Oddzwoniłem zapalając papierosa, który po raz kolejny mnie dzisiaj zniesmaczył. Po pierwszym sygnale usłyszałem lekko przestraszony głos Mata.
-Bartek?
-Mhm, jeszcze się nie wykrwawiłem. - Mruknąłem do słuchawki. Cisza. Przez dłuższą chwilę nie słyszałem nawet jego oddechu. -Mat? - Zaciągnąłem się dymem i przez chwilę trzymałem go w płucach. A co jeśli dzwonił, bo jemu się coś stało? Nie, zadzwoniłby na pewno do kogoś innego, na przykład do Samuela.
-Dobrze, że nic ci nie jest. - mruknął w końcu. Nie brzmiał ani na złego, ani na smutnego. Raczej był zrezygnowany. Ale co ja mogę wiedzieć, to tylko głos w telefonie.
-Co się stało?
-Nic szczególnego, tylko szukamy pewnej blond gwiazdy. - ironizował trzymając telefon dalej od ust, niż na początku rozmowy. Coś zaszumiało. Westchnąłem.
-Powiesz mi co jest grane?
-No to musimy się zobaczyć.
-Pf, nie ma mowy, jestem umówiony. Nie chcę znać szczegółów. Chcę tylko wiedzieć czy jestem bezpieczny.
-Nie wiemy gdzie jest. Dlatego masz się trzymać na baczności.
-Jak to nie wiecie gdzie jest? W domu jej nie ma? Nie pojawiła się w pracy?
-Nie mogę przez telefon.. Bartek... - burknął. Nie chciałem dzisiaj się z nim widzieć. Chyba wytrzymam jeden dzień bez takich informacji, prawda?
-Jutro. - mruknąłem. Powinienem powiedzieć cokolwiek o wczorajszej kłótni? Przeprosić, albo zapytać jak się czuje? Tak, te ciemne oczy przepełnione nienawiścią na pewno zasługują dzisiaj na przeprosiny. W dodatku za co? Mogłem się nie odzywać.
-Dobrze, to jutro. - Rozłączył się. Spochmurniałem i ruszyłem do domu. Po drodze kupiłem sobie cin cin'a i bagietkę czosnkową. Wziąłem też dla mamy jej ulubione toffifee. Dobrze by było, żeby ktoś sprawił jej jakąś radość. Ojciec pewnie jeszcze przez długie miesiące nie pojawi się w domu. Odkąd pracuje za granicą jest spokojniej w mieszkaniu, ale widać, że matka za nim tęskni. Był surowy tylko wobec mnie, to było najdziwniejsze. Nie wiedziałem co mogło być na rzeczy. Nie zapomnę jak przynosił dla mamy kwiaty, dokładnie przez cały tydzień. Codziennie w innym kolorze, żeby na niedzielę powstał tęczowy bukiet siedmiu kolorów. Mama upiekła indyka. Byłem mały, więc zostałem tej nocy z nianią a oni pojechali gdzieś na miasto. Bałem się, że mnie zostawili i już nigdy nie wrócą.
Już prawie byłem na pasach, więc spojrzałem jeszcze na tablicę ogłoszeń. Nadal wisiało tam tylko jedno ogłoszenie „ZAGINĄŁ". W domu rzuciłem się na łóżko, żeby włączyć serial. Łóżko pachniało Rudym... Dawidem. Może kiedy jesteśmy skłóceni nie powinienem do niego mówić po ksywie? Myśleć po ksywie – upomniałem się. Znowu wyjąłem telefon.
Wczoraj
Rudy:
Stoję za przejściem dla pieszych. Szybko!
Upewniłem się, że telefon nie jest wyciszony i upiłem pierwszego łyka alkoholu. Przeglądarka spojrzała na mnie z wyrzutem. Tak, wiem, aktualizacja. Jutro. Który serial nie kojarzy mi się z Rudym albo... krwią, morderstwem, wampirami, blondynkami...
Rzuciłem się na pościel. Zapach Rudego.
Film?
Serial?
Supernatural? Serial Rudego. Walić to.
Włączyłem Skam i odpłynąłem w wir wydarzeń, które zupełnie nie były moje. O to mi chodziło...
*******************************
Obudził mnie dzwonek telefonu, w pokoju czuć było nieprzyjemny zapach imprezy, która po prawdzie się nie odbyła, ale strawiony alkohol i pot robiły swoje. Przyłożyłem słuchawkę do ucha nie otwierając oczu. Mat wziął sobie do serca, że porozmawiamy jutro.
-To jak? Gdzie się widzimy? - wymruczałem do telefonu.
-Hm... a jak pracujesz w środę? - odezwała się Sara bardzo delikatnym głosem, niepewnym. Podniosłem się do pozycji siedzącej. No tak! Ona też miała zadzwonić.
-Druga zmiana chyba. - Podszedłem do biurka i poszukałem grafiku. Żółtym kolorem miałem zaznaczony dzisiejszy i jutrzejszy dzień. -Tak, do szesnastej mam czas. - Uśmiechnąłem się sam do siebie.
-Dobrze, to przyjdę do Ciebie na kawę. - A jednak do mnie! Wiedziałem, że obecność dziewczyn robi swoje.
-Lubisz jakieś konkretne ciastka?
-Zaskocz mnie – zaśmiała się melodyjnie. Według mnie sztucznie, ale może ona taka po prostu była.
-Wszystko o co po prosisz. - odpowiedziałem szarmancko. Parsknęła śmiechem. - Oj weź... budzisz mnie tak wcześnie i oczekujesz umiejętnego podrywu? - zaśmiałem się razem z nią.
-Wiesz, w sumie po tobie nigdy nie spodziewam się umiejętnego podrywu.
-Ha! - żachnąłem się do telefonu i okręciłem w łóżku, żeby zerknąć na okno. - pewnie jesteś na treningu, hm?
-Tak, balet to życie.
-Z całą pewnością - skinąłem głową.
-Nie wiedziałam, że się interesujesz.
-Interesuję się tobą, chyba wystarczy w ramach baletu. - usłyszałem w słuchawce dźwięk autobusu. Poczekałem chwilkę aż wsiądzie. - Po za tym oglądałem Billy Eliot.
-Co to? - zapytała. Wyczułem szeroki uśmiech, który od razu nadał słowom innych barw. Witała się z kimś.
-Możemy razem obejrzeć, pokażę Ci.
-Nie lubię filmów ani seriali. To strata czasu.
Moje mięśnie stwardniały do granic możliwości. W głowie pojawiła się cicha pustka. Moje ciało stało się klatką niewykrzyczanych uczuć. Jak to "nie lubi"?
-Więc nastaw się na seks. - warknąłem.
Nie wiedziałem jeszcze jak bardzo źle skończą się dla mnie te słowa...
CZYTASZ
Dziennik z kawiarni (ZAWIESZONE)
RomancePraca w niepozornej kawiarni rozpoczęła ciąg niefortunnych zdarzeń. Tajemniczy pisarz, blondynka w różowym szaliku i młody "tajniaczek" mieszają w życiu Bartka. Nagle świat wygląda zupełnie inaczej. 🍬🍬🍬 Autorką cudownej okładki jest moja przyjaci...