Rozdział 32 - Okrutna Marinette

2.3K 162 22
                                    

Ranek był okropny, przynajmniej dla Adriena. Nieznośny dźwięk budzika szybko umilkł, gdy blondyn walnął to ustrojstwo dłonią. Nie chciał niepotrzebnie budzić swojej żony, która właśnie przekręciła się twarzą do niego. Pocałował ją delikatnie w czoło i niechętnie wstał z łóżka. Oczywiste było to, że blondyn nie chciał opuszczać posłania, chciał wtulić się w ciało Marinette i spędzić tak cały dzień. Niestety nie mógł sobie pozwolić na tę przyjemność. Musiał stawić się punktualnie w firmie, gdzie miał masę rzeczy do zrobienia.

Po szybkim prysznicu mężczyzna zabrał się za robienie śniadania. W pewnej chwili zamruczał z zadowolenia, kiedy ciało kobiety przylgnęło do jego nagich pleców, a jej drobne dłonie zwinnie poruszały się po jego umięśnionym brzuchu.

- Dzień dobry, Kotku. - przywitała się kobieta i usiadła na kuchennym blacie.

- Dzień dobry, Moja Pani. - Adrien wpakował się między nogi ukochanej i pocałował ją na powitanie.

- Dlaczego mnie nie obudziłeś? - zapytała z lekkim wyrzutem kobieta.

- Przecież nie musiałaś jeszcze wstawać. - przytulił ją.

- Właśnie, że musiałam. - odgarnęła rozczochraną grzywkę z jego czoła. - Chcę załatwić wszystko z rana, żeby mieć wieczorem czas dla mojego męża. - przejechała dłonią po jego nagiej klatce piersiowej.

Mąż... to nadal zajebiście brzmi.

- Tak? - w jego oku pojawił się błysk. - A co chcesz robić wieczorem? - zapytał głupio.

- Jeszcze nie wiem. - wzruszyła ramionami ze słodkim uśmiechem, a on nie mógł od niej oderwać wzroku. - Adrien? - odezwała się po chwili milczenia.

- Tak, skarbie? - położył dłoń na jej policzku.

- Naleśniki się palą. - powiedziała, hamując w sobie chęć wybuchnięcia śmiechem.

- Kurwa! - przeklął mężczyzna, a wtedy Marinette zaczęła się śmiać, jak nienormalna. - Zabawne. - żachnął się.

- Bardzo. - w tym momencie kobieta wycierała swoje, mokre od łez rozbawienia, policzki. - Kochanie, może lepiej ja to zrobię? - zeskoczyła z blatu i zastąpiła swojego męża.

Para zjadła śniadanie i każde rozeszło się w swoją stronę. Marinette udała się spacerem do remontowanego domu, by wybrać, w jakich kolorach ma zostać wszystko pomalowane i urządzone. W głowie miała już dawno wszystko gotowe i miała nadzieję, że efekt będzie identyczny. Miała również nadzieję na to, że Adrienowi się to wszystko spodoba. Trochę się obawiała jego reakcji.

Nadeszła pora obiadu, a Marinette już uporała się ze wszystkim, dlatego postanowiła odwiedzić Adriena w pracy. Co prawda, jeszcze nigdy nie była w biurowcu, gdzie mieścił się dom mody Agreste, należący teraz do młodej pary. Od czasu śmierci Gabriela, Adrien załatwił już wszystko u notariusza i tym sposobem cały majątek przeszedł na jedynego spadkobiercę, ale blondyn źle się z tym wszystkim czuł. Nie chciał być jedynym właścicielem modowego imperium swojego ojca, dlatego zrobił ze swojej żony współwłaścicielkę.

Ciemnowłosa przeszła przez obrotowe drzwi biurowca, w którym mieściła się ich firma. Przywitał ją biały, bardzo przestronny hol. Udała się powoli do miejsca, gdzie urzędowała sekretarka.

- Dzień dobry. - przywitała się.

- Dzień dobry. - odparła kobieta, nawet na nią nie patrząc.

- Może mi pani powiedzieć, gdzie znajdę gabinet pana Agreste? - zapytała kulturalnie z miłym uśmiechem.

- A jest pani umówiona? - zapytała sekretarka.

- Nie. - odparła niepewnie.

- Szef nie ma czasu na nieumówionych gości. - w głosie kobiety dało się słyszeć irytację zaistniałą sytuacją.

- Jestem pewna, że dla mnie znajdzie czas. - powiedziała już zmęczona zachowaniem kobiety.

- Jak się pani nazywa? - ton sekretarki był coraz bardziej nieprzyjemny.

- Marinette Du... Agreste. - przedstawiła się nieśmiało.

Fiołkowooka jeszcze nie do końca przywykła do używania nazwiska męża, dlatego stąd wzięła się niepewność w jej głosie. Zaobserwowała, jak kobieta w szoku szeroko otwiera oczy, a jej twarz się spina.

- Pani Agreste, przepraszam. - prawie pisnęła. - Przepraszam, nigdy pani u nas nie było. Gabinet szefa jest na ostatnim piętrze. Dostanie się tam pani windą. - wskazała na wejście do szybu.

Marinette podziękowała kulturalnie i weszła do windy. Biurowiec miał trzydzieści pięter, dlatego dojechanie na samą górę zajęło jej trochę czasu. Kiedy metalowe drzwi windy się rozsunęły, Marinette stanęła przed masywnymi drewnianymi, bogato zdobionymi wrotami. Kobieta z niewielkim wahaniem nacisnęła mosiężną wymyślnie rzeźbioną klamkę, a skrzydło otworzyło się bez żadnego oporu, czy skrzypnięcia.

Pierwsze, co rzuciło jej się w oczy zaraz po wejściu, było duże biurko zrobione z chromowanego metalu i szkła. Następnie jej oczy powędrowały na sylwetkę Adriena, który ewidentnie nad czymś intensywnie myślał.

- Przeszkadzam? - zapytała nieśmiało, kiedy stanęła kilka metrów od mężczyzny.

Adrien podniósł oczy, a kiedy zobaczył przed sobą swoją żonę, na jego twarzy pojawił się najszerszy uśmiech, na jaki było go stać. Wstał zza biurka i podszedł do niej.

- M'Lady. - przytulił ją. - Nigdy nawet tak nie myśl.

- Co robisz? - zapytała z twarzą wciśniętą między ramię, a szyję męża.

- Sprawdzam i poprawiam projekty. - odpowiedział z nosem w jej atramentowych włosach. - Chcesz mi pomóc? - w jego głosie dało się słyszeć desperację.

- Jeśli to nie problem. - uśmiechnęła się do niego.

Adrien pociągnął Marinette za rękę w stronę biurka. Usiadł na fotelu, a kobietę posadził wygodnie na swoich kolanach. Wzięła wszystkie projekty i zaczęła je przeglądać.

- Tu trzeba pozbyć się paska, ten jest za pstrokaty, a w tym jedynie Chloé dobrze by wyglądała. - wymieniała, przeglądając kolejne kartki. To wszystko zajęło im dobrych kilkadziesiąt minut. - Może coś zjemy, Kotku? - objęła jego szyję i zostawiła czerwony ślad swojej szminki na policzku męża.

- Jedzenie w naszym bufecie jest bardzo dobre, co ty na to? - objął ją mocniej. Kobieta przytaknęła z uśmiechem.

Blondyn sięgnął po telefon stacjonarny, leżący na jego biurku i złożył zamówienie w firmowym bufecie. Chwilę później dało się słyszeć, jak ktoś dobija się do drzwi.

Wspólne chwile minęły szybciej, niż oboje chcieli. Marinette dostała pilny telefon i musiała pożegnać się z Adrienem, co zrobiła niechętnie.

Blondyn resztę czasu w pracy spędził na przeglądaniu projektów i innych papierów. Oraz chcąc nie chcąc wysłuchiwał narzekań Plagga na jakość paryskiego Camemberta. Kwami stanowczo zażądało tego wspaniałego sera, które miało okazję jeść nad morzem.

Adrien skończył pracę tego dnia nieco wcześniej, dlatego postanowił zrobić Marinette niespodziankę i pojechał po nią do remontowanego właśnie domu. Po wpisaniu kodu przy bramie wjazdowej, bez problemu dostał się na posesję. Problem napotkał dopiero wtedy, gdy jego klucz nie pasował do zamka w drzwiach. Kilka kolejnych prób dostania się do środka domu również się nie udało. W końcu zaczął dobijać się do drzwi, które po chwili otworzyła Marinette. Kobieta była zaskoczona widokiem swojego męża.

- A co ty tu robisz? - stanęła przed nim i zamknęła szybko drzwi. - Adrien, miałeś nie podglądać. - oburzyła się.

- Chciałem cię tylko zobaczyć. - położył ręce na jej biodrach.

- Jeśli będziesz podglądać to... - wspięła się na palce i szepnęła mu coś na ucho. - ... nie dotkniesz mnie przez pół roku. - uśmiechnęła się zwycięzko. - Zero dotykania, zero pieszczot, zero seksu.

- Jesteś okrutna, wiesz? - oburzył się lekko, gdy kobieta się od niego odsunęła. - Ale dla ciebie zrobię wszystko.

👹👹👹

Porwanie ||Miraculous|| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz