Siedziała na podłodze napięta niczym struna. Nie ruszyła się z miejsca od momentu, w którym zobaczyła tą przeklętą twarz na ekranie telewizora. Ktoś rozmawiał. Ktoś siedział koło niej. Ktoś nawet pozbył się stłuczonej karafki. Ale kto i kiedy? Nie potrafiła odpowiedzieć, bo nawet nie zauważyła tego. Jej umysł był otępiały. Jakby oderwał się od jej ciała i ukrył się w bezpiecznym miejscu, z dala od tego całego szaleństwa. Chociaż może nie całkiem, bo gdzieś, brzegiem świadomości czuła ciepłe dłonie Hope, które masowały jej ramiona. Zdawała sobie też sprawę z obecności Francesco, który podniesionym głosem domagał się wyjaśnień od policjantów. Herbata, przyniesiona przez Briana parzyła jej lodowate ręce. Ale to wszystko było jakby obok. Jej oczy widziały ich wszystkich, ale nie słyszała ani jednego słowa przez nich wypowiedzianego. Coś powstrzymywało ją przed powrotem do tego miejsca i zmierzenia się z prawdą.
Bo prawda ją przerażała: Była następną ofiarą szaleńca, który chciał ją zgwałcić i przerobić jej ciało na steki.
Była sparaliżowana strachem, a świadomość zamknęła się w bezpiecznym bunkrze nieobecności. I mimo wszystko, jakaś jej część chciała się śmiać.
„Oczywiście, to musiało przydarzyć się mnie. Megara Nauman, dziewczyna, z której los robi sobie jaja, miło poznać.”
Fortuna kołem się toczy, tak mawiają. Ale w jej przypadku to przysłowie nabierało dosłownego, nowego znaczenia. Za każdym razem, gdy udało jej się coś osiągnąć, zdobyć pracę, zbudować pozycje na uczelni, następowało ogromne trzęsienie ziemi i niszczyło to wszystko. I czuła się już zmęczona. Tak cholernie zmęczona ciągłym podnoszeniem się i byciem tą silną, dzielną, byciem tą dziewczyną, która zawsze sobie dawała radę. Nie mogła tak dłużej. Nie chciała. Jedyne czego pragnęła to położyć się na drewnianej podłodze, zasnąć i obudzić się gdy to wszystko minie, a świat na powrót będzie piękny.
-Jak to „policja nie może ustalić” gdzie ten sukinsyn jest?! – Podniesiony głos przyjaciela wyciągał ją z otępienia. Powoli wynurzała się na powierzchnie świadomości i każde wychodzące z ust Vegi słowo docierało do niej coraz wyraźniej. – Pieprzony kryminalista lata sobie po ulicach San Francisco, może w każdej chwili zabić Meg, a wy nie możecie, kurwa, ustalić gdzie on jest?!
-Proszę się uspokoić… - Uniesione w uspokajającym geście ręce funkcjonariusza tylko bardziej rozsierdziły Francesco, który z miną mordercy wyminął bar i staną tuż przed nim.
-Jakim cudem mam się uspokoić, kiedy moja przyjaciółka ze strachu kuli się pod ścianą i nie może wrócić do domu, a wy nie możecie popaprańca złapać, bo nie wiecie gdzie jest!
-Ja-jak to nie mogę wrócić do domu? – Usłyszała swój roztrzęsiony głos, który ledwo przedarł się przez jej zaciśnięte gardło. Jej oczy błądziły od Vegi, do funkcjonariusza i z powrotem. Wyglądała bezbronnie i niezdarnie, ale miała to gdzieś. Chciała wiedzieć, czemu nie może wrócić do domu. Do swojego bezpiecznego, ciepłego, cholernego łóżka.
-Już wyjaśnialiśmy, John Keyens znany jest z tego, że precyzyjnie wybiera ofiary. Nie możemy wykluczyć, że śledził panią od kilku dni. I, oczywiście, istnieje możliwość, że obserwuje pani dom, zna rozkład dnia…
Chociaż głos funkcjonariusza był spokojny, wyjaśniający, a spoglądał na nią łagodnie, Meg pragnęła się rozpłakać. Myśl, że ten zboczeniec mógł sobie wybrać ją pod wpływem chwili była przytłaczająca, ale to że ją obserwował, że wybrał sobie ją jedną, jedyną spośród wszystkich kobiet była nie do zniesienia.
To było dla niej za wiele, nie opierała się już dłużej przerażającemu zimnu i pozwoliła mu się pochłonąć. Świat zawirował i jej oczy zasłoniła ciemność. Jej świadomość zamknięta w bunkrze zatrzasnęła drzwi i wyrzuciła klucz, zdmuchnęła świeczkę i w kącie kołysała się w przód i w tył.
CZYTASZ
Last Direction
FanfictionKochała go nie dlatego, że jego słowa były muzyką dla jej uszu. Kochała go dlatego, że samo brzmienie jego imienia spychało wszystkie jej demony w mrok. Sukces nie może być miarą szczęścia. Oboje się o tym przekonali. Co przyjdzie ze spotkania Harr...