Rozdział 33

2.8K 158 3
                                    

Nick

- To jakiś żart. - powiedziała Amy bardziej do siebie niż do mężczyzny siedzącego naprzeciw jej. - Proszę wyjść i więc tu nie wracać! - rzuciła kipiąc ze złości.

- Nie dam za wygraną. -dodał łapiąc za klamkę.

- Jest pan bezczelny.

- Twoja firma i tak niedługo upadnie, a nawet jeśli nie to twoi pracownicy i tak zrrezygnują z pracy u ciebie. - podszedłem do niego, złapałem za marynarkę. Otworzyłem drzwi.

- Wypieprzaj i dla twojego dobra nie pokazywałbym się tutaj więcej.

- Grozisz mi? Pójdę z tym do sądu! Puść mnie!

- A idź. Droga wolna. - dodałem ze spokojem, choć w środku byłem kłębkiem nerwów. - No już cię tu nie ma. - warknąłem zamykając mu drzwi przed nosem.

Amy siedziała na krześle. Miałam pochyloną głowę. Podszedłem bliżej i przytuliłem ją.

- Nie martw się kotek. Wszystko będzie dobrze, a ten gnojek to... Zazdrości ci i tyle.

- Nick, a jeśli on ma rację... Ludzie zaczną odchodzić i...

- Nie odejdą, a jeśli już to nie żałują. Jesteś świetną szefową.

- Mówisz tak, bo jesteś moim narzeczonym.

- Nie, naprawdę tak jest. Zmieniając temat to może pomyślelibyśmy o naszym ślubie. Za trzy miesiące? - zaproponowałem.

- Tak szybko?

- Nie ma co zwlekać. Kochamy się i...

- Dopiero co wziąłeś rozwód. Nie przeraża cię wizja ponownego małżeństwa?

- To co innego. Ciebie kocham na sto procent, a w przypadku Jennifer tak nie było.

- Właśnie, odzywała się do ciebie?

- Nie, dzwoniłem do niej, ale nie odbierała. Przelałem jej połowę pieniędzy za mieszkanie.

- Dziwne.

- Jedziemy do domu, wyglądasz na wykończoną.

- Mogę na chwilę. - spytała Maggie.- Dzwoni Cara i prosi o rozmowę z tobą. Po jej głosie wywnioskowałam, że jest w złym humorze. Prosi o wideorozmowę.

- Dobra, powiedz jej, że Nicolas Clarke będzie obecny przy rozmowie.

- Okay. Za pięć minut? - pokiwała głową.

Wyjechaliśmy windą i weszliśmy do sali konferencyjnej. Ustawione były już dwa krzesła przed ogromnym ekranem. Zajęliśmy miejsca, po kilku sekundach pojawiła się Cara. Spojrzała na nas gniewnym spojrzeniem.

- Możecie mi powiedzieć co się u was do cholery dzieje?! - wykrzynęła, spojrzałem na narzeczoną, której mina nie wyrażała żadnych uczuć.

- O co ci chodzi? - zapytała ze spokojem.

- O co? Amy ty za kilka tygodni masz pokaz, a w twojej firmie jest bajzel! Jestem w Nowym Jorku, a ty w Los Angeles, wiecie ile to kilometrów!

- Cara, do czego ty w ogóle zmierzasz? - ponagliła ją Amy.

- Ludzie zaczną gadać, dowie się prasa i...

- Cara to moja firma i nic ci do tego. Mam gdzieś co będą gadać ludzi czy prasa znajdzie ciekawy temat do artykułu. Mam. To. Gdzieś. Rozumiesz?

- Chcesz zniszczyć nasz pokaz?! - Amy wstała i wyszła. - Ehhhh... Nicolas przemów jej do rozsądku.

- Moim zdaniem Amy ma rację, ale ty też poniekąd. Jest w firmie niezły dym, to prawda, ale nie możesz jej posądzać od razu o zepsucie pokazu.

- Przepraszam, poniosły mnie nerwy. Może nie powinnam tak na nią naskakiwać.

- Pogadam z nią, cześć.

***
Niestety opuściła mnie wena 😕 Trzymajcie kciuki, by powróciła... Powoli zbliżamy się do końca

Will you marry me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz