Rozdział 27

3K 158 2
                                    

Nick

Czwartkowy poranek nie należał do najprzyjemniejszych. Czuć było w domu napięcie. Odwiozłem najpierw Ellie, a potem Amy do pracy.

Skończyłem właśnie nagrywanie, wyrzuciłem pewne sceny. Teraz zajmował się wszystkim montażysta. Dziś miałem zobaczyć efekt końcowy. Premiera miała odbyć się za dwa tygodnie. Czekały mnie jeszcze zabranie się za zrobienie reklam i promocji filmu.

Amy

Czwartek. Czwartek. Czwartek. Nie słyszałam nic, oprócz tego jaki mieliśmy dziś dzień. Z jednej strony byłam zdenerwowana, a z drugiej zniecierpliwiona.

Wróciłam do domu wcześniej, ku mojemu zdziwieniu Nick też już tam był. Poszliśmy poleżeć i trochę się rozluźnić, lecz to nie pomogło. Zachmurzyło się i chyba zapowiadało się na deszcz. Zasnęliśmy. Kiedy się obudziliśmy postanowiliśmy pojechać do marketu. Gdy otworzyłam drzwi na wycieraczce leżała róża... CZARNA RÓŻA!!! Była przecięta na pół. Po moim policzku spłynęła słona łza. Podniosłam leżącą obok kartkę. Przeczytałam jej zawartość.

- Kurwa! - rzucił Nick.

- Nick, ja... Ja muszę coś załatwić. Wyrzuć ją zanim El wróci.

Wsiadłam do samochodu i pognałam na miejsce spotkania. Zjechałam w ulicę oddaloną od centrum, którą mało kto jeździł. Nagle zauważyłam, że hamulec nie działał. Wpadłam w panikę, lecz zachowałam zimną krew. Użyłam do hamowania hamulca ręcznego i otworzyłam jedne z przednich drzwi, co również pomogło zmniejszyć drogę hamowania. Udało mi się zjechać na pobocze, zadzwoniłam do Nicka. Przyjechał natychmiast.

- Mogłaś zginąć! Kto wpada na pomysł z hamulcami! Amy, wiesz kto to?!

- Muszę jechać. - w tej chwili podjechał także Gus.

- Co się stało, stary?

Ruszyłam i jechałam dalej. Zatrzymałam samochód przed małym domem, weszłam do środka.

Jennifer siedziała na werandzie.

- Jennifer, mam dość. Czego ode mnie chcesz?

- Dobrze wiesz czego. Nicolasa.

- Ale...

- Zabrałaś mi go! Jak mogłaś?! Odkąd pojawiłaś się w naszym życiu... Zawsze się tobą zachwycał. Ja schodziłam na bocznym tor i byłam tą złą. - powiedziała przez łzy.

- Nie. Zawsze byłaś dla niego ważna. Kochał cię, a ty wbiłaś mu nóż w plecy.

- Musiałam jakoś wspiąć się po szczeblach kariery.

- To nie był najlepszy pomysł. Po co były te kwiaty? Te hamulce to też twoja sprawka?

- Tak, chciałam, żebyś poczuła jak to jest się bać. Chciałam żebyś zginęła, ale...

- Nigdy nie będziemy najlepszymi przyjaciółkami. Ale mogę pomóc ci zacząć od nowa. Nicolas kocha mnie, a ja jego. Daj spokój Jennifer, zasługujesz na kogoś kto będzie cię kochał, a nie na osobę, która będzie tęsknić za kimś innym.

- Co tu się kurwa dzieje?! Jennifer?! Amy?! Co to ma do cholery znaczyć?!

- Nick, przestań. - poprosiłam, lecz on jeszcze bardziej się uniósł.

- To ty majstrowałaś przy hamulcach?! - opuściła głowę. - Popierdoliło cię! Mogłaś ją zabić! Co ty do jasnej cholery wyprawiasz Amy?! Mało co cię nie zabiła, a ty tak spokojnie z nią rozmawiasz!

- Przestań! Jestem na nią potwornie wściekła, ale ona też coś przeszła. Jej rodzice...

- Bronisz jej?

- Nick wyrządziła tobie tyle złego, ale każdy zasługuje na drugą szansę.

- Nick, naprawdę was przepraszam. Matka poleciła mi, żebym zamiast ciebie zajęła się Amy.

- Dobra, ale nie rób więcej takich rzeczy. Kocham ją i nie zamierzam z niej rezygnować. - delikatnie się uśmiechnęłam. - A z tobą policzę się w domu. - zwrócił się do mnie, puścił mi oczko. Podeszłam do Jennifer. Odgarnęłam jej włosy z twarzy.

- Pomogę ci.

***

- Uważam, że robisz źle, Amy. - powiedział Nick. - Mam na myśli nie zgłaszanie na policję tego incydentu z hamulcami jak i z kwiatami. W dodatku chcesz pomóc jej wyjść na prostą. To nie jest dobry pomysł.

- Kochanie...

- Będziesz żałować, że mnie nie posłuchałaś.

***
A Wy jak sądzicie? Amy zrobi dobrze pomagając swojej oprawczyni?

Will you marry me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz