Po raz setny poprawiła swoją beżową, lejącą się bluzkę. Dołożyła wiele starań by wyglądać elegancko i stonowanie, ale w upale panującym w San Francisco było to niemożliwe. Materiał przylepiał się do jej skóry podkreślając akurat te atuty, które tego dnia wolała ukryć. A wysiłek, który poświęciła, by wyprostować włosy poszedł na marne, bo wilgoć w powietrzu już podwijała końcówki. Po co to wszystko? Chciała wyglądać profesjonalnie. Musiała sprawiać wrażenie opanowanej i być tą osobą, która będzie kontrolowała sytuację, jeśli miała przetrwać przesłuchanie.
-Musi się pani spodziewać wszystkiego. –Ostrzegła ją uczciwie wysoka blondynka, w włosach ściętych na pazia.- Obserwował panią przez wiele dni, pewnie wie o pani bardzo dużo. Poza tym jest doskonałym manipulatorem. Będzie próbował panią wyprowadzić z równowagi na wszelkie sposoby. Musi pani pamiętać o tym, po co jest pani tu dzisiaj: by zebrać od niego informacje, żeby wytrącić jego adwokatom wszystkie argumenty z rąk. – Kobieta, która przedstawiła się jako oficer śledczy mówiła do niej jak do spłoszonego zwierzęcia. Miała ochotę uderzyć ją w zamian za ten zatroskany wyraz twarzy. Litowała się nad nią, a w dodatku nie mówiła nic, o czym Meg sama nie wiedziała. Spędziła dwie ostatnie noce przegrzebując internet wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu informacji, które mogłyby jej pomóc przetrwać dzisiejsze przesłuchanie. – I tak była pani bardzo odważna. Jak dobrze pójdzie dzisiaj będzie to ostatni raz, gdy będzie pani tego skurczybyka oglądać.
Pamiętając o swoim dobrym wychowaniu, zmusiła się do uśmiech i kiwnęła z wdzięcznością kobiecie. Nie chciała otwierać ust, bo bała się, że cała odwaga z niej uleci.
Spojrzała na zegar wiszący nad głową pani oficer. Dochodziła czternasta*. Z trudem przełknęła gulę rosnącą w jej gardle i przetarła nerwowo dłońmi po swoich białych, obcisłych spodniach. Dopiero teraz zauważyła, że są nie tylko wilgotne, ale całe się trzęsą.
Niespodziewanie poczuła pocieszający uścisk na ramieniu i zestresowana podskoczyła.
-Da pani sobie radę.
To było trudniejsze niż się spodziewała. Wszystkie obrazy, które wcześniej ją dręczyły powróciły. Wyraźne jak jasna cholera. Ona zamknięta w szafie, przywiązana do krzesła, gwałcona raz po raz z śmierdzącą szmatą wciśniętą do ust by nikt nie usłyszał jej krzyków, jej wołania o pomoc…
Ale nie było już odwrotu. Zgodziła się, powiedziała tak. I teraz trzeba wziąć się w garść i stanąć twarzą w twarz ze swoim największym koszmarem.
Kiedy pani oficer przekręciła klucz w drzwiach, Meg zacisnęła pięści. Siedział tam. Przy metalowym stole siedział sobie spokojnie, z nogą na nodze, największy potwór we własnej osobie.
Tak cicho, jak pozwalały jej na to obcasy w skórzanych sandałkach, przeszła przez niewielką salę i usiadła naprzeciwko niego, odbijając w sposób lustrzany jego pozycję. Przez chwilę walczyli ze sobą na spojrzenia, aż się odchylił na krześle i z absolutnym zadowoleniem wypuścił powietrze, które wstrzymywał chyba tylko po to by naśladować jej zachowanie.
-A więc moja hipoteza się potwierdziła. –Pogratulował sobie Keynes. - Wystarczy wysłać pani zaproszenie i się pani pojawi, panno Neumann.
W swojej podświadomości ziewnęła znudzona. Tyle razy słyszała takie zaczepki, że akurat ten trik na nią nie działał. Był żałosny i poniżej jej poziomu. Poza tym spodziewała się takich słów, od kiedy prokurator Nelson przedstawił jej żądania przestępcy. I znowu miała ochotę kogoś uderzyć.
-Nie mogę wyrazić ogromu swojego szczęścia, że znowu cię widzę. Jesteś piękniejsza na żywo niż w mojej wyobraźni. Chociaż w mojej wyobraźni byłaś naga. – Tak to też nie było dla niej zaskakujące. Próbował ją zdominować. Pokazać swoją męską siłę. Ale z jej punktu widzenia to ona była silna. Była wolnym człowiekiem, mogącym z dumą unieść głowę, a on siedział przykuty jak pies do metalowego stołu i wyglądał słabo w workowatym, pomarańczowym uniformie. Meg milczała. Według psychologów oprawca w ekscytacji opowie najwięcej prawdy. Nie powinna mu mówić po co tu jest. On doskonale o tym wie, a istniała szansa, że jeśli pozwoli mu odnieść mylne wrażenie, że kontroluje sytuację, odkryje więcej kart, niż zamierzał.
CZYTASZ
Last Direction
FanfictionKochała go nie dlatego, że jego słowa były muzyką dla jej uszu. Kochała go dlatego, że samo brzmienie jego imienia spychało wszystkie jej demony w mrok. Sukces nie może być miarą szczęścia. Oboje się o tym przekonali. Co przyjdzie ze spotkania Harr...