6

1.5K 82 3
                                    

  Dziewczyna weszła do gabinetu dyrektora. W środku była jednocześnie podekscytowana i przerażona. W pomieszczeniu oprócz Dumbledore'a był Harry i jej rodzeństwo. Wszyscy spojrzeli na nią w jednej chwili. Nie mogąc znieść ich spojrzeń wyksztusiła z siebie:
- Czy chcem wiedzieć dlaczego wszyscy się na mnie gapią?- zapytała ostro. Po jej słowach wszyscy spuścili wzrok. Wszyscy oprócz dyrektora.
- Twój ojciec został zaatakowany wykonując zadanie dla Zakonu. Musicie natychmiast udać się do Kwatery Głównej.- rzekł dyrektor. Wszyscy jak na zawołanie spojrzeli na dziewczynę.
- Ee... Nie no fajnie.- powiedziała po chwili. Bardziej niż stanem swojego ojca, zastanawiała się co powie dziewczyną po świętach.
- Fajnie?! Nasz tata leży umierający, a ty stwierdzasz, że jest fajnie?!- wybuchł Ron. Wszyscy spojrzeli na niego z zaskoczeniem.
- Wow. Spokojnie. Zresztą co mam powiedzieć? Och, słuchajcie tak mi przykro chyba skoczę z dachu. Lepiej?- zapytała. Ron chciał coś dodać, ale widząc groźne spojrzenia reszty rodzeństwa zamknął usta.
- Nie ma czasu na wasze kłótnie. Powinniście się teraz wspierać. Jesteście przecież rodziną.- dyrektor prześwietlał ich wzrokiem.
- Go na sto procent ktoś podrzucił.- mruknęła Amanda na tyle głośno, aby każdy ją usłyszał. Bliźniacy mimo podłych humorów parsknęli śmiechem.
- Na trzy łapiecie świstoklika.- wtrącił Dumbledore zapobiegając kolejnej kłótni. Wszyscy zebrali się wokół starego czajnika. Gdy dyrektor już miał zamiar odliczać znikąd pojawiło się złote pióro.
- To ostrzeżenie od Fawkesa. Idzie tutaj. Minewro zatrzymaj ją.- profesor McGonagall tylko kiwnęła głową i wybiegła z gabinetu.
- Nie ma czasu... Raz... Dwa... Trzy!- Manda chwyciła czajnik. Poczuła jakby była w jakiejś próżni. Chwilę potem stała na zimnej podłodze na Girmmauld Place. Usłyszała zbieganie po schodach. Przed nimi stał teraz Syriusz. Kilka loków opadało mu na twarz.

  Wszyscy siedzieli przy stole w milczeniu. Manda nie chciała tam być. Wolała pomyśleć nad planem zemsty o nazwie ,, Dopaść Landrynę" niż siedzieć teraz, wraz ze swoim rodzeństwem. Jedynym plusem był Syriusz, z którym mogła porozmawiać. Około godziny trzeciej dostali wiadomość od matki. Gdy Łapa ją odczytał zarządził aby udali się do łóżek.
- Taaak już pędzę.- powiedziała. Syriusz spojrzał na nią.
- Posłuchaj. Nie mam zamiaru z tobą dyskutować.
- No właśnie. Więc lepiej się na coś przydaj i przynieś coś do jedzenia.- odpowiada Manda. Syriusz, ku zdumieniu wszystkich, wyszedł z pomieszczenia.

Następnego dnia Amanda miała podły humor, co widocznie uszczęśliwiło Blacka. Cały ranek chodził z uśmiechem na twarzy i gdy wychodzili do świętego Munga życzył im miłego dnia.
- Merlinie... Zaraz się porzygam...- powiedziała patrząc na uśmiechniętego mężczyznę. Ruszyli na stację metra. Ona Tonks i Moody z tyłu. Oczywiście Szalonooki pospieszał ją, ale udawała, że go nie słyszy.
- Egh... Ten Black i Malfoy są siebie warci! Widać, że jedna rodzina.- żaliła się Manda.
Tonks spojrzała na nią z ciekawością.
- A z Malfoy'em? Jak sobie z nim radzisz.
- Oddycha. Żyje. Jeszcze...
- Myślałam, że ci się podoba!
Manda zrobiła taką minę, jakby zjadła kawałek cytryny.
- Malfoy? Mi? No chyba nie!
Nimfadora jedynie wzruszyła ramionami

  Jedyny plus wizyty w Mungu? Spotkanie Lockharta. Były nauczyciel, podpisywał autografy i chwalił się, że już potrafi łączyć litery. Amanda miała ubaw życia, czego nie można powiedzieć o Gryfonach, a zwłaszcza o Neville'u. Gdy go spotkali zrobił się blady i wydukał coś o odwiedzinach rodziny i uciekł. Ron za to ciągle narzekał na to, że dziewczyna za mało przejmuje się losem ojca. Jeszcze zabawniej było, gdy okazało się, że to Potter był tym wężem.

Na Girmmauld Place 12 wszyscy wrócili w podłych nastrojach. Wieczorem nikogo nie było już w salonie. Amanda usiadła przy kominku. Po chwili usłyszała skrzypnięcie sprężyn na kanapie. Dziewczyna obejrzała się. Syriusz rozwalił się na całej długości siedziska.
- Idiota.- mruczy pod nosem Manda.
Syriusz parska.
- Mówi to pani doskonała...
- Żebyś wiedział.
Rudowłosa opiera głowę o zagłówek.
- Eh... Jak myślisz, to u was rodzinne?- pyta dziewczyna.
- Co takiego?
- No wiesz... Kretynizm, Idiotyzm...
- Tak. Raczej tak.- odpowiada Black.
- Nawet nie zapytasz o kogo chodzi?
- O Dracona Malfoy'a.
Amanda posyła mu mordercze spojrzenie.
- Och, daj spokój! Tylko się z tobą droczę!
Krukonka uśmiecha się mimo woli. Nawet nie wie kiedy zasypia, obok Syriusza Blacka...

Daj spokój WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz