Rozdział 11

3K 172 8
                                    

Tego mi brakowało. Silnych ramion, w których mogłabym się schronić przed światem. Światem pełnym zła i fałszerstwa. Pełnym kłamstw i złudzeń. Potrzebowałam tego bardziej niż czegokolwiek innego. Potrzebowałam jego. Nicka, który mimo wszystko potrafił mnie wysłuchać, wypłakać się. Jeszcze niedawno łączyło nas dziecko, a dziś? Dziś w tym parku, gdy go zobaczyłam czułam jakbyśmy byli sobie obcy.

- Hej, co się stało? - spojrzał na mnie, prosząc o wyjaśnienia.

- Po prostu jestem zdenerwowana tą jutrzejszą rozprawą w sądzie. Facet chce szybkiego załagodzenia sprawy.

Dlaczego nie pytał o dziecko? Dlaczego tego nie zrobił, przecież chciał je mieć! Chyba, że... już nie chciał, a może nie ze mną.

- Przykro mi z powodu wypadku, przepraszam, że nie mogłem być przy tobie.

- Teraz jesteś. - dotknęłam jego dłoni.

- Musisz przechodzić trudne chwile.

- Jestem twarda.

- Nie wątpię, ale cię znam Amy. Dobrze cię znam. - lekko zrzedła mi mina.

- Wypadek jak wypadek. Miliony ludzi je przechodzi. Jak widać jestem cała i zdrowa.

- Na pewno wszystko okay?

- Tak. - odpowiedziałam, "zakładając maskę".

- To mało przekonujące, ale wierzę ci. Jeśli chcesz pogadać to dla ciebie zawsze znajdę czas.

- Dzięki, ty też możesz ze mną pogadać, o wszystkim.

- Jasne, zapamiętam.Właściwie to mam prośbę.

- Jaką?

- Nie uciekaj przede mną. Chcę, by między nami było jak dawniej.

- Okay.

***
Sprawa nie została rozstrzygnięta, ponieważ nie zgodziłam się na warunki jakie mi postawiono. Kiedy tylko zobaczyłam sprawcę ze łzami w oczach podeszłam do niego mimo błagań Jamesa.

- Jak pan może? Jak?

- Nie rozumiem o co pani chodzi.

- Pięćdziesiąt tysięcy?! Ma pan dzieci?

- Tak.

- Ile są warte?

- Są bezcenne.

- No właśnie, a pan mi proponuje pięćdziesiąt tysięcy za moje dziecko. Zdaje sobie pan z tego sprawę? To boli. Czuła pewnie pani radość będąc w ciąży, ja też ją czułam. Jednak jego już nie ma. Nie jestem na pana wściekła za ten wypadek, cholernie boli mnie to, że zakrywa się pan pieniędzmi. Pieniędzmi, które mają być rekompensatą za utratę dziecka. A to nie jest w porządku.

Odeszłam czując ulgę, że wydusiłam to z siebie. Odczułam coś dzięki czemu poczułam się lepiej. O wiele lepiej. Mimo, że nikt nie mógł zwrócić mi życia mojego dziecka to czułam w sobie spokój. Spokój, który był mi potrzebny, by zachować zmysły. Wyszliśmy z sądu. Poprosiłam Jamesa, by nikomu nie mówił o tym co się stało w sądzie, w trakcie wypadku i o samym dziecku. Prosiłam go o zachowanie tajemnicy. Dobrze zdawałam sobie sprawę z tego, że Nick nie wiedział o dziecku albo właśnie to chciał pokazać.

Wróciłam do domu zmęczona. Okropnie bolała mnie głowa. Wzięłam tabletkę i położyłam się do łóżka. Ellie kupiła na mieście coś do jedzenia, ale nie byłam głodna.

Po siedemnastej pojawiła się babcia mojej siostrzenicy. Zasnęłam.

- Amy, wszystko w porządku? - zapytała Clara - babcia Ellie.

- Tak. Gdzie Ellie?

- Poszła do koleżanki. Wiem, że byłam dla ciebie wredna i wyrządziłam ci tyle złego. Zresztą nie tylko tobie, bo i Gwen. Nie ukrywajmy, mój syn też mną gardził. O śmierć Roberta obwiniałam twoją siostrę. To nie było fair. Dopiero teraz po odejściu męża zdałam sobie sprawę jak bardzo obie jesteście dla mnie ważne.

- Po odejściu męża?

- Tak. Miał kochankę od miesięcy. Byłam zaślepiona.

- Bardzo mi przykro.

- Mnie też na początku było, ale nie teraz.

- Bez niego jest pani totalnie inną osobą. Tą fajniejszą. - puściłam jej oczko.

Wypytała mnie o to jak radzę sobie po poronieniu i zapewniła, że zawsze, gdy będę potrzebować pomocy czy rady mogę się do niej zgłosić. Dziwiła mnie ta jej nagła szczerość i zmiana, ale w końcu wyznała prawdę i mogłam mieć pewność, że po części to jej mąż kierował jej życiem. Czasem dokonujemy wyborów, które nie są dla nas korzystne, jednak czasem są one słuszne. Clara wybrała oba wyjścia. Chciałam, by i Gwen usłyszała to ckliwe wyzwanie na jej temat.

Kiedy Clara wyszła nie mogłam powstrzymać łez. Natłok dzisiejszych spraw, do tego jej wyznania sprawiły, że poczułam się jeszcze gorzej. Gdybym tylko wiedziała o tym wcześniej... mogłabym zapobiec tylu wydarzeniom. Mogłabym powstrzymać tyle łez, tyle kłótni. Gdybym tylko wiedziała...

Will you marry me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz