Po prawie trzech godzinach spędzonych na zakończeniu roku szkolnego odetchnęłam z prawdziwą ulgą. Wyszłam ze szkoły tak żeby nie być zauważoną przez wychowawczynie, której nie spodobało się to, iż odwozi mnie do szkoły starszy mężczyzna. Rozejrzałam się po parkingu gdzie stało wiele samochodów i wypatrywałam czarnego Range Rovera. Moje oczy uchwyciły opierającego się o maskę Coltona z telefonem w ręku. Tak bardzo spodobał mi się ten widok, że zaczęłam się otwarcie na niego gapić. Z transu wyrwał mnie dźwięk klaksonu kogoś przejeżdżającego obok mnie. Srebrne audi zatrzymało się obok, uchylając szybę od strony pasażera.- Hej Kelly, podwieźć cię? - zapytał mój starszy o rok kolega, wychylając się.
- Dzięki Chris, czekam na kogoś - skłamałam uśmiechając się do niego.
- Jak chcesz. Zajebistych wakacji, mała - mrugnął do mnie i przygotował się do odjazdu.
- Dzięki - pomachałam mu gdy odjeżdżał.
Popędziłem w stronę Coltona zauważając zbliżająca się nauczycielkę. Mężczyzna spojrzał na mnie tym swoim przenikliwym wzrokiem. Chciał mnie pocałować, lecz w porę odsunęłam się od niego. Zrobił niezadowoloną minę.
- Nie teraz. Ruszaj, szybko - rozkazałam pakując się do pojazdu. Nie wiedząc o co mi chodzi wykonał polecenie i zatrzymał się z dała od szkoły, na poboczu. Wokół były tylko łąki.
- Co cię opętało, Kelly? - zapytał odpinając pas i patrząc na mnie.
- Przepraszam. Po prostu moja wychowawczyni wypytywała mnie o ciebie, bo widziała że jesteś starszy. Wcisnęłam jej kit, że jesteś moim kuzynem, ale raczej w to nie uwierzyła. Nie chciałam żebyś miał problemy - spuściłam wzrok na swoje kolana. Nie wiedziałam czy był zły, potrafił w ciągu paru sekund zmienić nastrój.
- Rozumiem. Chodź tutaj - spojrzałam na niego. Wyciągnął w moim kierunku ramiona. Chwyciłam się i po chwili wylądowałam okrakiem na jego udach. Ułożył swoje dłonie na mojej talii i przysunął mnie do siebie tak blisko o ile to było możliwe. Zaplotłam dłonie na jego karku i wpiliśmy się w swoje usta. Boże, chyba nigdy nie będę miała dość tego smaku. Jego język działał cuda i nie mowię tu tylko o ustach. Colton z każdym dniem stawał się dla mnie kimś ważnym. Nie uważałam go już za dupka i pedofila. Sama pragnęłam jego dotyku, jak nikogo innego. Uzależniłam się od jego pieszczot i zapachu. Jego zachowanie było niekiedy dezorientujące, ale to była jego część, jedna z wielu która mnie urzekła. Po długim, gorącym pocałunku wróciłam na miejsce obok, a Colton ruszył ulicą dalej.
- Jak zakończenie? - zapytał, a jednocześnie był skupiony na drodze. Uwielbiałam patrzeć na niego w czasie jazdy, prowadził Rovera z wielkim wyczuciem, manewrował gładko i co najważniejsze nawet wtedy wyglądał seksownie.
- Naprawdę cię to interesuje? - spytałam nieprzekonana. Jego prawa dłoń znalazła się na moim kolanie, które delikatnie ścisnął. Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten gest.
- Interesuje mnie wszystko co dotyczy ciebie, Kelly - odpowiedział poważnie.
Zaczęłam mu opowiadać o przebiegu uroczystości. Wyznał mi że kiedyś uczęszczał do tego samego liceum co ja. Powiedział też, że codziennie z kumplami wymyślali nowe przekręty by tylko lekcje się nie odbyły. Kiedy w szkole działo się coś złego zawsze podejrzewali jego paczkę. Czyli inaczej mówiąc, był typowym niegrzecznym chłopcem. Wyobrażałam sobie, jak mógł wyglądać jako nastolatek. Jestem pewna że już wtedy chodziły za nim dziewczyny, a on to wykorzystywał. Nim się obejrzałam samochód zatrzymał się na parkingu przy Mc donald's. Dopiero wtedy poczułam, jak bardzo zgłodniałam. Colton chyba czytał mi w myślach. Opuściliśmy samochód. Mężczyzna od razu znalazł się przy mnie i przyciągnął do siebie, oplatając ramieniem w talii. Cieszyłam się jak głupia z tego gestu. Wkroczyliśmy objęci do restauracji. Zajęliśmy jeden ze stolików. Rozejrzałam się dookoła.
- Wszystkie kobiety gapią się na ciebie - oznajmiłam spoglądając na niego z ukosa.
- A ja widzę tylko ciebie - uśmiechnął sie zabójczo biorąc moje ręce i splatając ze swoimi. Rozpłynęłam się pod nim całkowicie. Żaden facet nie wywołał jeszcze takich uczuć, jak on we mnie.
Dziesięć minut pózniej zajadaliśmy się wspaniałymi burgerami. Byłam jednak zdziwiona wyborem lokalu przez Coltona. Jestem pewna, że jako prezes chodzi do bardzo drogich restauracji. Wyglądał tak beztrosko i młodo wygłupiając się ze mną przy jedzeniu.
Jakiś czas pózniej siedzieliśmy w Roverze najedzeni i szczęśliwi. Kierowaliśmy się w stronę, której nie kojarzyłam.
-Gdzie jedziemy ? - zapytałam spoglądając na niego.
- Tak sobie pomyślałem, że może chciałabyś zobaczyć miejsce w którym pracuje. - zakłopotany potarła jedną ręką kark. Otwarłam usta ze zdziwienia.
- Tak, jasne! - odparłam z przesadzonym entuzjazmem, lecz to że chce pokazać mi kolejną cząstkę siebie wywołało moją radość. Zwykle nie chce zdradzać szczegółów swojego życia, a teraz postanowił sam się przede mną otworzyć. Taka mała rzecz, a cieszy.
Podjechaliśmy pod ogromny przeszklony budynek. Colton odstawił samochód prawie pod samym wejściem i pomógł mi wysiąść. Moja uwagę przykuł wielki, srebrny napis znajdujący się nad szklanymi, obrotowymi drzwiami C. Coleman Corporation. Coleman...tak brzmi jego nazwisko. Wkroczyliśmy do budynku ze splecionymi dłońmi. Uśmiechałam się jak wariatka. Na wejściu przywitali nas ochroniarze, a następnie przeszliśmy przez bramki za pomocą identyfikatora Coltona. Przeważały tutaj odcienie szarości i biel. Wszystko prezentowało się bardzo stylowo i z luksusem. Pracownicy schodzili mu z drogi. Widziałam, jak niektóre kobiety patrzyły na niego prawie się śliniąc. Wyjechaliśmy windą na ostatnie piętro wieżowca, gdzie znajdowało się jego biuro.
- Nie łącz mnie z nikim, Rose - zwrócił sie do sekretarki i pociągnął mnie za sobą do swojej przestrzeni. Biuro było w większości oszklone. Okno od ziemi do sufitu robiło wrażenie i miał widok na całe miasto. Na środku przestronnego pomieszczenia znajdowało się czarne drewniane biurko, a na nim stos papierów i laptop. Przy białej ścianie ustawiona była czarna skórzana kanapa, a przy niej szklany stolik. Przy równoległej ścianie stanęły dwa, rownież skórzane fotele. Na ścianach zauważyłam różne obrazy, nie byłam pewna kto był ich wykonawcą, ale na pewno były bardzo drogie.
Zajęliśmy miejsca na skórzanej kanapie. Byłam naprawdę zachwycona wystrojem jego gabinetu.
- Napijesz się czegoś? - zapytał przysuwając się do mnie, zakładając nogę na nogę.
- Nie, dziękuje - odpowiedziałam spoglądając na ten najwyższy okaz męskości. Niespodziewanie napadł na moje usta, a ja wplotłam palce w kosmyki jego włosów i delikatnie za nie ciągnęłam. Naszą pieszczotę przerwał dzwonek jego telefonu. Odsunął się niezadowolony i odebrał podnosząc się z kanapy.
- Coleman - burknął do słuchawki.
- Jak to, do cholery?! Czy wy niczego nie potraficie załatwić sami?! - przestraszyłam się jego tonu, dosłownie w chwile jego humor się zmienił. Praca działa na niego nerwowo.
- Nie obchodzi mnie jak, macie to kurwa załatwić. Żegnam - stanowczość w głosie podnieciła mnie.
Ten facet nawet gdy się złości jest przy tym cholernie seksowny. Podeszłam do niego, by pomóc mu się uspokoić, a w głowie zanotowałam żeby zaproponować mu masaż na rozluźnienie.
{}
Cześć kochani.
Widzimy, że książka się wam bardzo podoba dlatego dodajemy nowy rozdzialik! :)
Piszcie komentarze i dawajcie koniecznie gwiazdki!:)))
CZYTASZ
Zawsze tam gdzie ty
Roman d'amour"Kochaj mnie Kochaj mnie nieprzytomnie Jak zapalniczka płomień Jak sucha studnia wodę Kochaj mnie namiętnie tak Jakby świat się skończyć miał" {} Książka pisana wspólnie z @tipodeesperanza