#9

3.8K 230 38
                                    

Ruby siedziała na ławce wpatrując się w tańczące drzewa rozkoszując się przy tym promieniami słońca padającymi na jej bladą cerę. Dzięki swojemu naszyjnikowi starzała się w bardzo powolnym tempie. Przymknęła oczy, a jej usta wykrzywiły się w uśmiechu zadowolenia. Mimo, że rodzeństwo Pevensie zniknęło w niewyjaśnionych okolicznościach Ruby starała się pomagać Narnijczykom. Wsłuchała się w śpiew ptaków, a cudowną litanię słowika przerwał faun stukając swoimi kopytami o kamienną posadzkę. Czarnowłosa otworzyła leniwie oczy i uniosła pytająco brwi. Na twarzy fauna można było zauważyć wyraźne zmęczenie, oraz strach w oczach co zaniepokoiło władczynie Wysp Słońca.

- Ker-Paravel- zaczął, a ona podniosła się natychmiast do pozycji stojącej- został napadnięty, Telmarowie.

- Wyślijcie flotę z wojskiem, oraz statki ratunkowe dla Narnijczyków.- nakazała ruszając w stronę zbrojowni.- Nie oddam Ker-Paravel bez walki.

Gdy wojsko Ruby dotarło na miejsce bitwy, Ker-Paravel było atakowane przez ogromne wyrzutnie. Walka była po stronie wroga, prawowici mieszkańcy Narnii nie posiadali już żadnych szans na uratowanie. Spoglądając na katapulty Ruby poczuła się jakby wróciła się do średniowiecza w którym teoretycznie była. Ona jako jedyna znała te maszyny, niestety nie było czego ratować więc wojsko zebrało jak najwięcej Narnijczyków i wypłynęło na Wyspy Słońca. Czarnooka w tym czasie pobiegła do sali tronowej w której znajdowali się już Telmarowie. Jeden z żołnierzy odwrócił się, a ta wbiła mu miecz w nogę. Kilku następnych Telmarskich żołnierzy naparło na nią, a ona odparła atak. Gdy sala była tymczasowo bezpieczna wyciągnęła z schowanej skrzyni róg Zuzanny i wybiegła przez jedno z rozwalonych okien w sali tronowej. Znalazła się na zewnątrz, a krąg żołnierzy otoczył ją.

- To jeszcze nie koniec!- krzyknęła wyciągając ręce, a jeden z gryfów złapał ją.

Następnego dnia Ruby zwołała zebranie najważniejszych przedstawicieli poszczególnych ras. Stanęła na środku i rozejrzała się po znajomych jej twarzach, oddychając z ulgą że wiele jej przyjaciół przeżyło.

- Moi drodzy!- jej głos rozległ się po sali tronowej na Zamku Słońca.- Wczoraj Telmarowie wtargnęli na nasz teren i zniszczyli Ker-Paravel!

- Ta zniewaga krwi wymaga!- krzyknął jeden z minotaurów.

- Najlepiej ich wyplenić zanim zrobią to z nami!- krzyknął karzeł.

Z różnych stron sali można było usłyszeć obelgi, a dziewczyna denerwowała się z każdą sekundą. W końcu rozbłysnęło się jasne, oślepiające światło które uciszyło wszystkich. Ruby stała z założonymi rękami na piersi tupając nogą, a jej czarne oczy płonęły niczym słońce. Większość poczuła lęk, a inni odczuwali ulgę że ktoś taki teraz odpowiada za ich życie i będzie w stanie ich obronić.

- Spokój! Jeszcze nie skończyłam!- zgromiła wszystkich wzrokiem, po czym odkaszlnęła.- To była zaledwie bitwa, lecz na wojnę nie ma co się szykować. Ich jest więcej, o wiele więcej nie wygramy z nimi. Potrzebny nam Syn Adama.

- A więc użyjmy rogu- odezwał się faun.

- Jeżeli go w ogóle mamy- wtrącił jeleń.

- Nie mamy, zabrałam go wczoraj z Ker-Paravel lecz zniknął dzisiaj nad ranem- odezwała się rozglądając smutnym wzrokiem.- Z losem nie wygramy.

- Apollina ma rację- głos zabrał jeden z centaurów- już wczoraj w nocy Enyo bogini wojny, przemocy i siły zbliżyła się do swojego władcy Aresa. Nieszczęście było pisane w gwiazdach.

- A co z Władcami Narnii? Dlaczego nas opuścili?- zapytał jeden z lisów.

- Nie opuścili nas, a jeżeli to nie z własnej woli- pokręciła głową Ruby- tak chciał Aslan.

- No właśnie!- krzyknął znowu karzeł.- Gdzie nasz wspaniały Aslan?!

- Aslan?! Zostawił nas dawno temu!

- Ktoś wie czy wróci?!

- To nasza wojna! Sami musimy ją rozegrać!- krzyknął minotaur.

- Nie pójdziemy na żadną wojnę! Potrzebujemy Syna Adama!- krzyknął faun.

- Tylko wtedy zapanuje spokój!- wykrzyknął ktoś z tyłu.

- Gdzie go znajdziemy? Nie rosną na drzewach!- prychnął karzeł.

- Apollina jest częścią Syna Adama! Gdy tylko w Narnii się pojawi, ona będzie to wiedziała! - odparł jeden z centaurów.- Jesteśmy zdani na ciebie o Pani- ukłonił się przed nią nisko.

- Zostańcie tutaj, tu jesteście bezpieczni. Na tych Wyspach nic wam nie grozi. Ja natomiast obiecuję wam, że znajdę Syna Adama i znowu pomogę wyzwolić Narnię!- krzyknęła unosząc wysoko swój miecz.



Because I Love You✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz