Horror

64 15 24
                                    

Niedzielabyła horrorem.

Może nie byłoby tak źle gdyby nie fakt, że Samuel cały czas patrzył mi się na ręce. 

Po raz dziesiąty leciała ta sama piosenka, bo zepsuło się połączenie radiowe, a Marcie nie chciało się włączyć samoodtwarzania. Piosenka się zapętliła i miałem dostać zaraz kurwicy serca. Nie zepsułem żadnej kawy, po prostu nie miałem na to czasu. Zegar niemiłosiernie cofał wskazówki zamiast je przesuwać do przodu. 

Przez Mateusza nadal czułem się bardziej zmęczony niż zazwyczaj, więc co chwila ziewałem. Zastanawia mnie dlaczego mają takie dziwne relacje. Mogło być to spowodowane emocjami, które w nich siedziały, albo tym całym magicznym gównem, które jednak egzystuje w naszym życiu. Może te wampirze sprawy ich jakoś ze sobą wiążą. Może jakieś zaszłości. Najciekawsze jest to skąd się w ogóle znają?

-Masz – szepnęła do mnie Marta podstawiając mi pod nos filiżankę cappuccino.

-Mogę to tutaj wypić?

-Nie możesz tutaj zasnąć. Nie wyrabiasz. Napij się i do kasy. - Wyparowała powiewając za sobą fartuszkiem luźno przewiązanym przez zgrabne biodra. Obejrzałem się za nią wpadając na chory pomysł. 

Napiłem się szybko parząc język i podniebienie i podszedłem do kasy ścierając piankę z ust. Samuel wykrzywił do mnie usta w niemrawym uśmiechu.

-Trzy duże latte na wynos. - Szlag by je trafił. Dwie dziewczyny w panterce, jedna w zebrze. Wyglądały jakby miały mieć zaraz jakiś występ, w sumie to by wyjaśniało długie kije niczym ninja, które dzierżyły w rękach zakrytych rękawiczkami.

Szybko wstawiłem mleko. Puściłem trzy duże bazy i znowu odwróciłem się do kasy myśląc o kawie, która czekała na mnie za ladą.

-Podwójne espresso na wynos. - Uśmiechnęła się do mnie kocim uśmiechem blondynka w różowej apaszce. A niech mnie... Zamrugałem i rozejrzałem się ukradkiem za Samuelem podczas gdy nabijałem jej napój na kasę. Zniknął gdzieś.

-Emmm... już się robi. Jak tam teraz mija czas. Jak pies? - Zagadałem a ona zmarszczyła brwi lekko zdezorientowana. Puściłem double espresso i drżącymi dłońmi zacząłem nalewać mleko do trzech papierowych kubeczków z Latte.

Samuel! Kucał schowany pod barem. Zauważyłem go dopiero kiedy się odwróciłem. Z większej odległości. Jakim cudem tak wcisną się pod ladę. Zatkało mnie, rozlałem mleko i nerwowo rzuciłem się po ścierkę.

-W porządku. Ostatnio ma mało energii. A skąd wiesz, że mam psa? - Odwróciłem się do niej zdruzgotany.

-Cholera, jak to skąd wiem? - Sam pokazał mi na migi, żebym był cicho, machając dłońmi jakby odganiał natrętną muchę. Dokończyłem ostatnią Latte widząc jak zbliża się Marta. Nie może zobaczyć chłopaka wciśniętego pod ladę kawiarni. Podałem jej szybko tackę z kawami, którą sobie wcześniej przygotowała.

-Dzięki. - Szepnęła i spojrzała na mnie ze szczerą wdzięcznością.

-Bartek, tak? - zagaiła dziewczyna, kiedy podawałem trzy duże kawy dziewczynom w strojach zwierząt.

-Proszę bardzo, smacznego, zapraszamy ponownie. Tak! A jednak mnie pamiętasz. - Zmarszczyła znowu brwi z zażenowaniem pokazując palcem na mój tors.

-Identyfikator. Nie pamiętam, żebym cię tutaj wcześniej widziała. Śpieszę się na spotkanie. - Zerknęła w stronę kawy, która już była nalana. Poczułem jak Sam pociągnął mnie za nogawkę spodni. Dupek siedział mi pomiędzy nogami na wysokości... a ona patrzyła mi w oczy błagająco. Tak bardzo chciała już stąd wyjść.

Dziennik z kawiarni (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz