Rozdział 20

390 54 26
                                    


Sześć miesięcy wcześniej

Czułam się tak wspaniale, gdy jego usta muskały moje. Czy śniłam, a może to było prawdą? Z pewnością. Kirian uśmiechnął się do mnie w ten swój głupkowaty sposób, spoglądając na mnie swoimi niebieskimi jak morze oczyma. Był jedyną osobą, oprócz taty, której mogłam powiedzieć dosłownie wszystko, a on i tak by mnie nie skrytykował, a jeśli już nawet to jedynie z powodu zmartwień o mnie.

Nie wzięłaś pieniędzy? Nie martw się zapłacę za ciebie.

Zabiłaś kogoś? Gdzie zakopiemy ciało?

Tak czy siak, teraz siedzieliśmy w jego domku na drzewie. To znaczy, należał do niego, gdy był młodszy, bo teraz z trudem się do niego wchodziło. Jako dzieci często się tu bawiliśmy, ja byłam księżniczką uwięzioną w zamku, a on rycerzem broniącym mnie przed złym smokiem.

- Jesteśmy przyjaciółmi - powiedziałam. - To niezwykłe, że znamy się już tyle lat.

- To lista - powiedział powoli.

- Co? O czym ty mówisz? - zaśmiałam się.

- Lista zadań przed śmiercią - zakrztusiłam się. Nie wierzyłam, że znowu o tym wspomina. To nie mogła być prawda, nie sądzę, że zrobiłby to.

- Nie mów tak. Przecież życie jest czymś wspaniałym. Masz przed sobą jeszcze tak wiele. Na przykład tegoroczny bal absolwentów. Zabierzesz mnie na niego, prawda? - zaśmiałam się.

- Nie zdążę. Do końca miesiąca muszę wykonać listę, bal jest dopiero w czerwcu - powiedział. - In jesteś jedyną osobą, której mówię to wszystko, bo cię kocham i nie chce, żebyś za mną płakała. Nie jestem wart twoich łez.

- Ale to nie jest chyba powód, żeby odbierać sobie życie, co? - dopytywałam go. Byłam pewna, że tego nie zrobi. Zawsze za bardzo dramatyzował.

- Zostaniesz moją dziewczyną? - wypalił bez zastanowienia.

- Co? - patrzyłam na niego z niedowierzaniem. - Pytasz serio? Kirian jesteśmy przyjaciółmi, to lepsze niż jakakolwiek para.

Chłopak widocznie był zmieszany i nie wiedział co zrobić.

- Przepraszam nie było pytania. Tak zostańmy przyjaciółmi i tak za dużo czasu mi nie pozostało.

*

5 miesięcy później

Siedziałam w szkole na jednej z tych pluszowych kanap czytając książkę. W szkole panował tłok, uczniowie przechodzili z jednej klasy do drugiej, albo próbowali dostać się do jadalni, gdzie dziś była serwowana zupa z ciecierzycy i pudding. Poprawiłam spódniczkę od mundurka i czekałam na przyjaciela. Długo się nie pojawiał, tak na prawdę zawsze się spóźniał. Weszło mu to tak w nawyk, że często musiał zostawać po szkole i odpracowywać godziny, grabiąc przed szkołą, albo wykonując inne ciekawe lub mniej zajęcia.

Zauważyłam, że idzie w moim kierunku z dość poważną miną. To było dość dziwne, bo był typem osoby, która zawsze się uśmiechała i z wszystkiego żartowała.

- In błagam cię dbaj o siebie. Nie daj się zastraszać i nie dawaj za wygraną. Tak bardzo cię kocham - mówiąc to, mocno mnie przytulił. - Do zobaczenia, tam gdzieś - zamachał dziwnie rękami i odszedł w kierunku drzwi od toalety. Stałam tam chwilę nie wiedząc co się dzieje, ale wtedy coś do mnie dotarło.  Było zapóźno. Zamknęłam oczy, gdy usłyszałam huk. Zaczęłam płakać, na korytarzu zrobiło się tak cicho, gdy ja zmierzałam do męskiej toalety, wtedy w mojej głowie miałam myśl, że to żart. Ale on nigdy nie żartował w tak ważnych sprawach i był uparty. Jego ciało z przestrzeloną głową, leżało na czerwonej od krwi posadzce.

- Boże nie - wyszeptałam i wybuchnęłam niepohamowanym płaczem.

Okej kochani wiem, wiem. To nie jest zwyczajny rozdział, a bardziej wspomnienie Ingrid. Taki był od początku plan. Piszcie,gwiazdkujcie i czytajcie dalej...

Our love is untouchable [Kristian Kostov] 1&2 <ZAWIESZONA>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz