Nick
- To jakiś żart. - powiedziała Amy bardziej do siebie niż do mężczyzny siedzącego naprzeciw jej. - Proszę wyjść i więc tu nie wracać! - rzuciła kipiąc ze złości.
- Nie dam za wygraną. -dodał łapiąc za klamkę.
- Jest pan bezczelny.
- Twoja firma i tak niedługo upadnie, a nawet jeśli nie to twoi pracownicy i tak zrrezygnują z pracy u ciebie. - podszedłem do niego, złapałem za marynarkę. Otworzyłem drzwi.
- Wypieprzaj i dla twojego dobra nie pokazywałbym się tutaj więcej.
- Grozisz mi? Pójdę z tym do sądu! Puść mnie!
- A idź. Droga wolna. - dodałem ze spokojem, choć w środku byłem kłębkiem nerwów. - No już cię tu nie ma. - warknąłem zamykając mu drzwi przed nosem.
Amy siedziała na krześle. Miałam pochyloną głowę. Podszedłem bliżej i przytuliłem ją.
- Nie martw się kotek. Wszystko będzie dobrze, a ten gnojek to... Zazdrości ci i tyle.
- Nick, a jeśli on ma rację... Ludzie zaczną odchodzić i...
- Nie odejdą, a jeśli już to nie żałują. Jesteś świetną szefową.
- Mówisz tak, bo jesteś moim narzeczonym.
- Nie, naprawdę tak jest. Zmieniając temat to może pomyślelibyśmy o naszym ślubie. Za trzy miesiące? - zaproponowałem.
- Tak szybko?
- Nie ma co zwlekać. Kochamy się i...
- Dopiero co wziąłeś rozwód. Nie przeraża cię wizja ponownego małżeństwa?
- To co innego. Ciebie kocham na sto procent, a w przypadku Jennifer tak nie było.
- Właśnie, odzywała się do ciebie?
- Nie, dzwoniłem do niej, ale nie odbierała. Przelałem jej połowę pieniędzy za mieszkanie.
- Dziwne.
- Jedziemy do domu, wyglądasz na wykończoną.
- Mogę na chwilę. - spytała Maggie.- Dzwoni Cara i prosi o rozmowę z tobą. Po jej głosie wywnioskowałam, że jest w złym humorze. Prosi o wideorozmowę.
- Dobra, powiedz jej, że Nicolas Clarke będzie obecny przy rozmowie.
- Okay. Za pięć minut? - pokiwała głową.
Wyjechaliśmy windą i weszliśmy do sali konferencyjnej. Ustawione były już dwa krzesła przed ogromnym ekranem. Zajęliśmy miejsca, po kilku sekundach pojawiła się Cara. Spojrzała na nas gniewnym spojrzeniem.
- Możecie mi powiedzieć co się u was do cholery dzieje?! - wykrzynęła, spojrzałem na narzeczoną, której mina nie wyrażała żadnych uczuć.
- O co ci chodzi? - zapytała ze spokojem.
- O co? Amy ty za kilka tygodni masz pokaz, a w twojej firmie jest bajzel! Jestem w Nowym Jorku, a ty w Los Angeles, wiecie ile to kilometrów!
- Cara, do czego ty w ogóle zmierzasz? - ponagliła ją Amy.
- Ludzie zaczną gadać, dowie się prasa i...
- Cara to moja firma i nic ci do tego. Mam gdzieś co będą gadać ludzi czy prasa znajdzie ciekawy temat do artykułu. Mam. To. Gdzieś. Rozumiesz?
- Chcesz zniszczyć nasz pokaz?! - Amy wstała i wyszła. - Ehhhh... Nicolas przemów jej do rozsądku.
- Moim zdaniem Amy ma rację, ale ty też poniekąd. Jest w firmie niezły dym, to prawda, ale nie możesz jej posądzać od razu o zepsucie pokazu.
- Przepraszam, poniosły mnie nerwy. Może nie powinnam tak na nią naskakiwać.
- Pogadam z nią, cześć.
***
Niestety opuściła mnie wena 😕 Trzymajcie kciuki, by powróciła... Powoli zbliżamy się do końca
CZYTASZ
Will you marry me?
RomanceCiąg dalszy "Marry me". Amy próbuje żyć tak jak kiedyś, lecz nie odnajduje się w nowym mieście, poza tym jej siostrzenica wróciła do LA. Postanawia wrócić. Nick, ma żonę, ale czy jest naprawdę z nią szczęśliwy? Czy znów się spotkają? Zapraszam se...