Rozdział 17

2K 194 248
                                    


Yo! Nowy rozdział już leci! Nie, to nie fatamorgana...  Serio wstawiłam dziś rozdział, hihi :D Po prostu nie mogłam się powstrzymać.... Tym bardziej przez tą końcówkę w poprzednim... No i zdecydowanie OSTy z Naruto dobrze na mnie wpływają ^^Chciałam wstawić rozdziałek już wczoraj, ale się nie wyrobiłam :O A jak przeczytacie, to zrozumiecie czemu.. ;__;  

Dziękuję za gwiazdki i komentarze pod ostatnim rozdziałkiem. Rety, dziś i wczoraj rano miałam na prawdę miłą pobudkę, i długo nie potrzebowałam na obudzenie się do końca. Wystarczyło, że zobaczyłam ile dostałam powiadomień i za chwilę już siedziałam przy komputerze X3

Mam nadzieję, że rozdział 17 również Wam się spodoba! No to zaczynamy! :D

________


~SASUKE POV~

Stałem w przedpokoju i ze zdumieniem obserwowałem jak policjanci zakuwają w kajdanki Naruto i wyprowadzają go z domu.

- Naruto! - zawołałem za nim i odruchowo ruszyłem w ich stronę.

- Pan Namikaze zostaje zabrany na posterunek policji w celu zeznań w sprawie o molestowanie pacjentów - powiedział jeden z policjantów, a mi to wisiało.

Niech zostawią mojego doktorka w spokoju!

- Ale on nic nie zrobił! - wrzasnąłem szybko.

- To jeszcze się okaże.

W oczach błękitnookiego wciąż widziałem zaskoczenie całą tą sytuacją. Co w tym dziwnego? Przecież nie codziennie zakuwają niewinnego człowieka w kajdanki! Gdzie ci policjanci mają oczy?! Przecież Naruto to chodzący anioł, a nie... Może i zachowuje się czasem dziwnie, i nasza znajomość też zaczęła się w taki sposób, ale nie myślał wtedy o samozadowoleniu! On myślał tylko o mnie! Dla niego zdrowie pacjenta jest najważniejsze. I co? I chcą udupić świetnego lekarza?! Chyba, że ktoś podrzucił mu taką piękną świnię...

O nie, nie ! Nie pozwolę nikomu więzić bezkarnie mojego anioła!

Miałem już zacząć działać, chociaż w sztukach walki byłem kiepski i zaraz by mnie pokonali. Nie obchodziło mnie to. Słowa Naruto skierowane w moją stronę skutecznie mnie zatrzymały:

- Sas... Zaopiekuj się Karu... Ja.. Ja powiem co mam powiedzieć i wrócę. - spojrzał na mnie powoli - Udowodnię im moją niewinność...

- Młotku, a jeśli.. a jeśli nie...? - czułem, że jeszcze chwila i się załamię. Nigdy... Nigdy wcześniej w moim życiu, nie zareagowałem na cokolwiek w taki sposób. Nawet pierwsze dni po śmierci Obito przeżyłem inaczej. Wtedy po prostu się zamknąłem w sobie, a teraz? Teraz działałbym.

- Mądra decyzja, doktorku - zadrwił jeden z mężczyzn.

- Chociaż wątpię, że tak prędko pana wypuścimy. - dodał drugi.

- Naru.. - nie skończyłem bo poszli... Tak po prostu... Zapakowali się do radiowozu i odjechali. - Cholera! - wrzasnąłem i uderzyłem pięścią z całej siły w mur i okazało się to niezbyt mądrą decyzją, bo po chwili odczułem ból. - Spokojnie, Sas... Spokojnie.. Myśl trzeźwo.. - szepcząc te słowa przeczesałem dłonią włoy. Nie mogę tak stać. Naruto w końcu prosił mnie o pomoc w opiece nad Karu... Zostanę z nim i poczekam aż wróci.. Bo wróci, prawda?! - zacząłem panikować.

Gdy się trochę uspokoiłem wróciłem do mieszkania i powędrowałem prosto do drzwi pokoju Hikaru. Tym razem nawet nie zapukałem. Wszedłem od razu, a malec usiadł szybko. Chyba zareagował tak przez moją minę. A może słyszał piękne słowa, które wołałem, gdy byłem na zewnątrz.

Nadzieja jest drugą duszą nieszczęśliwca (NaruSasu) [Stare] (W Trakcie Poprawek)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz