Rozdział 21. Wracam.

521 34 1
                                    

Szłam.
Zwyczajnie szłam, nic więcej.

Nic nie pamiętałam.
Liczyło się tylko tu teraz.
Nie wiem gdzie był tata, Kamila, Bartek czy nawet Daria.

Szłam, gdy nagle zobaczyłam .
Mamę.
Tak piękną, jak wtedy we śnie, przed jej śmiercią.
Podbiegłam do niej. Nie mogłam uwierzyć że widze po tak długim czasie.

-Mamo! Mamusiu!
-Emilka! Skarbie, czekałam na ciebie
-Jak to czekałaś? Dlaczego.
-Kochanie, ja zawsze jestem przy was. Przy tobie, Kamili i tacie. Zawsze was wspieram. I obserwuje. Dlatego wiedziałam że tu przyjdziesz.
-Dlaczego ja tu jestem?
-Wiem jak się czujesz. Masz chwilowe zapomnienie. Ale niedługo niestety wszystko sobie przypomniesz.
-Dlaczego niestety?
-Nie zadawaj tak dużo pytań. Sama się dowiesz, a wtedy jedynym ratunkiem będą ludzie którzy będą obok ciebie.
-Jak to możliwe że ja nic nie pamiętam?
-Tak to działa
-Co się teraz ze mną stanie?
-Musisz wybrać. Albo wrócisz do swojego życia, które teraz nie będzie łatwe przez jakiś czas, z powodu bólu.
Albo zostaniesz tutaj, ze mną. Gdzie już nigdy nie będzie cię nic bolało. Gdzir nie będziesz miała już nigdy żadnych problemów.
-Ja już chyba wybrałam. Chcę zostać z tobą. Niczego bardziej nie chcę. Tak za tobą tęsknie. Tak bardzo mi ciebie brakuje. Chce zostać z tobą.
-Emilka. Posłuchaj mojej rady. Oczywiście możesz zostać ze mną, ale czy naprawdę chcesz stracić ziemskie życie?
-Nie wiem.
-Nie chcesz. Oni tam teraz walczą o twoje życie. Nie karz im czekać. Wracaj.
-Masz rację. Mamo kocham cię. Nawet nie wiesz jak bardzo chce z tobą tutaj zostać.
-Wiem, ja też. Ja jestem z tobą cały czas. Wracaj już.
-Wracam.
-Kocham cię Emilka.
-Ja ciebie też mamo.

Na początku otaczała mnie ciemność.
Słyszałam jakieś pykania i czułam dziwne wstrząsy.
Otworzyłam w końcu oczy. Światło dnia raziło mnie niemiłosiernie.
Ludzie wokół mnie, których w ogóle nie znałam, byli jakby uszczęśliwieni. Albo zmęczeni. Nie mogłam tego ocenić.
-Dałaś radę dziewczyno
-Gdzie mama? - zapytałam
-Spokojnie. - powiedział pan z brodą, i założył mi dziwną maskę.
Znowu zasnełam. Tylko tym razem, nikt nie będzie musiał walczyć o moje obudzenie...

Powieki były ciężkie.
Nie miałam siły z nimi walczyć, ale wiedziałam że muszę.
Muszę, bo obiecałam to mamie.

-Córeczko? Córeczko obudź się
-Tata?
-Tam to ja. Boże poznajesz mnie. Tak się bałem że cię stracę tak jak mamę. Nie mogę cię stracić nie wytrzymałbym tego.
-Tato ale ja żyje. I co się w ogóle stało?
-Nie pamiętasz?
-No nie bardzo
-To dobrze. To bardzo dobrze. Nic się ode mnie nie dowiesz.
-Tato ale...
-Nie ma żadnego ale. Niee powiem ci i tyle
Co się stało?
Dlaczego nic nie pamiętam?
Dlaczego tata nie chce mi nic powiedzieć?

Przez moją salę przewijały się różne osoby. Od pielęgniarek do Kamili.
Dowiedziałam się że Daria ma przyjść wieczorem.
Ale jeszcze wcześniej, przyszedł do mnie Bartek. Jak go zobaczyłam jakoś tak wszystkp przestało mnie boleć. Po prostu zrobiło mi się lepiej. Dlaczego?
-Cześć Emilka.
-Hej. Cieszę się że przyszedłeś.
-Chyba jestem ci to winien prawda? Jesteś moją przyjaciółką. A po za tym to przeze mnie tu leżysz?
-Co? Ale jak to?
-No co? Nie pamiętasz?
-No nie właśnie.
-Nikt ci nie powiedział!?
-No właśnie nie.
-To wszystko moja wina. Gdybym nie zaproponował ci spotkania, wszystko było by ok. Czekałaś na mnie, więc poszłaś do sklepu. A tam był jakiś napad i zostałaś postrzelona. Spóźniłem się bo musiałem załatwić sprawę. A jak przyjechałem było już za późno. Widziałem jak cię zabierają.

Wszystko już pamiętam. Tą kobietę z dzieckiem na rękach, ten strzał po którym dziecko upadło, a matka była cała we krwi.
I pamiętam jak chciałam pomóc temu dziecku, ale wtedy... TEN BANDYTA MNIE POSTRZELIŁ!
-Bartek... To nie twoja wina. To nie ty do mnie strzelałeś...
-Ale ja cię tam wyciągnołem
-Nie prawda. Sama chciałam.
-Prawda. Nigdy sobie tego nie wybacze.
Po czym Bartek się rozpłakał.
Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Wini się za to że zostałam ranna. Ale to w żadnym stopniu nie jest jego wina. Złapałam go za rękę.
-Lepiej się ze mną nie zadawaj. Bo będziesz cierpieć jeszcze bardziej.
-Bartek przestań tak mówić. To nie jest twoja wina. To co mówisz boli bardziej niż ta rana.
-Przepraszam.
Po czym odwrócił się, i chciał wyjść
-Bartek zostań proszę!

Rozgrywka uczuć | B. KapustkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz