Rozdział 2

3.5K 265 244
                                    


Taka mała uwaga dotycząca opowiadania, jak i już tego rozdziału: ZŁY ITACHI!

_________

~SASUKE POV~

Ból.

Cierpienie.

Nienawiść.

Strach.

Wstręt.

To wszystko, co towarzyszy mi od trzynastu lat. Faktycznie, w tym momencie mógłbym powiedzieć, że ta cyfra jest pechowa. Niby przez taki czas można byłoby się do tego przyzwyczaić, ale nie ja...  Mimo że zawsze wszystko kończy się tak samo, to ja nadal próbuję... Nadal próbuję z NIM walczyć, choć nie mam żadnych szans.

Nie mogłem spać, dochodziła już trzecia w nocy, a ja wpatrywałem się ciągle w sufit, myśląc o swoim bezsensownym bycie, które jednak jakiś sens ma. Jak na razie robię wszystko, co mogę aby przeżyć, tylko dla jednej osoby...

Interesuje was, kim jestem? Hoo! Dobrze, nie przedłużając... Nazywam się Sasuke Uchiha, skończyłem osiemnaście lat i chodzę już do klasy maturalnej. Moje włosy są czarne, w takim samym kolorze mam oczy, a moja skóra jest dosyć blada. Lubię chodzić w ciemnych ubraniach. W szkole mimo wszystko zawsze kręcą się wokół mnie te nieznośne dziewuchy, które wręcz kochają emo! Mam dwóch przyjaciół: rudowłosego Gaarę i szatyna Nejiego. Cała nasza trójka ma podobne podejście do wielu spraw. Wiemy, kiedy nie wchodzić sobie w drogę oraz jak siebie pocieszać. Mawiają na nas "trójka bez uczuciowych emosiów". Przyznam, to całkowita prawda.

Znudziła mi się już pozycja – czyli leżenie na plecach i postanowiłem przewrócić się na bok, by poobserwować za oknem gwiazdy. Cóż, bardziej inteligentne zajęcie niż liczenie w ścianach dziur, których nie ma.

Niestety, ruch z mojej strony utwierdził mnie jedynie w przekonaniu, że nie powinienem tego robić... Najświeższa z ran - na prawym ramieniu dała o sobie znać. Syknąłem z bólu, marszcząc przy tym czoło i zagryzając wargi. Odruchowo złapałem się za bolące miejsce, a gdy odsunąłem dłoń i ujrzałem na jej wewnętrznej stronie krew, jęknąłem zrezygnowany wywracając oczami. Byłem już zmęczony tym wszystkim, ale musiałem zmienić opatrunek. Przecież nie chciałem zginąć od rozlewu krwi. Najpierw musiałem skończyć szkołę, znaleźć pracę i opuścić ten przeklęty dom!

- Ambitne plany, ale teraz coś ważniejszego masz na głowie – powiedziałem sam do siebie, po czym zerwałem się na równe nogi.

Powędrowałem prosto to łazienki, zdjąłem koszulkę, odsłaniając tym samym swoją klatę, brzuch i plecy ozdobione kilkoma głębokimi bliznami i strupami. Zerwałem szybko zakrwawiony opatrunek i spoglądałem chwilę na ranę, którą widziałem dokładnie w lustrzanym odbiciu. Ostatnia zabawa odbyła się na mojej prawej ręce. Przez całą jej długość szła rana, która już się goiła i kończyła na ramieniu, gdzie tkwiła, nie ukrywając dziura – ta sama co postawiła mnie  na nogi. Po czym? A po nożycach.

Lubi słyszeć jak krzyczę z bólu, a widok łez i krwi działa na NIEGO jak narkotyk.  Sumienie? Nie ma żadnego. Liczy się tylko ON, JEGO szczęście. Moim zadaniem w tym wszystkim jest tylko to, aby dobrze to ukrywać przed wszystkimi i się jakimś cudem wyleczyć się bez pomocy lekarskiej, co jest coraz trudniejsze, bo obrażenia bywają coraz to głębsze. Wezwać pomoc? Dobra propozycja, ale nie do wykonania. Dlaczego? TEN świr za każdym razem mi grozi. Jak byłem mały, straszył tym, że zrobi coś mojemu kuzynowi, który z nami mieszkał. Tak, MIAŁEM kuzyna, ale... O tym później... Gdy ta groźba przestała działać padały imiona moich znajomych, których przez to wszystko  i tak zawsze miałem mało. Mimo, że jestem emo, są dla mnie ważni. To przywraca mnie chociaż trochę do rzeczywistości. Bez narzekania muszę to wszystko przetrwać, aby zacząć życie od nowa.

Nadzieja jest drugą duszą nieszczęśliwca (NaruSasu) [Stare] (W Trakcie Poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz