1

2.6K 115 0
                                    

Uwaga! Opowiadanie zawiera śladowe ilości wulgaryzmów.

******************************

- Amando jedziemy na Poką... na
Merlina prosiłam cię tyle razy żebyś nie paliła tego mugolskiego świństwa!- Molly Weasley wydzierała się na swoją starszą córkę, jednak ta nic sobie z tego nie robiła. Zaciągnęła się i wypuściła dym prosto w rozwścieczoną twarz rodzicielki.
- O nie moja panno! Tego już za wiele!- mówiąc to wyrwała dziewczynie z ręki na wpół wypalonego Marlboro.
- Ej! Oddawaj!- krzyczała rudowłosa. Jej krzyki nie robiły wrażenia na kobiecie która już przywykła do takich sytuacji.
- Molly w porządku!- zawołał pan Weasley z dołu.
- Tak Arturze już idziemy!- odkrzyknęła i pociągnęła Amandę za ramię. Ta zaczęła mamrotać coś pod nosem.

Amanda bardzo różniła się od swojej rodziny. Karmelowe oczy patrzyły bystrze na świat. Jej włosy były ciemniejsze, koloru dojrzałej wiśni, skóra bledsza, a jej zachowanie mówiło samo za siebię. Była arogancka i bezczelna. No i nie była w Gryffindorze. Tiara Przydziału pięć lat temu umieściła ją w Ravenclaw. Była z tego zadowolona. Nie chciała być wraz z braćmi i siostrą w jednym domu. Nie lubiła Potter'a i Hermiony chociaż co roku spędzała z nimi wakacje.

Siecią Fiuu mieli przenieść się do Dziurawego Kotła. Pierwsi poszli bliźniacy, potem Harry, Hermiona, Ron i Ginny.
- Manda, zachowujesz się w karygodny sposób. To...to niedorzeczne! Czy nie możesz być jak...- pani Weasley nie dokończyła widząc morderczy wzrok córki.
- Jak kurwa kto? Jak Granger?! Nie porównujcie mnie do jakiejś szlamy!- krzyczała. Artur spojrzał na nią surowo.
- Wyrażaj się młoda damo. I żebym nie słyszał, że mówisz tak do kogokolwiek.- powiedział podając jej dzbanek z proszkiem Fiuu. Obrażona na cały świat wzięła garść. Weszła do kominka i wyraźnie powiedziała:
- Dziurawy Kocioł!- poczuła, że stopy odrywają jej się od podłoża. Przelatując widziała zamazane obrazy mieszkań innych czarodziejów. Po chwili wylądowała w barze. Reszta siedziała przy jednym ze stolików.
- Co tak długo?- zapytał Fred.
- To co zwykle.- odpowiedziałam. W rodzinie dogadywałam się jedynie z Fredem i Georgem. Zanim zdążyli coś odpowiedzieć obok pojawili się państwo Weasley.
- No to co dzieciaki, idziemy!- odparł entuzjastyczne pan Weasley, klaszcząc w dłonie.

Na Pokątnej jak zwykle panował gwar.
- No więc tak, ja i Ginny idziemy po podręczniki, Harry, Hermiona i Ron pójdziecie do Madame Maklin. Fred, George...
-... Idziemy z Lee Jordanem.- odpowiedzieli chórem.
- A Amanda...
- ...Idzie gdzie chce- dokończyła za kobietę i ruszyła przed siebię. Czas na Pokątnej spędziła w nowym centrum handlowym, gdzie kupiła mugolskie papierosy i ubrania do szkoły. Stała i paliła P&S'a gdy usłyszała drwiący głos.
- Weasley nie wiedziałem, że palisz.
- Spierdalaj tleniona fretko.- odpowiedziałam nie patrząc na niego. Nienawidziłam tych jego (pięknych) szarych oczu.
- Powtórz to wiewióro.- powiedział spokojnie. Odwróciłam się powoli. Opierał się o jedną ze ścian. Jego wiecznie ułożone włosy były teraz w lekkim nieładzie, a szare tęczówki wpatrywały się we mnie.
- Jesteś zwykłą arogancką, bezduszną, tlenioną fretką, Malfoy.- powiedziałam z lekkim uśmiechem. Sekundę później stała przygwoździona przez Malfoy'a do ściany.
- Weasley, Weasley, nie zadzieraj ze mną... Nie chcę...- puścił ją i miał zamiar odejść,
- Czego nie chcesz?- zawołała za nim.
- Daj spokój Weasley.- powiedział tylko i odszedł.
a ona obiecała sobie, że dowie się o co chodzi Malfoy'owi.

W domu zamknęła się w swojej sypialni. Chciała już znaleźć się wśród swoich przyjaciół. Cho Chang, Luna Lovegood, Penelopa Clearwater, Marcus Belby i Terry Boot... To byli jej przyjaciele. Nie jej braci czy siostry. Z myślą, że jutro się z nimi zobaczy zasnęła.

1 Września wstała bardzo wcześnie. Zrobiła lekki makijaż i ubrała się w swoją ulubioną czarną sukienkę.

Po porannej toalecie zeszła na dół gdzie siedziała już reszta domowników. Jak zwykle zajęła miejsce obok Syriusza i zjadła swoją porcję tostów. Gdy nikt nie patrzył ,Black podał jej książkę do animagii. Nie czekając wybiegła z pomieszczenia i przeskakując po dwa stopnie wpadła do sypialni. Schowała książkę do kufra. Spojrzała na odznakę prefekta leżącą na komodzie. Po namyśle schowała ją do kufra. Ostatnio często zastanawiała się kto wybrał ją na prefekta. Spóźniała się na lekcje, paliła papierosy...
Zamknęła kufer i usiadła na nim. Sięgnęła pod materac i wyjęła paczkę P&S'ów. Nie bała się, że ktoś je znajdzie. Po prostu nie lubiła gdy leżały na wierzchu.
- Za dwie godziny będziesz już w pociągu.- powtarzała sobie.

- No dzieci uczcie się dobrze... I Amando...zachowuj się!- upomniała ją po raz setny tego dnia matka. Dziewczyna przewróciła oczami. Chciała tylko znaleźć się w przedziale i śmiać się z przyjaciółmi. Odwróciła się na pięcie i weszła do pociągu. Szukając przyjaciół natknęła się na Blaisa Zabiniego, przyjaciela Malfoy'a.
- Cześć wiewióreczko! Może wpadniesz do naszego przedziału.- powiedział wskazując na drzwi przy których stał.
- Nie chcę przeszkadzać niektórym.- odpowiedziałam z uśmiechem. Zabini był jedynym ślizgonem z którym rozmawiałam.
- Ech... No dobrze. Ale w sobotę wpadniesz na imprezę?- dopytywał.
- No jasne.

Jej paczka siedziała w przed ostatnim wagonie. Po przywitaniu się z każdym usiadła pomiędzy Terry'm, a Cho. Przez całą podróż śmiali się i wygłupiali. Amanda wyszła na korytarz i odpaliła papierosa. Obok niej staną Terry.
- Mogę.- wskazał głową na papierosy. Dziewczyna podała mu jednego. Wszyscy byli już przebrani w szaty uczniowskie, a ona i Penelopa miały przypięte odznaki prefektów. W oddali majaczył cień zamku.
- Hogwarcie przybywam!- mrukną chłopak. Manda zaśmiała się.

Daj spokój WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz