3.3

61 11 4
                                    

Czuła się dziwnie zdezorientowana. W jednej chwili stała w mroku pradawnych ruin, gdzie było duszno i wilgotno, w następnej poczuła chłodny wiatr na twarzy.

Otworzyła oczy, zaczerpnęła gwałtownie powietrza. Przed nią rozciągał się osobliwy pejzaż. W rześkim powietrzu unosiły się kłęby białawej mgły. Przysłaniały one równinę, pośród której wyrastały... drzewa? A może raczej cudaczne rzeźby drzew, ich nagie gałęzie przypominały bardziej poroże jeleni niż konary. I lustra. Tak dużo luster, małych i dużych, pięknie zdobionych i tych zupełnie prostych.

Nadal słyszała pieśń biegnącą do niej gdzieś z oddali, eteryczną i jakąś melancholijną, przyzywającą.

Tafla za jej plecami zawibrowała, zasyczała. Erendis zerknęła za siebie spodziewając się zobaczyć Zevrana. Cofnęła się o kroku, zdziwienie szybko przerodziło się w niepokój.

- Gdzie jest Zev? – warknęła marszcząc brwi.

- Wiedziałaś, że nie mógł pójść za tobą.

Chciała zaprzeczyć, ale nagle zdała sobie sprawę, że wiedźma mówi prawdę. Jakoś pod skórą wiedziała, przeczuwała.

- Nie pozwoliłby zrobić ci tego, co należy, jeśli zajdzie taka potrzeba.

- Oszukałaś nas.

- Zrobiłam to co musiałam. Nie stać nas na kolejnego magistra pretendującego do miana boga.

- Kolejnego? Magistra? – Zerknęła na wiedźmę, jakby ta naprawdę zwariowała.

- Ach, ależ nie słuchaj starej kobiety, to nic czym powinnaś się w tej chwili martwić. – Dziwne, wcale jej to nie uspokoiło.

Architekt, jeśli dotrze pierwszy... Arcydemon. Plaga. Śmierć i zniszczenie. W śmierci poświęcenie" Erendis zacisnęła szczęki. Tylko raz spojrzała na gładkie lustro, potem podążyła za Flemeth. Wybacz Zev.

...

To miejsce wydawało się nierealne, prawie jak jakiś sen.

- Czy to Pustka? – wyrwało się jej, gdy szła za czarownicą. Ta poruszała się z szybkością i zwinnością, która zupełnie nie przystawała do starej kobiety, która dawno temu spotkała w chacie na mokradłach.

- Nie, to Skrzyżowanie Dróg, bardzo starych.

Mijały cudaczne rzeźby drzew, mijały lustra, niektóre nadal połyskujące inne powybijane, jeszcze inne okryte cieniem i zmatowiałe.

Wiedziała, że są  blisko. Podążały za głosem muzyki, a ta była coraz głośniejsza, wyraźniejsza. Erendis zatrzymała się przed schodami, spojrzała w ciemną taflę.

- Tak, to chyba tamto – Flemeth wskazała wysokie lustro osadzone w ramie, po obu jego bokach wyrastały rzeźby przypominające smocze łby.

- Cudownie – wymamrotała Strażniczka dobywając miecza, gdy tymczasem Flemeth aktywowała lustro.

...

- Jest bliżej niż sądziłam – wysyczała czarownica, gdy schodziły kaskadą schodów, prowadzących od lustra w głąb pieczary.

Erendis nie odpowiedziała przytłoczona ogromem tego, co widziała. Czy to była pieczara? Czy to były Głębokie Ścieżki? Cóż to było za miejsce? Mrok otaczał je w koło, jedynie magiczny blask pulsujący z dłoni magini rzucał światło na tą przestrzeń. Światło wydobywało z mroków olbrzymie kolumny, bogato zdobione na kształt pni drzew oplecionych winoroślą. Przy czym każdy detal był idealnie odtworzony i zachowany.

Nadzieja umiera ostatnia (Dragon Age)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz