Rozdział 6

2.6K 254 255
                                    



Gdy siedziałem na ławce w parku leżącym tuż przy przedszkolu z wszelkich zamyśleń wyrwał dziecięcy głosik, nie głosik tylko nucona wesoło melodia. Oderwałem wzrok od ziemi, na którą cały czas patrzyłem i idąc za rozchodzącym się dźwiękiem spojrzałem na moją prawą stronę, ale to co ujrzałem zupełnie mnie zaskoczyło.

Siedział obok mnie TEN chłopiec. Ten sam, który krzyczał : „Tatuś" i przytulał go ze szczęściem. Obok mnie był ukochany syn Naruto Namikaze!


Nie wiem ile czasu tak na niego patrzyłem, przerwałem automatycznie czynność gdy dzieciak oderwał wzrok od nieba i spojrzał na mnie. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech, zmrużył przy tym oczy.

- Wyglądałeś na smutnego, a jednocześnie jakbyś spał, braciszku... - powiedział wesoło, a ja zastanawiałem się o co mu chodzi. Cholera?! Smutnego?! I zauważył to dzieciak?! Nie dobrze, przez to wszystko tracę moją twarz. – Dlatego nie chciałem Ci przerywać – kontynuował swój wywód znów wlepiając wzrok w niebo. A mnie to nic nie obchodziło!

Fukając pod nosem  odwróciłem głowę w inną stronę, jednak zagryzłem wargę i odezwałem się.

- Co tutaj robisz sam? Wiesz, że nie powinno się rozmawiać z obcymi? – spytałem z chłodem, a on wyglądał jakby się tym nie przejął.

- Nudziło mi się w przedszkolu, więc się wymknąłem – wytłumaczył jakby to było coś normalnego, ponownie machając nogami.

Wymknął się?! Ile on ma do cholery lat?! 5! Doktorek tak mówił! Skoro już teraz ucieka z przedszkola, to co będzie jak stanie się starszy?!

- Tatuś wiele razy mi mówił, że nie wszyscy dorośli są dobrzy, ale... - przechylił głowę w bok – Ty jesteś dobry, braciszku.

Dobry?! Co do jasnej...?!

Zaśmiał się radośnie, a ja ponownie zmierzyłem go wzrokiem. Co jest z tym dzieciakiem?!

- Nawet jeśli, nie powinieneś uciekać. Pewnie Twój „tatuś" będzie się martwił – mówiąc to wywróciłem oczami.

Kiwnął głową.

- Jednak już tam nie wrócę – odparł i usadowił się wygodnie – Poczekam na babcię tutaj.

Babcię? Aha... Czyli doktorek znowu się nie wyrobi... - pomyślałem z ironią.

Wstałem z ławki.

- No to sobie czekaj. – burknąłem z grymasem, a on tylko zachichotał przez co, aż mnie uderzyło gdzieś w środku. Może i byłem zimnym draniem, ale samo pomyślenie o tym, aby zostawić tego małego samego w parku, gdzie kręcą się różni ludzie, napawało mnie lekkim przerażeniem. Westchnąłem ciężko – Twoim ojcem jest doktor Namikaze? – spytałem  choć doskonale o tym wiedziałem.

Popatrzył na mnie zaskoczony, po czym przytaknął mi szybko.

- Tak! Skąd wiesz, braciszku?! – zawołał ciekawy.

Podrapałem się po włosach.

- Jesteś do niego bardzo podobny – odpowiedziałem. Nawet za bardzo.... – Właśnie miałem iść do szpitala – odetchnąłem kilka razy i zerknąłem na bruneta ze zrezygnowaniem – Chcesz iść ze mną? - zaproponowałem.

Serio! Co się ze mną dzieje od kilku dni?! Normalnie bym to olał, a teraz.... – byłem lekko przerażony własnym zachowaniem.

Jego oczy rozszerzyły się i zaczęły błyszczeć.

Nadzieja jest drugą duszą nieszczęśliwca (NaruSasu) [Stare] (W Trakcie Poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz