Rozdział 25

293 49 13
                                    


Owinięte w ręcznikach, mokre od stóp do głów, biegniemy przez promenadę i się śmiejemy. Emma zatrzymuje się przy niewielkiej kawiarence. W lokalu nie ma dużo wolnych miejsc, więc usiadłyśmy na zewnątrz przy jednym ze stolików z parasolem. Niebo pociemniało, wpatrywałam się w świeczkę zapaloną na naszym stoliku, mrugała przyjaźnie swoim ciepłym promykiem. Chociaż jestem okryta ręcznikiem drżę z zimna, to przez ten wiatr, który zerwał się i do teraz nie chciał odpuścić. Parasol rusza się na stojaku przez podmuchy, są coraz bardziej silne, jakby szeptały, że coś się zbliża. Podkulam kolana pod brodę jeszcze szczelniej okrywając ciało materiałem.

- Przydałaby się nam kawa - mówi Emma i idzie w stronę kawiarni, po chwili wracając z pięcioma papierowymi kubkami z parującym espresso z dodatkiem cynamonu. Smakuje jak świąteczne pierniki, czyli cudownie. Od zawsze kochałam święta, w tym czasie z tatą robiliśmy maratony filmowe z Transformersów, czyli jak dla nas najbardziej świątecznej serii . Piekliśmy cynamonowe ciastka niespodzianki, ponieważ zazwyczaj niezbyt się przejmowaliśmy co dosypujemy do środka, ale zawsze były dobre. Chociaż nasze brzuchy by tego nie powiedział. A zamiast kolęd śpiewaliśmy najbardziej znane kawałki Lady Gagi. Kochałam takie święta, ale od tego roku będzie zupełnie inaczej.

Kawa była cholernie gorąca, więc za nim ją do końca wypiłam poparzyłam swój język przynajmniej z dziesięć razy jak nie więcej, ale przy ostatnim łyku zakrztusiłam się, gdy zobaczyłam jak przede mną i przyjaciółkami staje Kristian z Dolores. Kaszlałam, a wszyscy tylko się na mnie dziwnie patrzyli, gdy zaczęłam wymachiwać rękami.

- Cześć - przywitał się chłopak, zawadiacko mrugając.

Co Kris robi tu z Dolores? Myślałam, że nie lubił się z nią pokazywać publicznie.

- Ona umiera? - odparła Charms patrząc niezrozumiale na resztę.

- Nie sądzę, gdyby miała umrzeć zrobiłaby się sina - pomachała przecząco głową Vera.

Wreszcie odetchnęłam i przez przypadek spojrzałam na Kristiana, który z wzajemnością też się na mnie patrzył.

- Może się dosiądziecie - zapytała Amanda, robiąc tym miejsce przy naszym stoliku. Chciała być miła, albo lubiła Dolores, bo tak szczerze kto chciałby wytrzymać z nią chociaż chwilę.

Usiedli na krzesłach i włączyli się do rozmowy, a bardziej chodziło mi o Dolores, bo Kristian spoglądał na mnie spod swoich długich rzęs lekko się uśmiechając. Siedziałam tam speszona przysłuchując się gadaninie dziewczyn. Ruda widocznie unikała mojego spojrzenia i ignorowała mnie, co jak najbardziej mi odpowiadało.

- Sam robi tą imprezę tylko po to, żeby zyskać jeszcze większy rozgłos. Jest zaproszona cała szkoła, razem z tymi młodziutkimi pierwszoklasistkami. To strasznie obleśne i naprawdę jeśli zobaczę te puszczalskie małe ździry razem z ostatnimi rocznikami liżącymi się pod publicznymi toaletami to wezmę spluwę i pozabijam ich na miejscu - paplała Dolores rozczesując swoje rude lśniące loki dłonią. - Albo zrobi to mój chłopak - spojrzała na Kristiana i pogłaskała jego policzek. Nie mam pojęcia dlaczego, ale zrobiło mi się straszni źle widząc to wszystko. - Znasz się na tym, co. Jedno morderstwo, czy drugie nic nie zmieni - nie rozumiałam, ale byłam pewna, że robie dobrze. Ta ruda zołza obrażała swojego chłopaka i naprawdę miałam jej serdecznie dość.

Wstałam i stanęłam tuż obok jej krzesła, gdy tylko zauważyła mnie przestała się śmiać, a jej oczy zlustrowały mnie całą. Moje włosy, które w tym momencie wyglądały raczej jak niedosuszone siano i ubrania pobrudzone błotem.

Zamachnąłam się i moja ręka z całą siłą uderzyła w policzek Dolores, powodując że nie tylko ona poczuła piekący ból. Kristian, jak i reszta dziewczyn patrzyli na mnie z niedowierzaniem w oczach.

- Ty krowo! - rudowłosa masowała czerwone miejsce. - Co ty sobie uważasz?

- Jeśli tak kochasz swojego chłopaka to nie obrażaj go, jeśli nie znasz całej prawdy, albo przynajmniej częściowej!

- Bo akurat ty znasz - nim się obejrzałam Dolores pociągnęła Kristiana za koszulkę i mocno wpiła się w jego usta, ale on nie oderwał się od niej tylko pogłębił pocałunek. Łzy spadały jak wodospad - kaskadami i w tym momencie nie potrafiłam przestać. Nie byłam zakochana w Kristianie, ale z pewnością coś do niego czułam. Właściwie czego mogłam się spodziewać, że wszystko będzie jak w bajce - żyli długo i szczęśliwie. Nigdy tak nie będzie, a na pewno nie w tym życiu. Teraz królową jest Dolores, która zgarnęła wszystko.

- Ja... - wyjąkałam, kiedy ich usta znów się odkleiły.

- Jesteś zazdrośnicą i chciałaś mi odbić chłopaka - warknęła. - No powiedz to!

- Przestań Dolores! -krzyknął jakby roztrzęsiony Kristian. Jego oczy pociemniały ze złości i odciągnął dziewczynę na trochę dalszą odległość.

- Powinnyśmy już iść - przerwała wszystko Emma i mocno pociągnęła mnie za rękę. Stałam tam jeszcze chwilę, ale tym razem odpuściłam. W umyśle nadal widziałam twarz Kristiana, smutne oczy i usta. Nie uśmiechał się, a bardziej pokazywał, że ta sprawa jest poważna i musimy o tym porozmawiać.

W tym momencie miałam tylko jedną myśl w głowie: Porozmawiamy... Chyba po moim trupie.

Zapraszam do komentowania, a następny rozdział pojawi się za niedługo! Piszcie, gwiazdkujcie i czytajcie dalej...

Our love is untouchable [Kristian Kostov] 1&2 <ZAWIESZONA>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz