Z każdym mijającym dniem miałem niejasne poczucie, iż wszystko zaczyna się układać. Jungkook wracał do zdrowia, aż w końcu nadszedł dzień gdy był w stanie iść do szkoły. Na czas jego nieobecności lekarz wypisał mu usprawiedliwienie z powodu choroby tak, że chłopak nie miał żadnych kłopotów w szkole.
Mama Jungkooka spieszyła się z załatwieniem mieszkania, ale brunet nie miał nic przeciwko żeby jej pośpiech trochę się przedłużył. Każdą wolną chwilę spędzaliśmy tylko ze sobą.
Lubiłem być blisko niego. Uwielbiałem sposób w jaki mnie dotyka i całuje. Wszystko to sprawiło, że moje życie nabrało jakiegoś blasku. Budziłem się pełen oczekiwania i nigdy się nie zawiodłem.
Pilnowałem Jungkooka, gdyż jego choroba co jakiś czas dawała się we znaki. W takich wypadkach chłopak przysypiał na moim ramieniu, a ja głaskałem go po włosach, czekając aż się zbudzi.
Tego jesiennego dnia ponownie poszliśmy na spacer po parku. Ująłem chłopaka pod ramię, a on ostrożnie przysunął się do mnie i popatrzył prosto przed siebie. W jego oczach już nie widziałem tej rozpaczy, która kiedyś przesłaniała mu wzrok. Tym razem to było coś innego.
Nadzieja.
- Kookie?- szepnąłem cicho, aby wyrwać go z rozmyślań.
Chłopak spojrzał na mnie, posyłając mi swój nieśmiały uśmiech. Wyciągnąłem rękę i pogłaskałem go po włosach. Jungkook nie spuszczał ze mnie wzroku, dlatego po chwili prawie leżałby na ziemi gdyby nie moja natychmiastowa interwencja.
Mocno złapałem bruneta za ramiona, ratując od upadku. Chłopak zaśmiał się trochę nerwowo, spuszczając wzrok na swoje buty. Na jego bladej skórze wykwitły różowe rumieńce.
Uśmiechnąłem się na ten widok, łapiąc chłopaka za rękę i ciągnąc za sobą.
- Dokąd idziemy? - spytał mnie w drodze, starając się złapać oddech.
Pędziłem jak szalony, a gdy w końcu znaleźliśmy się na ławce, opadłem na oparcie bez tchu. Jungkook oddychał znacznie szybciej niż chwilę temu, a gdy mu się przyjrzałem, uśmiechał się do mnie szeroko. Był taki piękny.
- Hyung? - mruknął niepewnie, machając mi dłonią tuż przed twarzą.
Złapałem jego palce, splatając je ze swoimi, po czym nachyliłem się nad Jungkookiem, który automatycznie wtulił się we mnie.
- Ktoś zauważy.- wykrztusił z siebie, drżąc na ciele.
Roześmiałem się cicho, całując bruneta w policzek. Wyszczerzył się do mnie, a ja złapałem jego twarz w dłonie i złożyłem na jego ustach miękki pocałunek.
- Hyung! - pisnął, odsuwając się ode mnie. Był trochę zaczerwieniony, ale ten widok bardzo mi się spodobał.
- To tylko całus, Kookie.- mruknąłem, spoglądając w niebo. Było takie czyste, zupełnie bez śladu jakichkolwiek chmur.
Jungkook westchnął, opierając się o mnie. Patrzył przed siebie, a gdy zwróciłem na niego uwagę, powiedział:
- Mama dzwoniła.
Jego ciemne oczy spoczęły na moich. Przez minutę żaden z nas nic nie mówił. Wiedziałem co to oznacza. Koniec naszej beztroski. Naszych codziennych poranków i nocy.
- Kiedy się wyprowadzasz? - spytałem, starając się nie pokazywać po sobie jak bardzo będę tęsknił za jego obecnością u siebie.
- Jutro.- mruknął, lustrując moje brązowe oczy.- Hyung, będziemy się spotykać codziennie, obiecuję.
CZYTASZ
Lunatyk
FanfictionJimin i Jungkook znają się od gimnazjum. Są najlepszymi przyjaciółmi, a Jimin pomaga Kookowi i wspiera go w walce z dosyć rzadką chorobą na którą cierpi chłopak. Jungkook jest bezsilny wobec swojego stanu, a jego nieczuły ojciec nie przejmuje się pr...