Rozdział 22

304 50 9
                                    


Cholernie bolą mnie stopy, gdy przychodzę do domu. Nie mam pojęcia ile zrobiłam kilometrów, ale nie mam siły nawet przebrać się w piżamę, czy się wykąpać. Leże na łóżku wpatrzona w ścianę, dostrzegam w tapecie kilka dziur, wyglądają jak zrobione przez korniki lub inne tego typu stworzonka. Muszę rano zawiadomić o tym mamę. Telefon, który w tym momencie ładuje się, wskazuje godzinę za dziesięć drugą. Czuję w środku straszną pustkę. Może źle potraktowałam Kristiana? Nie myślałam teraz świadomie, zamknęłam oczy i nim się obejrzałam czułam, że odpływam.

- Ingrid? - usłyszałam kobiecy głos i lekki szturchanie w ramie.

Otworzyłam oczy, choć były tak zmęczone, że właściwie nie byłoby różnicy gdyby były zamknięte.

- Mamo - powiedziałam zachrypniętym głosem i spojrzałam na wyświetlacz telefonu - 6:30. Wydałam z siebie odgłos udręczonej życiem nastolatki i usiadłam obok niej.

- Było aż tak źle? - zapytała, wskazując na fryzurę i rozmazany makijaż, którego część została na białej poduszce.

- Ja... Nie było wspaniale - skłamałam. - Bawiłam się świetnie, przetańczyłam każdy taniec.

- A jak sprawy z Colem? - dopytywała się kobieta. Słysząc jego imię przeszły mnie dreszcze, a w mojej głowie przewijały się wspomnienia z ubiegłego wieczoru. Musiał współpracować z Sarą, dziewczyną z różowymi pasemkami. Nie rozumiałam co takiego ode mnie chciała, o jaką zemstę jej chodziło.

- Lubię go - znów kłamstwo. Nigdy nie okłamywałam ojca, nie potrafiłam tego zrobić, ale z matką było prościej. Właściwie łganie jej w żywe oczy, było dobrym pomysłem, o nic nie dopytywała bo myślała, że wszystko jest okej. - Muszę wziąć prysznic -mruknęłam, spoglądając na smutną twarz mamy, a jeśli ona wiedziała, że coś nie gra? Kiedyś ktoś mi powiedział, że istnieje coś takiego jak matczyny instynkt, który matka dzieli z dzieckiem od jego urodzenia. Zawsze wie co mu potrzebne, czego brakuje i wie, gdy jej potomek cierpi. Słysząc to pierwszy raz zaśmiałam się głośno wierząc, że to bujdy, ale teraz coraz bardziej w to wierze.

- Na pewno? - mówi, wstając i kierując wzrokiem za mną. - Bo jeśli coś nie gra to możesz powiedzieć i...

- Wszystko jest świetnie - odwracam się żeby nie zobaczyła moich łez płynących mi po policzkach i zatrzaskuje drzwi do łazienki. Tu zupełnie wybucham płaczem, gdy biorę prysznic łzy mieszają mi się z wodą, ale czuję się lepiej. Nie boli mnie to, że Cole okazał się dupkiem, ani że cały bal przesiedziałam w składziku, najbardziej chce znów wrócić do pocałunku z Kristianem. To uczucie towarzyszące mi w tamtym momencie było takie piękne, że gdybym tylko mogła zrobiłabym to jeszcze raz i następny.

Stwarzam pozory szczęśliwej, gdy wsiadam do samochodu Emmy w moim ulubionym puchatym swetrze i spódniczce przed kolana. Czarnowłosa podaje mi kawę z odłuszczonym mlekiem i siadam obok Charms, która wgryza się w obważankę, machając głową do najnowszego hitu Shakiry.

- Ely mówił, że znalazł cię razem z Kristianem w kantorku - powiedziała Mea, strzepując okruszki pieczywa ze spodni. - Najpierw Cole, a teraz Kris! Kto następny? - śmiała się.

- Możemy o tym nie wspominać? - mruknęłam ta cicho jak umiałam. Nie chciałam rozmawiać z dziewczynami o tym co tak na prawdę się stało.

- Okej - odpowiedziała Emma, patrząc porozumiewawczo na Charms. - Tak czy siak, mój brat wyszedł z balu i mówił, że musi coś zrobić. Był po prostu wściekły. Nie wiedziałam, o co mu chodzi.

Domyśliłam się, zapewne szukał mnie i myślał, że pojechałam do domu, albo uciekłam. Przynajmniej miałam jedyny powód do radości, wykiwałam tego dupka.

Dojechałyśmy do szkoły, przed budynkiem nadal leżały papierowe kubeczki, balony i serpentyna. Czy ktoś nie mógł zrobić tego balu przed weekendem? Było by więcej czasu, by chociaż tu uprzątnąć. Chociaż znając tą szkołę nie zdziwiłabym się, gdyby te śmieci walały się jeszcze przez następny tydzień.

Podążałyśmy w stronę metalowych i zardzewiałych szafek. Tuż przed rozpoczęciem lekcji, chciałam wziąć stamtąd książki. Jednak to co zobaczyłam po jej otworzeniu było początkiem mojego horroru.

- Co to jest do cholery? - Emma pobladła spoglądając na mnie przerażonym wzrokiem.

- Nie mogę na to patrzeć - Mea zakryła oczy i podskoczyła z bezradności.

W środku oprócz zakrwawionych podręczników, była odcięta psia łapa z przywiązaną karteczką: Na szczęście. Teraz ci się przyda.

Króciutki rozdział, ale postaram się aby następne były trochę dłuższe. Piszcie, gwiazdkujcie i czytajcie dalej...

Our love is untouchable [Kristian Kostov] 1&2 <ZAWIESZONA>Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz