Rozdział 27

301 50 15
                                    

Powrót do szkoły nie był szczerze taki zły, nie nudziłam się i nie musiałam przebywać cały czas z moją matką, która po ostatnim incydencie w szkole jeszcze bardziej zaczęła zwracać uwagę gdzie wychodzę i z kim. Jakby moi przyjaciele byli tajnymi szpiegami wyszkoleni do zabicia mnie, ale cóż może matki takie są. Tak, czy siak lekcje trochę się dłużyły, gdy nie przerabialiśmy materiału, ponieważ za tydzień rozpoczynały się wakacje. Jedynym tematem, który był na ustach wszystkich to impreza Sama - absolwenta szkoły. Miała przejść do historii jako największa i najgłośniejsza impreza tego miasteczka. Jego rodzice musieli mieć niezłą kasę, że wynajął sobie całą plażę strzeżoną przez ochroniarzy.

- W następnym roku szkolnym składam petycję, aby do szkoły był zamawiany catering, a nie te obrzydliwe, rozgotowane obiady robione przez stare, tłuste jak to jedzenie kucharki - narzekała Charms, patrząc z niesmakiem na breje ziemniaczano - mięsną na swoim talerzu. - Jak widzę to mięso to mam ochotę przejść na wegetarianizm. Gdyby te zwierzątko widziało co z niego zrobiono, to pewnie przewracałoby się w grobie... A nie czekaj nie może - parskła mulatka i odłożyła widelec na tackę, zabierając się do przeglądania czegoś bardzo ciekawego w telefonie.

W tle z szkolnych głośników leciało Animals, zaczęłam kołysać się do dźwięków muzyki. Od rana nie widziałam Kristiana, nawet na historii ławka za mną była pusta. Może odpuścił sobie ten ostatni tydzień? Dla mnie to byłaby świetna wiadomość, ponieważ nie musiałabym z nim rozmawiać. To prawda, nie popierałam uciekania od problemów, ale ucieczka od Kristiana jest najlepszym rozwiązaniem.

- Tak sobie pomyślałam - odparłam, przykuwając uwagę tym reszty dziewczyn, czyli całej naszej paczki i Cola, którego przyprowadziła Emma. Musiałam bardzo uważać na słowa, gdy był w moim pobliżu. Nie mógł się dowiedzieć, że wszystko co stało się wieczorem na balu, Kristian już wie, razem z tym, że Sara wróciła do miasta. - Moja mama wyjechała na szkolenia kucharzy i mój dom jest wolny, co myślicie o nocowaniu?

Usłyszałam pisk koleżanek i twierdzące odpowiedzi. Tak więc wieczorem będę wreszcie mogła wyluzować w towarzystwie przyjaciółek.

- Rozumiem, że będę mogła wziąć alkohol? - zapytała rozbawionym głosem Vera, poruszając przy tym śmiesznie brwiami.

- A skąd go niby weźmiesz? Twoi rodzice po ostatnim incydencie z oknem, zakluczyli barek - Amanda opowiadała mi jak napita Vera, przez przypadek potknęła się o nogę od stołu i mocno się chwiejąc wypadła przez okno, łamiąc ulubioną japońską wiśnie jej mamy.

- Istnieje coś takiego jak sklep. Pójdę do Valley - odpowiedziała poirytowana, patrząc przemądrzale na resztę.

- I pewnie, akurat w tym sklepie masz 'plecy' - Emma wykonała niewidzialny cudzysłów i zaśmiała się naprawdę głośno, tak że kilka osób z przeciwległego stolika spojrzało na nas z niemrawymi minami.

- Jesteś bardzo zabawna - mruknęła pod nosem dziewczyna, zakładając za ucho kosmyk złotych lśniących włosów. - Po prostu przyznajmy szczerze wyglądam przynajmniej na dwudziestkę.

- Chyba dwunastkę - odparła Charms dając jej kuksańca w bok. - Te różowe frotki i warkoczyki na pewno mówią, że masz przynajmniej dwadzieścia lat.

- Odpowiednio się ubiorę - odpowiedziała, chrupiąc ostatni kęs swojego chlebka ryżowego. - Co wolicie - matka zmęczona życiem, musząca się napić czy kochająca żona czekająca z kolacją na męża?

- Ty i kochająca? - odparła Amanda, wręcz dusząc się ze śmiechu. - Nie zazdroszczę twojemu mężowi.

- I rozumiem, że na wykwintną kolację kupisz piwo tak? Czy może whisky? - Emma wtórowała Amandzie, klepiąc Cola po ramieniu. Chłopak tylko przysłuchiwał się naszej rozmowie, przeżuwając ohydne mięso lub zerkając na mnie.

Our love is untouchable [Kristian Kostov] 1&2 <ZAWIESZONA>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz