Wariat

78 21 17
                                    



Obudziłem się z suchym jak wiór gardłem. W głowie majaczyły mi jeszcze sny z dziwnym obserwującym mnie mężczyzną i kolorowymi szpilkami tańczącymi na parkiecie wokół Rudego. 

Powłóczyłem nogami do kuchni. Opanowałem otwieranie litrowej butelki wody za trzecim razem i zachłannie się napiłem.

Trzeba się przygotować na seans serialowy. Szybka akcja. Zimny prysznic. Kanapka z masłem orzechowym. Ibuprom na ból głowy popiłem kawą parząc się w język. Czas na spacer.

Wyszedłem z mieszkania robiąc w głowię listę zakupów. Piwo. Cztery piwa. Chipsy cebulowe. Płatki owsiane. Mam ochotę na jakąś czekoladę, a może jednak na popcorn. Dzisiaj nie myślę o żadnym tajniaku, jak go zwał tak zwał. Teraz Rudy wymyśla ksywki. Nie myślę o blondi. Nie myślę o seksowny pisarzu z kawiarni. Netflix and chill.

Przebiegłem przez pasy zapalając papierosa i omal nie wypuściłem go z ust kiedy zobaczyłem jego. Chłopaka mojej dziwnej niewiasty z goldenem, który wyglądał jak aktor. Dobrze, że jeszcze nie zdążyłem wymienić go w myślach.

Spojrzałem z bliska na świeży plakat. Duży czerwony napis drukowanymi literami głosił: ZAGINĄŁ.

Na zdjęciu pod napisem wyglądał naprawdę dobrze. Szczery uśmiech, idealne usta. Przystojny, lekko rozczochrane włosy, umięśnione ciało pod lekką, białą koszulą.

Odszedłem szybko dalej starając się nie myśleć o jego zaginięciu. To kompletnie nie moja sprawa, a dzisiaj zależało mi na chwili spokoju. Mimo to czułem niepokój. Jak mógł zaginąć. Jeszcze wczoraj go widziałem i to w jakiej sytuacji! Był spokojny, szczęśliwy, widać że silny mężczyzna, może wyćwiczony w jakiś sztukach walki. Co mogło się stać? Najpewniej gdzieś uciekł. Może nawet razem ze swoją ukochaną. Razem teraz piją wino gdzieś przy polnej drodze na polskich zadupiach. Rodzice wydzwaniają, a telefon milczy. Swoją drogą bardzo szybko pojawiły się te plakaty. 

Znowu uciskało mnie w żołądku. Miałem już tego dość. Kto jeszcze będzie zaburzał moje nieciekawe życie?

Po przeanalizowaniu samopoczucia i problemów aktualnych dni - kupiłem jednak dwa czteropaki i dwie paczki chipsów. Jedne paprykowe, co by to było ostrzej. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Kasjerka z brzydkimi, niebieskimi włosami niemrawo kasowała moje zakupy, a ja przeliczałem, czy aby na pewno mi starczy. Słusznie, bo dosłownie złotówka więcej i brakłoby mi na te dogodności. 

Czułem się z ukochaną reklamówką niczym młody bóg. Już niczym dzisiaj się nie przejmuje poza problemami postaci w serialach. Ich życie jest jakieś lepsze nawet jak mają problemy. Wyszedłem przed sklep. W miejscu gdzie wcześniej spotkałem pierwszy raz blondynkę kucał tajniaczek. Patrzył w ziemię dotykając całą powierzchnią obu dłoni brudny, nagrzany chodnik.

Chyba nie tylko ja mam nie po kolei w głowie.

Podniósł głowę i uśmiechnął się do mnie szeroko. Wstał energicznie wycierając ręce w dżinsowe spodnie a jego włosy śmiesznie rozsypały się po czole. Oczy były jaśniejsze niż wczoraj zdołałem dostrzec. Wyglądał też lepiej niż wczoraj. Wyciągnął przed siebie rękę.

-Samuel. – przedstawił się. Jęknąłem w głowie słysząc to pedalskie imię.

-Dlaczego mnie śledziłeś. – odparłem tylko wrogo i założyłem ręce. Chciałem wyglądać groźniej, ale widząc nadchodzącą starszą panią szybko odszedłem z przejścia do sklepu, robiąc jej miejsce. Uśmiechnąłem się do niej uprzejmie i przytrzymałem drzwi.

Tak mnie wychowano. Co poradzę.

Samuel obserwował mnie uważnie z lekkim rozbawieniem.

-Nie śledziłem, po prostu szedłem za tobą.

-To się właśnie nazywa śledzenie. – burknąłem i ruszyłem do mieszkania. Brunet szybko zrównał się z moim krokiem.

-Nie, to się nazywa wracanie do domu po imprezie.

-Obserwowałeś też Rudego na tej imprezie. – Czułem się przy nim spięty. Chciałem już być w domu. Chłopak zmarszczył brwi pytająco. – Tego co ze mną pił. Patrzyłeś na niego cały czas.

-Przecież on nie jest rudy. Jest blondynem i ma zielone oczy...

-Weź odwal się od niego, ma chłopaka. – warknąłem. Skąd ten facet się urwał. Na moje słowa próbował stłumić śmiech.

-Więc tak... - zamyślił się. – Z kim jeszcze się spotykasz? – zapytał z uśmiechem na twarzy. Aż się zatrzymałem.

Wariat. On jest nienormalny.

-Ja też jestem zajęty. 

-A wolisz dziewczyny czy facetów? – Przyśpieszyłem na te słowa niemal do truchtu. – Ej... - ruszył za mną szybko.

-Nie twoja sprawa.

-Czyli chłopaków.

-Nie! Czemu to dla ciebie oczywiste?

-Bo nie chcesz odpowiedzieć.

-Dziewczyny wolę! – już chciałem go uderzyć. Trzymajcie mnie! Wtedy chłopak niespodziewanie zastawił mi drogę. Wręcz wszedł mi pod nogi. Wpadłem na niego z impetem.

-Posłuchaj, zamień ze mną parę słów i dam ci spokój. – Zacisnąłem usta w cienkiej linii. Pachniał drogą wodą kolońską. Zupełnie inaczej niż Rudy czy którykolwiek inny mężczyzna, którego poznałem. Może jeszcze pisarz z kawiarni. Zawstydziło mnie kiedy poczułem tak nagle ciepło jego ciała. Było gorąco więc koszulka którą miał na sobie przykleiła się do rozgrzanej mokrej skóry. – Ej...

-Tak, jasne. – odpowiedziałem szybko wyrwany z dziwnego uczucia i od razu tego pożałowałem.

-Z kim się spotykałeś w ostatnim czasie?

-A powiesz mi tylko dlaczego, do kurwy nędzy, cię to interesuje? – Wyminąłem go szybko słysząc głośny śmiech.

-Nie pasuje ci przeklinanie. Szukam tylko kogoś. Nalegam. – Uśmiechnął się do mnie przymilnie. Już byliśmy prawie przed mieszkaniem. Nagle rozległ się dzwonek baby's on fire. Rozbawiło mnie to, ale i trochę rozczuliło. Chłopak natychmiast stanął i odebrał telefon. Zatrzymałem się razem z nim ciekawie patrząc, jak poważny robi się wyraz jego twarzy. -Mhm... - zaczął kiwać głową w rytm tego co słyszał. Westchnąłem i przełożyłem reklamówkę z piwami do drugiej ręki. Spojrzałem w okno mojego mieszkania. Zaraz otwieram piwo, bo gorąc już nie dawał mi żyć. -Tak, właśnie z nim rozmawiam.

Spiorunowałem go wzrokiem przerażony.

-Z kim rozmawiasz?- Uciszył mnie machnięciem ręki marszcząc brwi.

-Dobrze. – rozłączył się. – Dziewczyna, tak? – zapytał mnie z nadzieją.

-Spotykam dużo ludzi, pracuje w kawiarni... - mruknąłem nie chcąc wracać do tamtej dziewczyny myślami.

-Konkretnie, proszę. – Nerwowo przyłożył złożone dłonie do ust.

-Poznałem taką blondynkę. – powiedziałem niechętnie. – Miała psa, golden retriver. Długie blond włosy. Różowy szalik. – wzruszyłem ramionami. – Co mam ci powiedzieć?

-Doszło do czegoś?- patrzył na mnie poważnie. Pokręciłem z niedowierzaniem głową i odwróciłem się na pięcie. Nie ma mowy, żebym poświęcił mu choćby sekundę więcej mojego czasu. – Była u ciebie w mieszkaniu?

-No była, a teraz idź.

-Muszę zobaczyć twoje mieszkanie. – powiedział mi do ucha wywołując przyjemny dreszcz na plecach. Odwróciłem się do niego z mordem w oczach. 

-Co!?

***************************

Kochani! Komentujcie, lajkujcie, subskrubujcie XD

Ale poważnie, jeśli są jakieś uwagi, chętnie przyjmuję konstruktywną krytykę. Czy rozdziały nie są za krótkie? A może za długie? Mam nadzieję, że będzie się coraz szybciej rozkręcać, to zależy od bohatera, nie ode mnie. Wybaczcie. 

Pozdrowienia dla ukochanego, który bardzo mi kibicuje. Dziękuję i czekam na twój komentarz. <3

Piosenka dla Agnieszki :*

Dziennik z kawiarni (ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz