20.06 ☐

1.3K 85 4
                                    

-Thomas, proszę cię wyjdźmy stąd, a wszystko ci opowiem - poprosiłam patrząc na niego szklanymi oczami. Nie chciałam by dowiedział się w taki sposób. Bez słowa wyjął skórzany portfel z kieszeni, rzucił banknot na stół zostawiając kelnerce spory napiwek i ruszył w stronę wyjścia z budynku, a ja podążyłam za nim.

Szliśmy w małym odstępie do pobliskiego parku. Brunet usiadł na jednej z ławek, a ja zajęłam miejsce w stosownej odległości.

-Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi i mówimy sobie o wszystkim. - popatrzył na mnie z bólem w oczach. Nigdy nie lubiłam, gdy mój przyjaciel się smucił, już w dzieciństwie robiłam wszystko żeby go pocieszyć, kiedy był smutny.

-Jesteśmy przyjaciółmi. Nie wątp w to. Nie chciałam ci mówić, bo wiem że zdenerwowałbyś się - zmniejszyłam między nami dystans.

-Kelly, jeszcze do niedawna ostrzegałaś mnie przed wirtualnymi znajomościami, a ja dowiaduje się, że piszesz z mężczyzną o dziesięć lat starszym. Boże Kelly, to pedofilia! - odczuwałam gniew do Toma, nie miał prawa ingerować w to z kim się zadaje, jednak wiem, że się martwi, bo nigdy nie miałam szczęścia do facetów.

-Przestań, on mi nic takiego nie robi. Przepraszam jeśli Cię zawiodłam - spuściłam zasmucona głowę. Przysunął się do mnie i mocno objął, wtuliłam się w jego silne ramiona.

-Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza. Zawsze będę się tobą opiekował. Wiem, że czasem może brakuje ci czułości jakiej chciałabyś doznać od mężczyzny, ale nie warto szukać na siłę. Kelly, jesteś piękna i naprawdę wielu chłopakom staje na twój widok - zaśmiałam się na to ostatnie i mocniej go objęłam.

-Nie szukam nikogo na siłę, Tom. To on pierwszy do mnie napisał i podobno kiedyś widzieliśmy się.

Siedzieliśmy w parku jeszcze dwie godziny. Wytłumaczyłam wszystko chłopakowi, mimo jego opiekuńczości co do mnie, widziałam w jego oczach zawód. Zawód jaki mu sprawiłam nie mówiąc o całej sprawie.

Wracając do domu czułam zdenerwowanie na Coltona, że jego obecność poróżniła mnie i Thomasa. Postanowiłam go trochę nastraszyć.

Me: Miałam dość twojego nękania, więc zgłosiłam sprawę na policje.

Może to dość dziecinne, ale osiemnastkę miałam dopiero za trzy miesiące.

Ten od misia: Słucham?

Ten od misia: Nie śmieszy mnie to, więc skończ żartować.

Me: Nie lubię się powtarzać.

Ten od misia: Ja także.

Me: Nie żartuje, Colton.

Ten od misia: Kłamiesz.

Ten od misia: Nie mogłaś na mnie zakablować, gówniaro.

Ktoś się zdenerwował. Zaśmiałam się wykładając nogi na biurko i opierając się o fotel.

Me: Nie mów do mnie "gówniaro".

Me: I owszem, mogłam.

Postanowiłam zmienić jego pseudonim.

Nerwus: Pożałujesz.

Już się boje Panie Wpływowy. Nie może mi nic zrobić, bo nie chce się ujawnić. Spojrzałam na srebrny zegar wiszący na ścianie, dochodziła ósma, więc pasowałoby się wziąć do zadań.

Półtorej godziny później oczy same zamykały mi się nad książkami, dlatego postanowiłam zakończyć edukację na dzisiejszy dzień. Sprawdziłam smartfona, w którym znalazłam wiadomość od rodzicielki.

Zawsze tam gdzie tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz