13. Feeling Sorry (3)

160 10 0
                                    

Odchyliła się na krześle próbując zwiększyć przestrzeń między sobą a tym wariatem. Dzięki kajdankom nie mógł dosięgnąć jej fizycznie, ale wykorzystywał swój hipnotyzujący głos, by uderzyć w nią psychicznie. Z całych sił starała się nie wpaść w tą pułapkę, którą na nią skrupulatnie zastawiał. Chciał skupić całą jej uwagę tylko na sobie i odwieźć jej uwagę od czegokolwiek innego. Byłby głupcem, gdyby sądził, że przyszła się z nim spotkać dla przyjemności. Raporty policyjne świadczyły o nieprzeciętnej  inteligencji tego człowieka, więc mogła spokojnie założyć, że wie po co tu jest. Musiał zdawać sobie sprawę, że jedyne czego ona od niego chce, to by przyznał się do pozostałych zabójstw.

-I co ci to dało, Keynes? I tak ci się wymknęłam. Cokolwiek roiłeś sobie w głowie już przeszło do historii. Spójrz tylko na siebie – siedzisz przykuty do stołu, kiedy ja umawiam się z uroczymi mężczyznami, którym pozwalam się dotykać, o czym możesz tylko marzyć. –  Ćwiczyła te wszystkie zdania przed lustrem i tylko dzięki temu jej głos się nie trząsł, i również dzięki temu udało się jej utrzymać oczy w jednej linii z jego.

Johnowi nie podobała się myśl, że ktoś inny mógłby jej dotykać. Cały się szarpnął, a przez głowę Meg przeszła myśl, że kajdanki mogą go nie utrzymać. Tak samo jak przymocowany do betonowej podłogi stół. Kiedy opadł z powrotem na krzesło, przez chwilę – która zdawała się wiecznością – wlepiał w nią swoje oczy, próbując ją przejrzeć. Niespodziewanie wybuchnął śmiechem. Radosnym, niepohamowanym śmiechem, który brzmiał jakby właśnie usłyszał dobry żart.

-Prawie mnie przekonałaś. Byłem, o tak, blisko. - Przybliżając palec wskazujący i kciuk, pokazał jej jak blisko. Gest wyglądał komicznie przez jego spętane nadgarstki. – Tak niewiele brakowało, a uwierzyłbym w ten stek bzdur. Naprawdę dobra sztuka z ciebie, słodka Meg.

Zakrywając swoją dłoń ramieniem, wykonała uspokajający ruch do kamery. Jego agresywne ruchy mogły zaniepokoić strażników, a nie była jeszcze gotowa by im przerwano.  Z każdą minutą poznawała go coraz lepiej. I chociaż to była jedna z najbardziej przerażających konwersacji, jakie w życiu odbyła, jej strach malał. Nie był już bezimiennym zagrożeniem czyhającym gdzieś za rogiem, ale oddychającym, żywym człowiekiem. A z tym sobie potrafiła poradzić. Chociaż nie wiedziała jak to robi, raz za razem udawało jej się nagiąć ludzi do jej woli.

-Słucham?

-Okłamałaś mnie przed chwilą, Megaro: Nie ma żadnego mężczyzny. Nie ma nikogo, kto by położył na tobie palec, poza mną.

-Nie powiedziałabym. – Zaprzeczyła sznurując wargi. Przed oczami miała roześmianą twarz Harrego, który był jej kotwicą. Wiedziała, że nie może popłynąć z szaleństwem tego człowieka, dlatego, że jej kędzierzawy „przyjaciel” czekał na nią.

-Ach, tak! Absolutna racja. – Powiedział w zachwycie. – Ty nigdy nie jesteś sama. Jak satelity krążą wokół ciebie ludzie. Wielu ludzi. I każdy z nich kocha cię w sposób absurdalnie bezgraniczny, że to bywa czasem nawet śmieszne. Masz tylu przyjaciół, przeciętny człowiek ma szczęście jeśli lojalny wobec niego jest jeden człowiek, a ty masz ich tak wielu, że zgubiłem się w liczeniu. Nigdy cię to nie zastanawiało, kochana?

-Nie. Szczerze mówiąc nigdy.

-Oczywiście, że nie naszły cię wątpliwości. Zakładasz, że to ci się należy, że zasłużyłaś na to, co najlepsze. Przeżyłaś tak wiele w przeszłości, że żyjesz w przekonaniu, iż powinnaś być szczęśliwa. Jakby wszechświat przejmował się twoim gównianym istnieniem!

Last DirectionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz