Priorytety się zmieniają

1.1K 82 12
                                    

Colton już o szóstej nad ranem przysłał mi wiadomość, w której zawiadomił mnie, że przyjedzie po mnie w punkt siódma.

Dzisiaj miałam zakończenie roku to dlatego wstałam dwie godziny przed przyjazdem mojego prezesika.

Nie wiedziałam jak on to robił, że ciągle myślałam o nim, a właściwie to o nas... Moje wyobrażenia zaczęły wykraczać poza schematy. Kiedy się z nim spotykałam czułam przepływające napięcie przez moje ciało, którego nigdy jak dotąd nie znałam. Owszem było to bardzo przyjemne, jednak niedosyć, aby zaspokoiło moje potrzeby. Colton nie chciał się póki co ze mną kochać, dlatego dotyk i gra na zmysłach musiały mi wystarczyć. Mimo wszystko to i tak wystarczająco dużo dostałam od tego faceta. Mógłby mieć każdą a wybrał mnie, to sprawiało, że czułam się wyjątkowo.

Jednak czułam się źle z tym, że to tylko ja mam korzyści z tej znajomości. Przecież tylko on mnie próbował zaspokoić, ja nie wykonałam żadnego ruchu w jego stronę.

Moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi. Do pokoju weszła mama, która tylko zainformowała mnie, że wychodzi i będzie późnym wieczorem. Wspomniała też coś o tym, że przeglądnie moje świadectwo jak wróci. Wiedziała, że się dobrze uczyłam dlatego rzadko co pytała mnie o oceny. Nawet samo to, że chciała zobaczyć ten papierek mnie bardzo zdziwiło. Rzadko też co pytała o moje samopoczucie, nie przeszkadzało mi to jednak. Byłam przyzwyczajona do tego, że musiałam wcześniej dorosnąć niż moi rówieśnicy. Moi rodzice wychodzili do pracy z samego rana a wracali późną nocą. Zostawiali mi tylko pieniądze myśląc, że sobię ze wszystkim poradzę.

W końcu wstałam z legowiska stawiając kroki do ogromnej garderoby stojącej tuż obok drzwi. Wyciągnęłam z niej czarną spódniczkę przed kolano, która opinała pośladki. Zawsze ją ubierałam kiedy na spotkaniu lub wydarzeniu był wymagany strój galowy. Na górę założyłam białą, koronkową bluzkę ciągnącą się pod samą szyję, gdzie wiązało się ją przez specjalne wloty na węzęłki.

Kiedy spasowałam już strój wyruszyłam do łazienki gdzie wykonałam delikatny makijaż.

Na całą cerę nałożyłam jasną bazę pasującą pod mój odcień skóry. Nie nakładałam korektora, gdyż moja twarz była pozbawiona przebarwień i miejscowych niedoskonałości. Użyłam natomiast podkładu w konsystencji kremu, który rozsmarowałam na całej twarzy oraz szyi. Nie ominęłam też podkreślenia oczu. Do tego etapu użyłam tuszu do rzęs mającego za zadanie pobrubić cienkie włoski. Brwi miałam wyregulowane dlatego tylko je wypełniłam kredką. Na sam koniec zajęłam się ustami. Zanim użyłam szminki na usta przypudrowałam je, co zapewniało dodatkowe utrwalenie. Kolorem, który wybrałam do pomalowania warg była wiśniowa czerwień.
Idealnie plasował się na mojej twarzy.

Odświeżona już chwyciłam telefon w obie dłonie.

Colton napisał mi parę minut wcześniej esemesa, że czeka już na dole.

Pośpiesznie wyszłam z domu nakładając na nogi czarne vansy z delilatnymi przetarciami na podeszwie.

Mijając próg drzwi wejściowych zauważyłam czarnego Range Rovera stojącego na podjeździe. Brunet nie wysiadł z pojazdu dlatego nie zrobiłam ruchi w jego stronę. Założyłam tylko ręce na ręce czekając aż łaskawie otworzy mi drzwi bądź się ze mną przywita. Zauważając mój postępek tylko wygiął się w stronę drzwi pasażera otwierając je tak jak siedział. Także się nie ruszyłam. W końcu wysiadł z samochodu podchodząc do mnie zmysłowo. Nie zdążyłam zapiąć marynarki kiedy wpił się w moje usta dostarczając mi niecodziennych wrażeń. Porwał mój język do tańca nie dając mi chwili oddechu. Po chwili przerwał zbliżenie zadając pytanie.

- Czy takie przywitanie może być? - zaśmiał się poprawiając gest.

Przejechał otwartą dłonią po moich plecach pozwalając mi wejść pierwszej do Rovera. Zajęłam wygodną pozycję włączając w radio stację muzyczną.

Kiedy Colton usłyszał piosenkę, która aktualnie szła zaczął podśpiewywać jej tekst. Zaśmiałam się chowając twarz w dłonie. On na to tylko mrugnął co zauważyłam kiedy już otworzyłam oczy.

- Girls don't choose the nice guys. - zanuciłam gestykulując obiema dłońmi.

Popatrzył na mnie spod ramienia mrużać ponownie oczy. Widocznie zdziwił się, że znałam tekst ów piosenki.

- The only reason that you're lonely
Is cause you're fat and gay.

Zaśmiałam się na ostatni fragment tak głośno, że sam Colton przygwoździł swoją dłoń do moich ust próbujac mnie uciszyć.

- Skąd znasz cały tekst? - już spokojnie wydukałam stukając paznokciami o kant drzwi.

Jego dłonie obejmowały kierownicę. Nawet to robił idealnie. Colton był cały idealny, wszystko co robił było idealne, było piękne.

Zadziwiał mnie swoją elegancją. Dopasowany garnitur był chyba jego codziennością, mimo wszystko wyglądał w nim wyjątkowo męsko i seksownie. Nie pachniał tanią wodą perfumowaną od której mogło się zrobić nie raz niedobrze. Czuć było od niego niebiańską woń testosteronu pomieszanego z jakąś wybuchową, chemiczną mieszanką.

- Dużo chodziłem na imprezy jeszcze pare lat temu. Wtedy to był prawdziwy hit Kelly.

Dużo imprezował? To nie pasowało do niego. Nie mogłam sobie wyobrazić tańczącego Coltona popijającego whisky z colą bądź inny trunek. Nie wąpie jednak, aby towarzyszył mu korowód pięknych kobiet. Na pewno nie jedna się wokół niego potrafiła zakręcić.

- Dlaczego więc już nie prowadzisz tego imprezowego trybu życia? - zaciekawiona strzeliłam do niego pytaniem.

- Już z tego wyrosłem mała, z czasem priorytety się zmieniają, jak i człowiek.

Pewnie miał dość ciągłego wracania po północy do domu.

Dalej jednak nie wiedziałam jak to się stało, że wylądował jako prezes w wielkiej firmie. Jak do tego doszedł i w ogóle jaka była jego historia. Bardzo mnie to ciekawiło jednak nawet bałam się o to zapytać.

- Dojeżdżamy. - syknął otwierając mi drzwi. - Do zobaczenia. - pocałował mnie w czoło wręczając w rękę jakąś bransoletkę.

Odwróciłam się kiedy juz wsiadał z powrotem do pojazdu. Wyrwała mnie natomiast z trgo nauczycielka, która dotknęła mnie w plecy w taki sposób, że domyśliłam się, że chciała abym wykonała ten obrót.

- Kelly kim był ten mężczyzna? - zamarłam. To była moja wychowawczyni. Juz wtedy wiedziałam, że mogę mieć problemy. Pech chciał, że musiałam wpaść akurat dzisiaj, dzisiaj kiedy jest koniec roku, a moja noga nie postanie już w tym liceum.

- To był mój... mój kuzyn. - skłamałam plącząc język w połowie zdania.

- Kuzyn, z którym się całowałaś?

- Nie całowałam się z nim, musiała pani coś źle zobaczyć.

Próbowałam być jak najbardziej poważna i wiarygodna w tym co mówiłam.

- Dobrze. Porozmawiamy o tym później teraz zapraszam Cię do szkoły. W końcu to chyba już twoje ostatnie zakończenie.

Zgodziłam się podążając wprost za nią.

{}

Hej hej kochani! Akcja się toczy a wam jak się podoba? dajcie znać KONIECZNIE gwiazdkami i komentarzami:) może 35 gwiazdek?

Książka pisana wspólnie z tipodeesperanza

Zawsze tam gdzie tyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz