11. Feeling Sorry (1)

273 12 1
                                    

We wszystkich filmach, które widziała, płacz rozdzierał bohaterkę pod prysznicem. Kuliła się ona pod kroplami wody jak pod ostrzałem pocisków z karabinów maszynowych. Domyślała się, że reżyserzy próbowali stworzyć przenośnię – krople wody miały symbolizować problemy, z którymi postaci się zmagały. W jej opinii było to nadużycie. A nawet była zdania, że taka symbolika jest gówno warta. Gdyby kłopoty były jak krople wody, to z tą samą prędkością, z którą się pojawiały, znikałyby w odmętach niepamięci lub kanalizacji.

Po pięknych, białych kafelkach piął się abstrakcyjny, kwiatowy wzór. Liście zawijały się i zmieniały w łodygę, która później przekształcała się w pąki kwiatów. W przeciągu ostatniej godziny nauczyła się wzoru na pamięć. Subtelna linia, najpierw zmieniała się w szeroki liść, który czubkiem dotykał łodygi, aby się w nią wtopić i po chwili zmienić się w kwiat, którego jeden płatek był cieńszy niż z reszta i dawał początek kolejnej spirali liścia. Woda, w której była zanurzona, od dawna była zimna. Ceramiczna wanna pochłonęła ostatnie opary ciepła, a z premedytacją nie włączyła podgrzewania. Potrzebowała tego wszystkiego, by się uspokoić. Dlatego żadnym ruchem nie zmąciła spokoju wody, której powierzchnia była gładka jak lustro. Zanurzona po szyję patrzyła tępo w ścianę, mając nadzieje, że kłopoty wyschną i znikną, jak wyschła woda na jej twarzy. Że znikną tak, jak woda, którą niedługo spuści  jednym prostym ruchem, jakim jest wyciągnięcie korka.

Ale wiedziała, że to rzeczywistość, a nie film i problemy nie rozwiązują się same.

W ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin jej życie po raz kolejny obróciło się w jeden wielki chaos. Wiedziała w jaki sposób doprowadziła ponownie do tej sytuacji, ale nie potrafiła tego zmienić. Nie potrafiła ot tak uzewnętrznić swoich obaw i lęków. Za każdym razem coś ją powstrzymywało.

Największa samotność, z jaką przyszło jej się w życiu zmierzyć, była w niej samej. Tak szczelnie otoczyła się murem obronnym, by przypadkiem nie pozwolić innym dotknąć tego smutku, że stała się jego własnym więźniem. Krzyczała i drapała ściany, ale chociaż sama je zbudowała nie mogła ich zburzyć.

Szloch wyrwał się z jej ust, kiedy świadomość beznadziejności jej sytuacji ją dopadła. Najpierw jeden, niepewnie. Zaraz za nim podążył kolejny i następny. Łkała obejmują swoje własne kolana. Ale nie było nikogo, kto by ją  utulił, otarł jej łzy, więc przestała i płacz zastąpiło otępienie. Trwała w bezruchu patrząc nieprzytomnie przed siebie, boleśnie świadoma, że nie ma nikogo, z kim mogła by podzielić się bólem.

Wszystkich odsunęła. Nie pozostała przy niej ani jedna osoba. Jej samotność odstraszyła wszystkich. Skutecznie.

I to sprawiło, że było jej samej siebie żal.

***

-Czy ona tak zawsze?

To pytanie wyrwało Hope z rozmyślań. Przez chwilę poczuł, że narusza jakąś świętą sferę intymną jej rozważań i chciał przeprosić za swoją impertynencję, ale szybko spłynęła na niego świadomość kim jest ta dziewczyna: Była przyjaciółką Meg, o której mówił, więc nie raz musiała być zaskakiwana takimi pytaniami „od czapy”.

-Co niby? – Siła z jaką odstawiła szklankę sprawiła, że połowa jej zawartości znalazła się na blacie. Przez chwilę wpatrywała się w rozlany płyn ze złością, po czym zrezygnowana, pokręciła głową i zwróciła się do niego. –Co niby miałaby Meg robić zawsze?

-To wszystko. – wskazał ręką  na bar, gdzie ludzie bawili się na parkiecie, a Meg i Francesco masakrowali po raz kolejny Crazy in Love Beyonce.

Hope podążyła za jego wzrokiem, a jej czoło zmarszczyło się gwałtownie, gdy dostrzegła Meg przytulającą się do przyjaciela i szepczącą mu coś na ucho. Całe jej ciało się spięło. Harry nie był pewny, że powinien ją objąć i zapewnić pocieszenie, zwłaszcza, że po chwili, jej dłonie zacisnęły się w pięści i zaczęły drżeć pocieszanie Neumann było dla niego czymś normalnym, ale teraz, stojąc w obliczu roztrzęsienia emocjonalnego obcej mu osoby nie wiedział co ma robić. Na szczęcie niespełna kilka sekund później jej dłonie się rozluźniły i jedna z nich powędrowała do czoła, rozmasowując zmarszczki frustracji.

Last DirectionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz