Rozdział 30

2K 278 39
                                    

- Ale powiedziałeś swoim rodzicom, ze przyjadę, prawda? - spytałem, gdy wysiadaliśmy z auta przed domem Horana. Nie był duży, ale wydawał się przyjemny - Nie chciałbym przeszkadzać.

- Oh zamknij się już - powiedział blondyn posyłając mi uśmiech. Wywróciłem oczami ciągnąc za sobą walizkę.

Znowu był tylko moim Niallem.

Od ponad tygodnia nie widziałem go z telefonem. Przez czas do wyjazdu na gwiazdkę do Irlandii przesiadywaliśmy albo w jego hotelu albo moim domu w Londynie na oglądaniu kreskówek, które on na mnie wymuszał i jedzeniu makaronu z roztopionym serem, który on uwielbiał. Poza tym rozmawialiśmy dużo, pisaliśmy piosenki. Jednak wciąż gdzieś we mnie był żal do niego i Harry'ego mimo iż zapewniał mnie, ze Styles jest naprawdę szczęśliwy ze swoim partnerem.

Niall nazwał mnie swoim przyjacielem. Więc to tak wyglada to całe friendzone. Okropne uczucie.

Horan otworzył drzwi wołając na cały dom, ze już jesteśmy. Przywitała nas najpierw kobieta z blond włosami i rysami niezwykle podobnymi do tych Nialla. Uśmiechnąłem się do niej delikatnie mówiąc, ze bardzo dziękuje za zaproszenie a ona przytuliła mnie mówiąc ze się cieszy ze nie wyglądam na takiego imprezowicza, alkoholika i ćpuna jakim opisują mnie gazety.

Zaśmiałem się nerwowo, a Blondyn rzucił by mnie nie męczyła. Zdążyłem przenieść swoje walizki dwa metry od drzwi, gdy usłyszałem głośny pisk. Dobiegła do nas mała blondyneczka i rzuciła się na mnie przytulając mocno moje nogi. Spojrzałem przerażony najpierw na dziewczynkę a potem na Nialla.

- Chloe, zostaw Zayna, on nie zniknie nie musisz go trzymać - westchnął i złapał w talii najwyżej ośmioletnią dziewczynkę unosząc ją do góry - Zayn, to twoja największa fanka w tej części Mullingar, Chloe.

- Cześć - uśmiechnąłem się do dziewczynki, a ona zasymulowała omdlenie. Albo nie symulowała.

- Spokojnie, obudzi się - powiedział Niall przerzucając sobie dziewczynkę przez ramie, gdy ja spojrzałem na niego zaniepokojony utratą przytomności tej małej - Czasami jej się to zdarza, zemdlała nawet na waszym koncercie mimo iż była na najdalszych trybunach. To był płacz, mdlenie, płacz, mdlenie.

- Nie mów jakbyś sam nie ryczał - usłyszeliśmy czyjeś prychnięcie. Mężczyzna podszedł do mnie i podał mi rękę - Greg, brat Ni.

- Ni? - spojrzałem z uśmiechem na Blondyna, a jego policzki pokryły się rumieńcem.

- Miałeś mnie tak nie nazywać - wymamrotał i podał swoją siostrę bratu - Chodź, pokaże ci twój pokój. Na moment odpoczniesz od tego cyrku, choć najgorsze przed nami - sapnął łapiąc za swoją walizkę i kierując się do schodów.

- Błagam, lepszych świąt nie miałem od wielu lat - powiedziałem posyłając mu uśmiech, a on odwzajemnił go.

Od autorki: Ostatni na dziś, dobranoc 🙏💖

Show Must Go On! | Ziall ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz