Obudziłem się po południu dnia następnego. Pierwszą rzeczą jaką zauważyłem była szklanka wody z cytryną na stoliku, a obok baton energetyczny. Byłem przykryty kolorowym kocem.
Chyba mama pomyślała, że się opiłem.
W sumie sam bym tak pomyślał. Komu by przyszło do głowy, że ja – taki przegryw, prawie przeleciałem nieziemską blondynkę, ale jednak jakoś tak się rozmyśliłem. Dlaczego do cholery zrobiłem to co zrobiłem? Spróbowałem się teraz skoncentrować. Dlaczego wczoraj byłem taki zamroczony? Ten ból głowy. Te zawroty, szumy.
Może to zalążki jakiejś choroby psychicznej? Albo dodała mi coś do kawy!? Może jestem chory, jakieś zwykłe przeziębienie? Chyba najbardziej by pasowało do objawów, że dodała mi coś do kawy. Ale po co?
Przecież nie byłam aż taki przystojny. Nie byłem nie do zdobycia. Nawet można powiedzieć, że byłem łatwy. Tyle tylko, że nie pociągały mnie tak dziewczyny. To znaczy, nie pomyślcie sobie, lubię dziewczyny. Piękne, zgrabne, zabawne, pełne optymizmu. Lubię patrzeć na dobry biust, na duży tyłek w opiętych spodniach lub w krótkiej spódnicy. No bo kto nie lubi?
Po prostu nie umiałem osiągnąć przy nich żadnej satysfakcji seksualnej. Wiedziałem to już od dłuższego czasu. Myślałem nad tym dużo... może jak znajdę tą jedyną i kiedy obdarzę ją miłością to wtedy jakoś zaiskrzy i wytrysnę na jej cycuszki?
Jakoś mnie zemdliło. Podniosłem się i jednym chlustem wypiłem wodę z cytryną. Telefon miałem rozładowany, ale spokojnie, jeszcze mam czas przed pracą...
-Cholera! – wydarłem się na cały pokój. Za kwadrans zaczynam!
*********************************
Nawet nie miałem czasu o niczym myśleć pędząc jak szalony. Wbiegając do szatni dojadałem batona proteinowego od mamy. Na pewno dzisiaj będzie ten tajemniczy pisarz. Ale wstyd, ale wstyd, ale wstyd. Szybko poprawiałem włosy, żeby wyglądać choć odrobinę bardziej korzystnie. Nie może mnie widzieć w takim stanie, jeśli chcę tu pracować do końca wakacji.
Po cholerę się nim przejmuję?
-Po to, żeby nie wyjść na kompletną porażkę życia. – odpowiedziałem sam sobie pod nosem.
-No ciężko ci będzie. – mruknęła Marta wchodząc do szatni. Zilustrowała wzrokiem mój nagi tors, nawet nie było w tym spojrzeniu niesmaku. Żebyś wiedziała, że ćwiczę! Mam ładny brzuch, a co!
-Nie będzie mi aż tak ciężko, jakbyś chciała. – odpyskowałem i poszedłem wpisać swoje piętnaście minut spóźnienia. Na starcie trzy kawy i trzy desery. Nie zepsułem nic. Potem dwóch facetów w czarnych koszulkach zespołów metalowych zamówiło bananowe marzenie. Ogromne bananowe puchary lodów.
Było po piętnastej a nieznajomy się nie pojawił. Przed szesnastą zrobił się ruch. Nauczyłem się robić cztery kawy jednocześnie. Dziewczyny w kolorowych zwiewnych sukienkach. Opiętych spodenkach. Biustach wypchanych skarpetami w stanikach. Czułem odrazę do tego widoku. Chyba wczorajsza akcja była dla mojej psychiki bardziej bolesna niż się spodziewałem.
Wtedy wszedł on. Usiadł w najbardziej zatłoczonym miejscu, przy jedynym wolnym stoliczku. W przeciwieństwie do wczorajszej czarnej skóry na deszczową pogodę... dzisiaj mnie zaskoczył. Biała koszula wyłaziła mu z krótkich spodenek. Był seksowny i elegancki. Natychmiast towarzystwo dziewczyn poruszyło się jego widokiem. Włosy błyszczały mu tym razem tylko od lakieru, ale nadal były bardzo ciemne. Myślałem, że wydawały się takie od wody. Może je farbuje? Raczej nie.
Natychmiast zrobiłem mu czarną kawę i położyłem na talerzyk brownie. Trzęsły mi się ręce. Przygotowałem jego zestaw tak, żeby prezentował się nienagannie. Ma być aprobata pełną gębą.
Najostrożniej na świecie i bardzo powoli podszedłem do jego stoliczka. Postawiłem przed nim kawę z ciastkiem i zerknąłem co robi. Wyjmował z torby zeszyt cały w bazgrołach na okładce i czarny elegancki długopis. Zastygnął na widok kawy i spojrzał na mnie wymownie dużymi ciemnymi oczami.
-Nie zamówiłem jeszcze. – Mruknął uśmiechając się.
-Stali goście dostają wszystko co najlepsze! – odpowiedziałem żywo. Zaśmiał się wesoło i przysunął do siebie kawę z zadowoleniem.
-Dzięki. – Skinąłem głową i... zauważyłem niebieską iskrę która pojawiła się pomiędzy jego łopatkami, na tle białej koszuli. Jakby delikatne, ledwo zauważalne wyładowanie elektryczne.
Znowu. Pomiędzy jego karkiem a przestrzenią między stolikami. Delikatnie zaiskrzyło, tym razem niemal na fioletowo. Dziewczyna, która tam siedziała ziewnęła głośno i podparła się rękami. -Wszystko ok?
-Tak, tak. – spłoszyłem się zauważając, że dalej tam stoję i patrzę na te dziwne iskry jak idiota. W oczach chłopaka pojawiło się zainteresowanie. -Jeszcze raz, smacznego, miłego dnia. – kiwnąłem głową i szybko skierowałem się za ladę baru.
Gościu miał wyładowania jak duży balonik. Czy to w ogóle możliwe ze strony fizyki? Czy może to znowu jakieś omamy jak w przypadku tamtej dziewczyny, kiedy nie wiedziałem co robię? Może to przez te wszystkie zerwane noce przed maturą. Dopadł mnie „efekt maturzysty", znany jako „D.E.B.I.L. – Duży efekt braku inteligencji logicznej.", albo późny efekt tabletki gwałtu, którą wczoraj prawdopodobnie mogłem przyjąć. Nie, nie mogłem, bądźmy poważni.
Ziewnąłem przeciągle. Tyle spałem a czuję się wykończony.
Wyszedłem szybko na przerwę korzystając z tego, że wszedł nowy pracownik na zmianę. Jedyne o czym teraz myślałem to papieros. O tak, tytoniowy dym obłaskawiający moje stargane nerwy i zmęczenie. Musiałem usiąść na krawężniku, bo aż drżały mi nogi. Jak wrócę do domu to włączę sobie serial i napiję się piwa, takiego schłodzonego z lodówki. Ale będę się tym rozkoszować.
Odpoczywałem chwilkę wpatrując się w pojedynczą białą chmurę na niebie, czując promienie słońca przytulające się do mojej czarnej koszulki. Okrywające ciepłym kocem. Kropelki potu pojawiły się na moim karku. Czułem się przez chwilę odprężony widząc ciepłą czerwień pod zamkniętymi powiekami i szczypiące słońce na policzkach.
Zmiażdżyłem niedopałek papierosa w rękach i ziewnąłem. Jeszcze tylko trochę.
Podniosłem się i zobaczyłem JĄ. Blondynkę z goldenem. Wesoło szła zawijając na palce długi fioletowy naszyjnik z frędzlami. Szlak...
CZYTASZ
Dziennik z kawiarni (ZAWIESZONE)
Lãng mạnPraca w niepozornej kawiarni rozpoczęła ciąg niefortunnych zdarzeń. Tajemniczy pisarz, blondynka w różowym szaliku i młody "tajniaczek" mieszają w życiu Bartka. Nagle świat wygląda zupełnie inaczej. 🍬🍬🍬 Autorką cudownej okładki jest moja przyjaci...