Rozdział 15

3.5K 162 9
                                    

Amy

Nick wrócił wcześniej niż planował, powiedział mi, że między nim a Jennifer wszystko wyjaśnione. Wyjechała na jakiś pokaz. On natomiast prawie wcale się nie odzywał. Trochę mnie to martwiło, ale nie chciałam nalegać. Wiedziałam, że gdyby chciał sam by mi o tym powiedział. 

- Jak będziesz wracać to zrób zakupy. 

- Okay, lecę się szykować. Mam nadzieję, że przekonam tych gości, żeby sfinansowali nam pokaz.

- Na pewno się zgodzą.

Postanowiłam postawić na elegancję, ale nie tylko. Wyjęłam czarną spódnicę sięgającą lekko przed kolano i białą koszulę z ogromnym dekoltem. Do tego wysokie szpilki. Włosy estetycznie spięłam. Umalowałam się delikatnie. Zabrałam teczkę z dokumentami z sypialni i zeszłam na dół.

- I jak? – zapytałam.

- Ciociu, a ty tam idziesz, żeby... - zbliżyłam się.

- Ich przekonać. – pocałowałam ją w czoło. – Trzymaj kciuki.

***

Weszłam do firmy na trzęsących się nogach. Zdjęłam szpilki, bo były cholernie wysokie i ledwie w nich szłam. Próbowałam opanować zdenerwowanie, ale to było silniejsze. Musiałam ich przekonać. Po prostu musiałam. Zobaczyłam na korytarzu czekających na mnie Katie i Nicolasa. Opanowałam nerwy. Przywitałam się. 

- Amy, już czekają.

- Gdzie?

- W konferencyjnej numer trzy.

- Dzięki, Katie.

- Dasz radę. Cała firma to wie no i my oczywiście. 

Miałam dość pieniędzy, by wystarczyło na naprawę dachu czy innych pomieszczeń, ale wtedy musiałabym odwołać pokaz. Nie chciałam prosić Cary o kolejną pomoc. Założyłam buty, strzepałam niewidzialne paproszki ze spódnicy i weszłam.

- Dzień dobry. – powiedziałam wchodząc do pomieszczenia, w którym przebywało czterech mężczyzn.

- Dzień dobry.

- Jest pani spóźniona. – poczułam jak serce przyspiesza swój rytm, wzięłam wdech i spojrzałam na zegarek na swoim ręku.

- Nie, proszę pana. Jestem trzydzieści sekund przed czasem.

- Moim zdaniem powinna pani być tu już pięć minut przed nami. – odezwał się ten sam.

- A moim zdaniem pan powinien pozwolić dojść mi do słowa, a nie wytykać moje błędy, które nawet nie są błędami, lecz pana wyimaginowanymi problemami. Dziękuję. Więc na początek pokażę panom prezentację dzięki, której mniej więcej przybliżę jak będzie wyglądać przebieg pokazu. Zaczynamy.

Po skończeniu prezentacji dodałam:

- Rozdam panom szczegóły. Z mody ślubnej damskiej będzie razem czterdzieści fasonów sukni, natomiast w modzie męskiej tylko osiem. Będzie to podzielone na cztery pory roku. Zapewniam panów, że każda pora roku będzie inna i zaskakująca.

- Zobaczymy albo i nie. – wyszczerzył się ciągle ten sam facet co wcześniej.

- Ja panu nie przerywałam.

- Tylko, że pani nas potrzebuje i każdy z nas powinien wyrażać swoje zdanie. – powiedział inny.

- Dokładnie. – dodał kolejny.

- Mam dość! Ja produkuję się tu już od prawie cholernej godziny, a wy tylko siedzicie i zapisujecie sobie jakieś durne uwagi. Nawet nie próbujecie skupić się na tym o czym mówię!

- To pani potrzebuje nas, a nie my pani.

- Jesteście bezczelni! I wiecie co... Wcale was nie potrzebuję! A skoro zaczynamy być tak ze sobą szczerzy to proszę bardzo. Jesteście aroganckimi, egoistycznymi facetami, którzy sądzą, że są taką cudowną pomocą i nikt bez was nie da rady. Gówno prawda! Jesteście tylko i wyłącznie idiotami, którzy sądzą, że są lepsi niż ja czy cała moja firma albo choćby ktokolwiek inny. Nigdy nie dalibyście rady odnowić tego rozpieprzonego budynku i zacząć wszystkiego od początku. Jestem pewna, że na tych stanowiskach nigdy byście się nie znaleźli, gdyby nie znajomości. A ja własnymi rękoma złożyłam ten stół, przy którym siedzi banda debili! Śmiać mi się chce gdy na was patrzę. – zaśmiałam się pod nosem i zaczęłam zbierać materiały pomocnicze. Jeden z nich chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam. – Zamknij się już. Masakra i wy nazywacie się mężczyznami? Idioci... 

- Wypraszam sobie.

- Hhahahah, rozpieprzacie system chłopaki. Ma może któryś z was żonę, dzieci? Nikt? I się nie dziwię, która by chciała mieć takiego ciotę w domu. Masakra, kurwa.

- Pięć tysięcy dolarów.

- Żartujesz sobie ze mnie? Pięć tysięcy to ty sobie możesz w dupę wsadzić! Żegnam. – powiedziałam trzaskając drzwiami.

- I jak? – zapytała Katie.

- Daj spokój, to idioci. Banda debili! Przepraszam was jeszcze na minutkę. - otworzyłam szeroko drzwi i rzuciłam: - Jesteście do niczego! Jeszcze się zdziwicie, że ten pokaz się odbędzie i będziecie mieli żal tylko i wyłącznie do siebie. Dziękuję za uwagę! - zatrzasnęłam za sobą drzwi, zrzuciłam szpilki i wybiegłam z firmy. 

Wsiadłam do auta i pojechałam do domu. Rzuciłam wszystko w kąt. Otworzyłam półkę z alkoholami i nalałam sobie lampkę wina, którą wypiłam na raz. Potem kolejną i jeszcze jedną. Wyciągnęłam wódkę. Zdjęłam ubrania i pociągnęłam duży łyk z butelki. 

Na koncie zostało mi tylko dziesięć tysięcy. Dwadzieścia przelałam dla Ellie na studia i przyszłość. Kolejne dziesięć przesłałam do fundacji. Zostało mi tylko jedno wyjście. Wziąć kredyt. Co tym samym równałoby się kolejnym problemom finansowym, a nawet tratą domu czy firmy.   

Kolejny łyk wódki. Byłam skończona. Mój telefon zaczął dzwonić. Wzięłam go do ręki i rzuciłam o podłogę. Spojrzałam na siebie w lustrze. Siniaki i rany z wypadku powoli się goiły, ale nadal je widziałam. Nadal szpeciły moje ciało. Zapięłam starą koszulę. Zakrywała ledwie tyłek. Rozrzuciłam wsuwki z włosów. Weszłam do łazienki i rzuciłam wszystko z umywalki. Poszłam do kuchni złapałam kieliszek i rzuciłam nim o podłogę. Szkło rozprysło się na płytkach w drobny mak. Następna była szklanka. Osunęłam się, siadając na podłodze i zaczęłam płakać. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje. Upiłam kolejny łyk. Położyłam butelkę, a ona się przewróciła. Dostrzegłam większy kawałek szkła. Na myśl przyszło mi tylko jedno rozwiązanie. Trzymałam już je w dłoni, gdy spojrzałam na zdjęcie Gwen, Roberta i małej Ellie. Ellie!

Co ty robisz do cholery! Myśl o Ellie! Nie może zostać sama! 

Krew dudniła mi  uszach. Szkło tkwiło w mojej trzęsącej się prawej dłoni tuż przy żyle gotowe zadać cios. Nie słyszałam nic. Poczułam krew. Wbiłam sobie paznokcie w wewnętrzną część lewej ręki. Byłam blisko, blisko wymierzenia sobie końca. 

***
Jest i kolejny. Przepraszam za utrudnienia względem rozdziału 14... Mam nadzieję, że z tym będzie wszystko w porządku 😂 Miłego czytania kochani 😘📖

Will you marry me?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz