Rozdział 6

3.1K 186 6
                                    

Nick

Amy nic się nie zmieniła, może poza charakterem. Ale tylko trochę. Była ciągle tą samą kobietą, która zawróciła mi w głowie bardziej niż nie jedna. Miała w sobie coś, co ciągnęło mnie do niej. Nikt nie mógł się jej równać, nawet moja żona. Ona była jedyna, która działała na mnie w ten niewiarygodny sposób. Kochałem ją, ale pozwoliłem jej odejść. Dokonałem wyboru. Czy był słuszny? Nigdy nie będę w pełni zadowolony z tego, że pozwoliłem jej zniknąć z mojego życia. Zawsze była jego częścią i na zawsze tak pozostanie. Jakaś cząstka jej zawsze pozostanie ze mną. Na samą myśl o niej czułem ból w sercu.

Spotkaliśmy się znów, znów w tym samym miejscu. Wyglądała jeszcze piękniej. Lecz znów pozwoliłem jej się ode mnie oddalić. Nie odbierała ode mnie telefonu, w pracy też mówili, że jej nie ma. Ukrywała się przede mną. Ale dlaczego? Co takiego jej zrobiłem?

- Nicolas, dołóż sobie pieczeni.

- Ograniczamy jedzenie mięsa. - wtrąciła się Jennifer.

- A to niby dlaczego?

- Ostatnio mu się przytyło.

- Jennifer, daj spokój. To facet, musi jeść. - dodała babcia.

- Mój facet. - rzuciła moja żona.

- Niestety. - mruknęła babcia.

- Słucham?! - poderwała się Jenn.

- Niestety to z tobą się ożenił. 

- Nick! - krzyknęła moja żona. 

- Przestańcie, chciałem w spokoju zjeść kolację.

- Ty jesteś śmieszny! - oburzyła się.

- Jennifer, usiądź.

- Ja wychodzę!

- Droga wolna. - dodała babcia i zaśmiała się pod nosem.

- Babciu... - westchnąłem.

- No co, skarbie? Nikogo w swoim domu nie trzymam na siłę.

- Kochanie. - wtrącił się dziadek.

- Wychodzę!

- Dziękuję za kolację, była pyszna. Pa.

- Trzymaj się wnusiu!

Wsiedliśmy do auta. Jennifer jak zawsze zaczęła swoje wywody na temat moich dziadków. Nienawidziłem tego, ale nie miałem ochoty na kłótnię. Przypomniałem sobie wtedy spotkanie Amy z nimi. Była dla nich przemiła, a potem jeszcze ta kolacja, na której śmialiśmy się do łez. 

- Nic nie powiesz?! - rzuciła nagle, gdy wysiadaliśmy.

- A co mam powiedzieć?

- Że powinni mnie przeprosić. 

- Kochanie, dajmy spokój, hm? - dotknęła mojego policzka.

- No dobrze. 

***

- Gdzie zgubiłeś żonę? - zapytałem brata.

- Wyszła do przyjaciółki. A ty?

- Jennifer jest u rodziców, jej matka dramatyzuje. - przewróciłem oczami i wziąłem na ręce Davida.  

 - Zasnął, zanieść go do sypialni?

- Tsaaa... Idziesz ze mną na taras?

- No. 

Wyjął paczkę papierosów, wyjął jednego i odpalił. Podniosłem ją ze stołu, wyciągnąłem jednego i zaciągnąłem się. 

- Skoro palisz to oznacza coś poważnego. Więc co się stało?

- A jak sądzisz? Kolacja u dziadków. Humorki Jennifer.

- Kolejna kłótnia?

- Dokładnie, mam tego dość.

- Pogadaj z Jenn, może coś wskórasz.

- Może.

Will you marry me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz