Do pracy rodacy

59 19 18
                                    


Informacje szumiały mi w głowie jak stado upierdliwych pszczół. Gorzej, to były popierdolone szerszenie zafiksowane na punkcie fioletowych strumieni mocy i wampirzych upodobań. Samuel pomimo ciepłego przedpołudnia miał na sobie bluzę z napisem Kalifornia i luźne dresy. Nie przebrał się przed wyjściem.

Kasztanowe włosy były lekko poskręcane i chyba mokre z jednej strony. Co on robił?

Podszedł do mnie i bez słowa ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Słychać było tylko nasze kroki na niemal pustej ulicy. Za późno na poranną mszę, za wcześnie na popołudniową. Zatrzymaliśmy się na pasach, żeby autobus spokojnie dojechał na przystanek za rogiem. Samuel popatrzył na mnie z ukosa. Nieoczekiwanie poczułem rumieniec. Co łączyło go z pisarzem z kawiarni, dlaczego był taki milczący? Chyba wiedząc więcej po rozmowie z Matem miałem jeszcze więcej pytań.

Sam ruszył, a ja niepewnie dołączyłem do niego zadając pierwsze pytanie, które teraz mnie nurtowało.
-Kim jest ta druga blondynka? Skoro nie wampirkiem?- spiorunował mnie wzrokiem.

-Nie jesteś ani trochę zabawny. - Prychnąłem na tą uwagę zawstydzony. 

-To omijanie odpowiedzi. W dodatku nieumiejętne...

-Nie jest tym czym Mati. - Zaskoczyło mnie, że zwracał się do niego inaczej. - Ale póki co nie do końca wiemy. Teraz ja pytam.- Skinąłem głową zaskoczony. Zamyślił się. -Co robiłeś z tą dziewczyną? - Zadał szybkie pytanie, czyli chciał zapytać o coś innego. Jeżeli się dużo kłamie wie się takie rzeczy. To w sumie nie za dobrze o mnie świadczy. 

-Ja tylko zaprosiłem ją na kawę, bo spotkaliśmy się przez przypadek. 

-I co się wydarzyło?- Zamyśliłem się nad jego pytaniem. To jest to, powinienem wiedzieć dokładnie co się działo. Wspomnienie zamroczonego umysłu znowu mnie nieco zasmuciło. 

-Teraz moje pytanie. - Zwróciłem mu uwagę. Już otworzyłem usta żeby zapytać.

-Co to za zasady? My w coś gramy? - zdziwił się. Uśmiechnąłem się do niego pobłażliwie. 

-Po prostu pytanie za pytanie. Po jednym. - Pokręcił głową z dezaprobatą. - Gdzie poszedł Mat?

Potraktował mnie najgorszym wzrokiem w całej naszej krótkiej znajomości. Podejrzliwym z nutką złości, mógłby mnie zabić, gdyby w tym ich posranym świecie był bazyliszkiem. On był zazdrosny. On był okropnie zazdrosny! 

- Posłuchaj... - musiałem mu wyjaśnić, że jestem hetero, bo od pierwszego spotkania miałem wrażenie że muszę się mieć na baczności w jego towarzystwie. Nie miałem zamiaru się bezpodstawnie narażać wyższemu o głowę napakowanemu brunetowi. 

-Rozmawia z moim ojcem. Musimy jej poszukać. Jeżeli nie powiedziała nam o wizycie u ciebie nie oznacza to nic dobrego. A skoro u ciebie była to trzeba cię pilnować. Niestety trafiło na mnie.
-Dlaczego miałaby wam powiedzieć?

-Mat z innymi jej pilnowali. Czuli, że nie jest człowiekiem. Miała ich o wszystkim informować. Musiała nas oszukać.

-Nie rozumiem. Z tego co mówił Mat wynika, że jesteście najsilniejsi. 

-Nie jestem wampirem. - mruknął od razu. - Nie ma na to żadnej nazwy. Podróżuję z ojcem i szukam takich jak ona. W mediach kwiczą o psychopatach, ale to tak naprawdę nieświadomi swoich pochodzeń ludzie. Tacy, którzy nie wiedzą, że do życia ich aury potrzebna jest krew i ludzkie mięso, wy piszecie o wilkołakach. My ich widzimy jako biednych ludzi z nieodpowiednim genem. Kanibali. Są też takie postacie jak elfy. Ludzie z wyjątkowym talentem. Tacy jak Einstein czy Mozart. Albo Xavier Dolan.

Westchnąłem poruszony. 

-A ty jesteś batmanem?

-Jeszcze ostatnio jak się widzieliśmy cię lubiłem. - warknął. - Możemy obejrzeć co najwyżej suicide squad.

Przyklasnąłem zadowolony.

Faktycznie rozsiedliśmy się razem na moim łóżku z obiadem prosto z piekarnika, który zostawiła mi mama. Ja w najdalszym rogu łóżka, on... niemal z niego spadał. 

-Teraz moje pytanie. Co robiłeś z tą dziewczyną. To jest potrzebne w śledztwie. 

-Te, nie sherlockuj. Ja jestem jeszcze w szoku pourazowym przez Mata. - I mam tu na myśli nie tylko informacje, ale i jego podejście do mnie. Ykhm, jeśli w „podejściu" można umieścić tulenie i całowanie.

Z głośników zaczęła wypływać już ulubiona ścieżka dźwiękowa. 

-Całowaliśmy się chyba. - dostrzegłem jego zdziwienie.

-Chyba?

-Na pewno, tylko byłem tak zestresowany tą sytuacją, że nie wiedziałem jak to robić. Nigdy nie udało mi się na tyle poderwać kobiety, żeby się z nią obściskiwać. - Samuel zaśmiał się na to donośnie.

-Lepiej ci idzie z facetami?

-Przymknij się. - walnąłem go z łokcia w bok. Zabolało, za to on tylko zaczął się głośniej śmiać. 

-Zależało mi. Nawet próbowałem naśladować filmowych aktorów. - zarumieniłem się kiedy wypłynęło to z moich ust. 

-To najgorsze co można w takim momencie zrobić. - zaśmiał się. Na biurku zaczął mi dzwonić telefon. Wibracje obracały go wokół własnej osi. Podniosłem się i ostrożnie chciałem przeskoczyć nad Samuelem, żeby dosięgnąć bez potrzeby wstawania. - Powinieneś.. em... -

Przewinąłem się po nim jak czołg uderzając jednocześnie łokciem w krawędź łóżka, kiedy straciłem równowagę. - Nie, tak też się nie podrywa. - mruknął.

Pisnąłem pod nosem z bólu i poczekałem aż wredny prąd łokciowy przejdzie. Telefon przestał wibrować, a ja leżałem na chłopaku plackiem. Ciekawe kto będzie zazdrosny. Kiedy sięgnąłem po telefon czując mrówki w zdrętwiałej od bólu ręce, komputer ryczał akcją, a Sam wydawał się zawstydzony. Wpatrywał się tępo w obraz na monitorze. 

Marta? Czego ona mogła ode mnie chcieć?

-Kurwa... Już zapomniałem przez was, że ja przecież pracuję!


Dziennik z kawiarni (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz