Ubrana w ciemnozieloną sukienkę czekała na przyjaciół. W rękach trzymała Ognistą Whisky. Myślała o książce o animagii i ,co ostatnio często jej się zdarzało, o Malfoy'u. Z rozmyślań wyrwał ją głos Marcusa.
- Mandziu idziesz?
- Tak, tak.- odpowiedziała i wstała z fotela.
Idąc do lochów musieli uważać na Filcha i Irytka. Przed wejściem do Pokoju Wspólnego Ślizgonów czekał na nich Blaise Zabini. Mulat uśmiechną się na ich widok.
- Zapraszam, zapraszam.
Przeszli obok mulata i skierowali się do dormitorium, które dzielił z Malfoy'em i Nott'em. Terry wszedł pierwszy, a Amanda za nim.
Dormitorium było urządzone w barwach domu Salazara. Trzy wielkie łóżka z zielonymi kotarami, zielono- srebrne ściany i ciemne meble. Słowem zupełnie inne niż te u Krukonów. Rudowłosa postawiła butelkę Ognistej na małym stoliku i usiadła na łóżku Zabiniego. Terry usiadł obok Notta, a Penelopa usiadła obok dziewczyny.
- Mandzia pięknie wyglądasz- powiedział Blaise.
- Dzięki, za to ty wyglądasz okropnie.- powiedziała na co wszyscy wybuchli śmiechem.
Impreza, jeżeli tak to można nazwać, dobiegała końca. Amanda przez cały wieczór ukradkiem obserwowała Malfoy'a. Jednak nie wiedziała, że chłopak również się jej przygląda. Od tamtego roku patrzył na nią inaczej. Nie na jak kolejną zdrajczynię krwi, tylko jak na... No właśnie, sam tego nie wiedział. Ich, bardzo, pijani przyjaciele poszli po eliksir na kaca. Amanda została sama z Draconem.
- Wiesz Malfoy, całkiem słodka była z ciebie fretka.- powiedziała po chwili ciszy. Malfoy spojrzał na nią z rozbawieniem. Przytrafiła mu się idealna okazja, aby porozmawiać z nią normalnie.
- Daj spokój, Weasley.- spojrzała na niego z uniesioną brwią.- Nie prowokuj mnie. To może się dla ciebie źle skończyć.
- Pff... Co ty możesz mi zrobić?
Malfoy w błyskawicznym tempie znalazł się obok niej. Złapał jej ręce i szepną:
- Mogę wszystko.- po tych słowach pocałował ją namiętnie. Dziewczyna nie wiedziała co na robić. Dopiero po chwili oddała pocałunek. Kiedy się odsunęli oboje mieli nierówne oddechy.
- Mówiłem już, że mogę wszystko?- zapytał.
- Coś wspomniałeś.- odpowiedziała z wrednym uśmiechem. Po chwili do pomieszczenia wpadł pijany Zabini.
- Ooo... Widzę, że nasze gołąbki właśnie...
- Zamknij się Zabini!- krzyknęli jednocześnie. Amanda spojrzała na Malfoy'a i poczuła jak robi jej się gorąco, a na policzkach pojawia się szkarłatny rumieniec. Szybko odwróciła głowę.
- Gdzie Terry i Penelopa?- zwróciła się do Zabiniego.
- Obściskują się w jakimś schowku na miotły.- odparł i machną lekceważąco ręką.
- Świetnie.- mruknęła zdenerwowana.
- No dobra ja też już idę.- rzekła wstając. Gdy była przy drzwiach rzuciła przez ramię:
- Pa Zabini, Pa Mal...Draco.- i wyszła z pokoju. Blaise spojrzał na Dracona wzrokiem mówiącym ,,Jeszcze-do-tego-wrócimy" i rzucił się padnięty na łóżko. Podczas gdy Zabini już prawdopodobnie spał, jego przyjaciel wściekał się na siebie za to co zrobił. Ale to było silniejsze ode mnie... Ona jest taka... Mówił cichy głos gdzieś z tyłu jego głowy. Czy on, Dracon Lucjusz Malfoy, naprawdę się w NIEJ zakochał? I dlaczego akurat ona zawładnęła jego życiem.
Jedno wiedział na pewno.On na pewno jej nie kocha.
Z tą myślą pogrążył się w krainie Morfeusza.
Blondyn nie mógł wiedzieć, że głos, który niedawno go nawiedzał, właśnie nie daje zasnąć pewnej rudowłosej Krukonce, która ma identyczne pytania i taką samą odpowiedź na wszystko:
Ona na pewno go nie kocha.- Głupia różowa ropucha... Niech ją tylko dorwę w jakimś pustym korytarzu...- mówiła sama do siebie, kierując się do gabinetu Dolores Umbridge na szlaban.
- Amanda zaczekaj!- odwróciła się i zobaczyła Pottera idącego w jej stronę.
- Też do tej różowej landryny?- zagadnęła kiedy szedł obok niej.
- Taa... Za to, za ,,opowiadanie bzdur". A ty?
- Za pyskowanie i wyrażanie własnego zdania.
- Tak i pewnie powiedziałaś coś na temat lekcji?
- Mhm.
- Wolę nie pytać co.- uśmiechnęła się do Harry'ego. Zatrzymali się pod jej gabinetem. Harry wyciągną rękę, aby zapukać, lecz Amanda go wyprzedziła i otworzyła drzwi.
Gabinet Umbridge wyglądał jak, typowy dom jakiejś starej panny. Źle dobrane meble, koronkowe narzuty wszędzie i zdjęcia obrzydliwie słodkich kotów, zajmujące każdą wolną przestrzeń na ścianach. Z obrzydzeniem na twarzy usiadła na krześle na przeciwko Umbridge. Harry usiadł obok i otworzył usta.
- Ee... Pani profesor... Zanim zaczniemy, czy m-mógłbym panią o coś poprosić?
- Tak?
- No bo...ja gram w Quidditcha...
jestem w drużynie Gryffindoru...i w piątek o piątej po południu powinienem być obecny podczas sprawdzianu... I chciałem się zapytać, czy nie mogłaby pani zwolnić z piątkowego szlabanu, a ja mógłbym odrobić to w inny dzień.
Amanda spojrzała z ciekawością na nauczycielkę. Na miejscu Harry'ego wogóle by w piątek nie przyszła.
- Nie- odpowiedziała ropucha. - Nie, nie, nie. To jest twoja kara za rozpowszechnianie złych, obrzydliwych opowieści, których jedynym celem jest zwrócenie na siebie uwagi, a kary...
- Nie wiedziałam, że mówienie prawdy jest złe i obrzydliwe.- wtrąciła rudowłosa.
- Dziecko, to co słyszysz na temat Sama-Wiesz-Kogo, o tym, że wrócił to tylko bajeczki wyssane z palca.- odpowiedziała z jadowitym uśmiechem. Amanda spojrzała na nią jak na wariatkę.
- Czyli Harry wymyślił sobie powrót Voldemorta?
- Panno Weasley, czy mam przedłużyć twój szlaban o kolejny tydzień?- Harry złapał rudowłosą za rękę, widząc, że na zamiar się kłócić.
- No dobrze. A teraz proszę użyjcie MOICH piór.- podała im dwa identyczne, różowe pióra.- Oboje napiszcie zdanie Nie będę opowiadać kłamstw.
- Ile razy?- zapytali jednocześnie.
- Och, będziecie pisać, dopóki zdanie nie WSIĄKNIE jak należy.
- A atrament? - zapytała trzeźwo dziewczyna.
- Nie będzie wam potrzebny.
Krukonka przewróciła oczami i przyłożyła pióro do pergaminu. Napisała Nie będę opowiadać kłamstw. Poczuła pieczenie na wierzchu prawej dłoni. Spojrzała na pergamin, na którym pojawiły się krwawe litery. Natychmiast zrozumiała o co chodzi. Spojrzała na Harry'ego. Przyglądał się zdaniu na ręce.- Ręce.- rozkazała ropucha dwie godziny później. Pokazali jej swoje ręce gdzie widniały czerwone ślady.
- Ojojoj, chyba jeszcze nie wsiąkło jak należy. No, ale jutro znowu spróbujemy. Możecie odejść.
Oboje opuścili gabinet bez słowa. Kiedy byli dostatecznie daleko od gabinetu Umbridge Harry zaczą rozmowę.
- Nie dasz jej teraz spokoju.- stwierdził.
- Wcześniej też by go nie miała. Ale jednego możesz być pewien: wojna Umbridge- Weasley rozpoczęta.
CZYTASZ
Daj spokój Weasley
Fanfiction- A to ty.- powiedziała zawiedziona. - Wiesz większość dziewczyn sprzedałaby duszę... -Ale nie ja.- przerwała rudowłosa.- Odpierdol się, Malfoy. - Hm... Nie.- odpowiedział z chytrym uśmieszkiem blondyn. - Dlaczego? Chłopak zbliżył swoją twarz do twa...