- Nie! Nie to nie tak! - bronił się dalej chłopak.
Ziemia się zatrzęsła, a spod niej wystrzeliły w górę kraty. Po upływie niecałych trzech sekund Ptaszek był zamknięty w klatce. Stałam jak wryta. Czemu Wielki Mistrz tak zareagował? O co chodzi? To aż tak ważne kim jest?
- To wszystko zmienia... - zaczął Mistrz. - Pomyślcie, jak bardzo zranimy Batmana! Złamiemy go zabijając chłopaka!
- Nie! - krzyknęliśmy jednocześnie z Talonem i wyszliśmy parę kroków naprzód gotowi to obrony własnej i niedoszłego Talona.
- Miał zająć moje miejsce - bronił go.
- Okłamałeś mnie! Batman miał rację! - krzyknął Robin. - Wykorzystałeś mnie!
- Zamknij się! - wrzasnął na niego Talon.
- Znajdziemy następcę. Przecież jest dziewczyna! - wskazał na mnie ten wkurzający kolo.
- Nie! Nie weźmiemy jej! - zaprzeczył ostro Mistrz.
- Zabij go! - krzyknął ponownie koleś.
- Tak jest... - Talon skłonił się i podszedł do krat.
Wstrzymałam oddech. Przecież jeszcze przed chwilą... Chyba nie zamierzał... Nie po tym wszystkim!
Kraty po jednej stronie opadły, a chłopak wpadł prosto w szpony mojego mistrza. Nie ruszałam się. Nie mogłam. Talon przecież nie może tak po prostu go zabić!
Rzucił nim o klatkę.
- Zrób to! - krzyknął Wielki Mistrz.
Talon podszedł do chłopaka i wysunął szpony. Cofną rękę, aby wziąć zamach. Nie mógł... Chłopak przypominał Talona... Nie był taki. Przełknęłam głośno ślinę.
W jednej sekundzie mój mistrz wypadł z klatki, która się zamknęła i skoczył aż do Wielkiego Mistrza. Ja także wysunęłam szpony i wspięłam się po ścianie. Ustałam na barierce obok niego.
- Radzę wam uciekać. Nie sądzę abyście dali radę przeciwko dwójce Talonów - mój mistrz popatrzył w moją stronę. Uśmiechnęłam się pod maską.
Rzuciłam nożami w kilku trybunałów.
- Uciekajcie - powiedział i odczekał chwilę.
Kiedy sala opustoszała ruszyliśmy na łowy. Na korytarzu zostawialiśmy ślady krwi i martwe ciała. Ostrza latały dookoła. Katana siekła wszystko. Szpony poszły w ruch. Kiedy jedynym przy życiu pozostał Wielki Mistrz Talon mnie zatrzymał.
- Idź do chłopaka. Ona jest moja - powiedział i ruszył za nim. Za nią? Wielki Mistrz to ona? Że co?
Otrząsnęłam się i ruszyłam w stronę klatki. Robin próbował dosięgnąć swojego pasa. Skoczyłam tam i wylądowałam tuż przy nim.
- Tego szukasz? - podałam mu go. Nałożył maskę i zapiął pas.
- Dzięki.
- Poświęciłem dla ciebie wszystko Robinie - obok mnie pojawił się Talon. Był bez maski. - A co ty poświęcisz dla mnie?
- Oszalałeś!
- Bruce Wayne to przeszkoda, którą trzeba usunąć.
Zaczęli się siłować co skończyło się tym, że Talon uderzył Robina z główki, a ten padł uderzając o kraty i tracąc przy tym przytomność.
- Talon! - krzyknęłam w jego stronę.
- Jeszcze do nas dołączy... - rzucił nożem w wajchę, która otworzyła klatkę. - Zobaczysz... - wziął go na ręce.
- Co zamierzasz?

CZYTASZ
Talon
FanfictionUważaj na Trybunał Co wszystko widzi wokół Nie spuszcza z ciebie oka Choć pozostaje w mroku Dosięga wzrokiem w domu Dostrzega twoje sny Czujny bądź Bo jak nie Talon zetnie głowę ci