Rozdział 19

3.4K 170 4
                                    

Amy
Obudził mnie telefon, który ciągle dzwonił. Wreszcie podniosłam głowę i spojrzałam na wyświetlacz. Jason. Odebrałam.
ROZMOWA:
- Halo?
- Amy, zaczęło się.
- A co się zaczęło? - zapytałam z powrotem kładąc się na łóżku.
- Katie, zaczęła rodzić.
- Yhym... Rozumiem. -powiedziałam ze spokojem, a w mojej głowie utkwiły dwa słowa, które odbijały się echem... " Zaczęła rodzić" "Zaczęła rodzić". Szybko zerwałam się z łóżka. - Że co? Kiedy?
- Przed chwilą pojechała na salę.
- Będę za dziesięć minut. Ellie! Ellie!
- Co jest? - zapytała przeciągając się.
- Katie, jest w szpitalu. Zamknij dom, ok?
- A mogę jutro, znaczy już dziś nie iść do szkoły?
- Katie porozmawiamy rano, jest druga w nocy. Zadzwoń do mnie, ok? Albo wrócę na chwilę. Chcę być z nią w tym czasie, dobrze?
- Okay. Może jechać z tobą?
Nie, idź spać.
Zarzuciłam na ramiona gruby swetr i pobiegłam do auta. W międzyczasie uderzyło we mnie chłodne i orzeźwiające marcowe powietrze. Wsiadłam i odpaliłam auto. Pojechałam pod wskazany przez Jasona adres. Byłam podekscytowana, ale także przerażona. Kiedy zaparkowałam pobiegłam do środka. W recepcji podałam się jako siostra Katie, bo inaczej nic by mi nie powiedzieli. Wjechałam windą na pierwsze piętro i ruszyłam pod wskazany numer sali porodowej. Przed nią siedział blady jak ściana Jason. Gdy mnie zobaczył wstał. Było z nim jeszcze gorzej niż mi się zdawało. Dłonie trzęsły mu się niemiłosiernie, a z czoła spływało kilka kropel potu. Z moją przyjaciółką było wszystko okay. Byliśmy przygotowani na jeszcze kilka godzin czekania. Po siódmej rano wyszedł lekarz i z uśmiechem oznajmił, że z żoną i córką wszystko w porządku.
Pojechałam do domu i pogadałam z Ellie na temat szkoły. Pozwoliłam jej zostać w domu w zamian za posprzątanie i ugotowanie obiadu.
Gdy wróciłam do szpitala, Katie trochę odpoczęła. Weszłam do nich. Jason nosił małą na rękach.
- Amy, bo my chcieliśmy cię o coś zapytać. Zostaniesz chrzestną małej?
- Oczywiście, że tak.
Spytałam czy mogę wziąć ją na ręce, kiedy się zgodzili ułożyłam ją sobie na rękach i wpatrywałam w niebieskie oczy dziewczynki.
- Jak jej na imię?- spytałam przypatrując się jej.
- Judy. - zamarłam. Spojrzałam na Katie z łzami w oczach.
- Jeśli nie chcesz imię możemy zmienić. - dodała pospiesznie.
- Nie, ale... dlaczego akurat Judy?
- Pomyślałam o tym wspominając twoją mamę. Zrobiła dla mnie ogromnie dużo. Pamiętasz jak kiedyś mama musiała wyjechać podczas mojego występu?
- Tak.
- Zamiast niej pojawiła się Judy. Po nim przytuliła mnie mocno i powiedziała, że mama bardzo mnie kocha i chciałaby tu być, ale nie może. Powiedziała, że ja byłam najlepsza. A potem we trzy poszłyśmy na lody.
Pamiętałam to jakby to wydarzyło się wczoraj. To było w pierwszej klasie podstawówki. Katie chodziła na balet i od czasu do czasu miała występy . Jeden przypadł wtedy gdy jej mama musiała pilnie wyjechać i wtedy razem z mamą tam poszłyśmy. Pamiętam jak namawiała mnie na to, żebym i ja zaczęła na niego chodzić, lecz za wszelką cenę nie chciałam się zgodzić.
Wydawało mi się jakbym zauważyła na twarzy małej lekki uśmiech.
- Będę zaszczycona jeśli mała będzie nosiła imię mojej mamy. Jesteś prześliczna, Judy.
Po powrocie do domu poczułam ukłucie zazdrości. Zapragnęłam dziecka.
***
- Tak. Proszę kupić bukiet ulubionych kwiatów narzeczonej i zrobić dla niej kolację. Zabrać ją do restauracji lub urządzić piknik. Tylko wy dwoje. No i potem prosi pan ją o rękę.
- Wydaje się proste.
- Bo takie jest. Zapraszam także na ustalenie terminu ślubu. - powiedziałam.
- Na pewno się do pani zgłosimy.
Zadzwoniła Katie ze szpitala. Wszystko było z nimi w porządku i po weekendzie wychodzą do domu. Powiedziała także, że jak wróci to prześle mi kilka projektów. Ja z kolei zadeklarowałam się, że wpadnę do nich w następnym tygodniu. Odłożyłam segregator na półkę i przyszedł Nick z czerwoną różą w dłoni. Pocałowałam go namiętnie. Zapomniałam, że dziś minął rok odkąd spotkaliśmy się w kwiaciarni. Byłam poruszona tym, że pamiętał.
Wieczorem wybraliśmy się na kolację. Rozmawialiśmy o tym jak minął nam dzień i takie tam. Był u Katie w szpitalu, był zachwycony małą. Pojechaliśmy do niego. Koło południa Nick pojechał po Ellie. Chciałam z nią szczerze pogadać.
- Ellie, kochanie... Chodzi o to, że ja i Nick... jesteśmy razem.
- Wiedziałam. Bardzo się cieszę.
Potem przyjechali jego dziadkowie.
- Och, moja piękna. - Powiedziała babcia i mnie uścisnęła. - Jak ja za tobą tęskniłam. Ach, a kim jest ta śliczna młoda kobieta podobna do mojej kochanej Amy? Córka? Siostra? - wypytywała Lidia.
- Moja siostrzenica, Ellie.
- Miło cię poznać Ellie. Ojejciu, mój wnusiu jak ty schudłeś.
- W takim razie zapraszam do stołu, cześć dziadek.
- Cześć, uważaj, bo babcia cię dziś podtuczy. - zaśmiał się.
Śmialiśmy się do łez dzięki żartom Henry'ego. Lidia pomogła mi posprzątać po obiedzie. Ukroiłyśmy ciasta i zrobiłam coś do picia. Ponownie zasiedliśmy przy stole.
- Amy, jesteś prawnym opiekunem Ellie?
- Tak.
- A co z rodzicami?
- Moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Prawie półtora roku temu. - odpowiedziała El, a ja dotknęłam jej dłoni pod stołem.
- Przepraszam, nie wiedziałam.
- Nic się nie stało. Mimo, że ich już nie ma to mam przynajmniej ciocię, która jest niezastąpiona.
- Pięknie, że tak o niej mówisz. - Lidia uśmiechnęła się do mojej siostrzenicy. - Jennifer znów wyjechała?
- Nie, rozwodzę się z nią.
- Cholera jaka ulga. - rzuciła babcia, a my wszyscy się roześmialiśmy.
- No i posłuchałem cię babciu, bo ja i Amy jesteśmy razem.
- Niech was uściskam moje dzieci.
Zostali jeszcze dwie godziny.
- Jesteś przecudowną dziewczyną, Ellie. - powiedziała Lidia tuląc siostrzenicę.
***
- Chyba polubili Ellie. - szepnęłam, spoglądając na Nicka.
- Na pewno.
- Uwielbiam ich. - powiedziałam.
- Nie zamieniłbym ich na nikogo innego. - odparł, a ja oparłam podbródek na jego klatce piersiowej. - Powiedz mi lepiej jak z babcią Ellie. Wszystko okay?
- Tak, zmieniła się przez rozstanie z mężem. Stała się... całkowicie inna.
- Może to tylko pozory.
- Nie sądzę.
- Masz ogromną wiarę w ludzi i bez względu na to co Ci zrobili potrafisz im wybaczyć, a nawet pomóc.

Will you marry me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz