Rozdział 5

2.5K 246 140
                                    


~SASUKE POV~

Szedłem razem z Nejim jednym z chodników miasta. Opowiadałem mu co wydarzyło się w gabinecie lekarskim, oczywiście pominąłem fakt, że doktorek wyskoczył z tym, że oszukuję sam siebie i się przed nim rumieniłem, gdy chciał ściągnąć siłą moją koszulę. Mój słuchacz wybuchł śmiechem jak tylko skończyłem opowiadać.

- Miałeś bardzo... burzliwe spotkanie – wykrztusił przez śmiech.

- Haha, bardzo zabawne – wywróciłem oczami poirytowany. – Teraz lepiej mi powiedz jak mam się z tego wywinąć, bo zdaje mi się, że jestem w czarnej dupie.

- Ajj tam, bo dałbyś mu ściągnąć tę koszulę, miałbyś to za sobą i może coś jeszcze.... – poruszył znacząco brwiami, a ja mu przywaliłem w ten pusty łeb.

- Zboczeniec! – zawołałem. – Nie jestem gejem! I kto w ogóle Ci powiedział, że miałbym być Uke?!

- SasUke – wyszczerzył się, a ja gotowałem się cały ze złości.

- Zabiję Cię! Posiekam! I wrzucę na ruszt! – zacząłem machać rękoma, a on uciekać przede mną. Bawiliśmy się w ganianego - znaczy on się bawił, bo ja serio miałem ochotę go dopaść – kilka minut, aż obydwoje opadliśmy z sił.

- Stary, musimy zacząć biegać – wysapał opierając się o ławkę w parku.

- Aham.. – wykrztusiłem leżąc na trawie z twarzą zwróconą ku ziemi.

- No, opowiadaj jaki on był, oprócz tego, że zdołał zaszantażować wielkiego Sasuke. – mówił z  nie ukrywanym śmiechem w głosie. Haha, teraz z Gaarą będą się ze mnie nabijać, ale muszę przyznać, że nie mam co im się dziwić. Wszystkich trzymam na dystans, a ten głupi blondyn... Pfi! Nie cierpię go!

- Irytujący – mruknąłem mrużąc gniewnie oczy – Strasznie uparty.

Machnął ręką na moją odpowiedź.

- To wiem, nie lubisz go, bo dotknął Twojego honoru – powiedział, a ja spiorunowałem go wzrokiem. Trafił w sedno, ale nie lubię jak ktoś zauważa moje wady, chyba jak każdy. – Ale mi chodzi o wygląd.

Westchnąłem ciężko.

- Wygląda bardzo młodo... Wysoki blondyn, błękitne oczy, opalona skóra, cały czas miał ten przeklęty uśmiech na twarzy, a na sobie niebieskie ubrania. – odpowiedziałem najkrócej jak mogłem.

- I zdobyłeś dla mnie jego numer? – spytał zaciekawiony.

- Idiota, oczywiście, że nie! Jest w końcu starszy!

- Ale nie jest stary i zgorzkniały jak mówiłeś w poczekalni – uśmiechnął się zadowolony. – Lubię taki typ, który trzeba okiełznać.

W duchu strzeliłem sobie facepalma. Z kim ja się zadaję? Ale to chyba odpowiedni moment, aby go oświecić...

- Sądzę, że to nie możliwe.... Ma syna i żonę – byłem pewny swojej tezy, gdyż w końcu była to „szczęśliwe rodzinka", nie widziałem innej opcji.

- Żonaty?! - zawołał wytrzeszczając oczy.

- No, zresztą sam powinieneś to wiedzieć, skoro to Twój kuzyn.

- Mój kuzyn? – zamrugał.

Westchnąłem i usiadłem normalnie.

- Tan facet, którego widzieliśmy wtedy przed przedszkolem i mój doktor to ta sama osoba... Mówiłeś, że to Twój kuzyn.

Zamilkł totalnie zaskoczony.

- Widziałeś Naruto...? I.. I co u niego...?

Teraz utwierdziło się to w przekonaniu, że są rodziną. Doktorek też nazywał się Naruto, za dużo podobieństw by powiedzieć, że to zbieg okoliczności.

Nadzieja jest drugą duszą nieszczęśliwca (NaruSasu) [Stare] (W Trakcie Poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz