Rozdział 2.7

198 27 18
                                    

Przełykam ślinę, siadając na skrzypiącym łóżku okrytym kocem. Rozglądam się po ciemnym pokoju, lampa groźnie mruga, jakby chciała mi przekazać -wydarzy się coś okropnego. Gdy tylko zaczęło się ściemniać stwierdziliśmy z Reubenem, że musimy się gdzieś zatrzymać. Nie chciałam, aby jechał w ciemnościach i tak robił dla mnie zbyt wiele.

Motel, w którym się zatrzymaliśmy był ostatnią deską ratunku, inaczej musielibyśmy spać w aucie. Los zrządził, że jedyny wolny pokój miał łoże małżeńskie. Zastanawiałam się, jak to może być możliwe, że takie miejsce przyciąga tak wiele ludzi. Obskurny budynek, wyglądał wyjęty niczym z horroru, w którym grupa nastolatków ucieka przed mordercą. Wyrzuciłam te myśli z głowy, gdy do pomieszczenia wrócił Reuben, obładowany paczkami z chipsami i batonami z automatu, a także dwoma butelkami wody.

- Tylko tyle zdołałem upolować - rzucił zawadiacko i położył wszystko na szerokie łóżko. - To co? Od czego zaczynamy? - uniósł jedną brew, spoglądając to na mnie to na jedzenie. Wzięłam łyk wody i wskazałam na solone chrupki.

- Czuję się jakbym była na jakimś cholernym piżama party - zachichotałam, poklepując miejscu obok mnie na kocu.

- Nie wiem czy cieszyć się z tego powodu, czy płakać - wpakował sobie garść chipsów do buzi i usilnie próbował włączyć pilotem kablówkę. Jak się później okazało w urządzeniu sterującym nie było baterii. - Będziemy plotkować o chłopakach i zamieniać się ciuchami! - ironizował, przewracając oczami.

Zaśmiałam się i uderzyłam go lekko w ramię. Zaraz jednak złapał mnie za koszulkę i przyciągnął bliżej siebie. Pierwszy raz zobaczyłam w jego oczach coś na wzór pożądania, uśmiechnął się zadziornie i przejechał językiem po swoich ustach, niczym drapieżca czyhający na ofiarę - na mnie.

Kristian! Kristian! Kristian!

Szybko otrząsnęłam się z tego dziwnego transu i odsunęłam się na znaczną odległość, przecież miałam prawo poczuć się nieswojo. On nadal ze zwycięskim uśmiechem wpatrywał się we mnie zbyt pewny siebie. Z dnia na dzień odkrywałam coraz więcej jego tajemnic, ale to był dopiero początek.

- Przepraszam, ale jestem zmęczona. Chyba się położę - sarknęłam rozdrażniona. Przecież miał mi pomagać, a nie mieszać w głowie.

- Przestraszyłaś się mnie? - wydawał się niezdziwiony moim zachowaniem. Jakby wszystko co robi miał zaplanowane - Nie miałem takiego zamiaru, po prostu jesteś śliczna i cholera nie powinienem ci tego mówić, masz chłopaka...

Nie odezwałam się. Wzięłam plecak i weszłam do łazienki. Tam wreszcie mogłam spokojnie odetchnąć. Wszystko było tak pogmatwane, nie rozumiałam mojego postępowania. Czemu przefarbowałam włosy i skróciłam je? Dlaczego udawałam kogoś kim nie jestem? Nie potrafiłam być nawet dobrą córką, potraktowałam moją matkę jak zwykłą szmatę.

Odkręciłam wodę i weszłam pod prysznic. Czułam się brudna, chociaż nie chodziło mi o bród, który można spłukać wodą i mydłem. Moja dusza była brudna, nieczysta. Nie byłam już tą samą Ingrid, która miała żal do ojca, że zostawia ją u matki pijaczki. Przeszłam tyle okropnych rzeczy, że zmiana była widoczna nie tylko z wierzchu. Znowu płakałam, co nie ulżyło mi w ogóle. Robiłam to każdego wieczoru, brakowało mi jakieś cząstki, która pomogłaby mi się odnaleźć. Brakowało mi Kristiana.

W szarej koszulce i krótkich spodenkach wyszłam z zaparowanej łazienki. Nie brałam ze sobą zbyt dużej ilości ubrań, więc musiałam zrobić improwizacyjną piżamę.

- Prześpię się na fotelu - odezwał się Reuben, wskazując na mebel. Obity był starym pluszem i wystawały z niego sprężyny.

- Chyba żartujesz, nie pozwolę ci na tym spać. Jeszcze coś wbije ci się w tyłek - zaśmiałam się, a chłopak uniósł brwi. Dopiero teraz zrozumiałam jak dwuznacznie musiało to zabrzmieć. - Oj, wiesz o co mi chodzi. Nie będzie mi przeszkadzało jeśli będziesz spał na tym samym łóżku co ja. Jest tak duże, że z pewnością się pomieścimy.

- Jeśli to ci nie przeszkadza to mi tym bardziej. Mam nadzieje, że zaśniesz - mrugnął i wszedł do łazienki. Przełknęłam ślinę ze sztucznym uśmiechem i westchnęłam. Tak z pewnością, jest zupełnie inny niż na początku...

***

Otworzyłam zaspane oczy i zamrugałam kilkukrotnie zanim przypomniałam sobie, gdzie dokładnie się znajduję. Poklepałam miejsce za sobą, ale było puste. Chłopak musiał wyjść, bo w pokoju było zbyt cicho.

Wygramoliłam się z pod koca i odsłoniłam zasłony. Słońce boleśnie uderzyło mnie blaskiem prosto w oczy. Na zegarze wskazówki wskazywały, że zaraz jedenasta. Uprałam się we wczorajsze ubrania i wyszłam z pokoju, rozglądając się zauważyłam, że chłopak stoi na parkingu obok swojego samochodu i do kogoś dzwoni. Pomachał mi i przywołał mnie gestem.

- Cześć. Coś się stało? - wymruczałam, poprawiając szelkę plecaka na ramieniu.

- Jest mały problem - podrapał się po karku, mrużąc oczy. To nie wróżyło nic dobrego - Samochód odmówił posłuszeństwa, bo ktoś ukradł z niego akumulator.

Wybałuszyłam oczy, gdy usłyszałam tylko te słowa.

- Jak więc dojedziemy? - nerwowo zaczęłam skubać rąbek bluzy. -Przecież...

- Spokojnie, byłem zapytać w recepcji o numer do mechanika. Przyjedzie za dwa dni z nowym sprzętem - zagryzł wargę wiedział, że nie będę zadowolona.

- Cholera. 

Nie wiecie jak bardzo cieszę się, że wreszcie mogłam wypuścić następny rozdział. Mam nadzieje, że przypadnie wam do gustu. 

Piszcie, gwiazdkujcie i komentujcie. 

(Rozdziały nie są sprawdzane)

Our love is untouchable [Kristian Kostov] 1&2 <ZAWIESZONA>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz