Adrien obudził się z twarzą wciśniętą między nagie piersi swojej żony. Uśmiechnął się, objął ją mocniej w talii i przyciągnął jej ciało do swojego. Zaczął składać delikatne pocałunki w miejscu między jej piersiami.
- Cholerny Kocurze, daj spać. - mruknęła sennie.
- Nie. - przysunął twarz do jej i zaczął delikatnie całować ją w usta. - Dzień dobry, Moja Pani.
- Dzień dobry, Kotku. - położyła dłoń na jego policzku, a on pocałował jej wewnętrzną stronę.
- Jak się czujesz? - odgarnął jej grzywkę z oczu.
- Wspaniale, jak nigdy dotąd. - przytuliła się do jego piersi i zaczęła jeździć dłonią po jego brzuchu.
- Co chcesz dziś robić? - zapytał i pocałował ją w czubek głowy.
- Najpierw to chcę wziąć prysznic, a potem to się zobaczy. - przeczołgała się przez niego i wygramoliła z łóżka. - Idziesz ze mną? - zapytała, kiedy przekraczała próg łazienki. Nie musiała dwa razy powtarzać. Zrzucił z siebie kołdrę i poszedł za nią.
Pod prysznicem spędzili więcej czasu, niż przypuszczali. Po prostu było im mało po zeszłej nocy. Nie mogli się sobą nacieszyć.
Po wyjściu z łazienki zajęli się robieniem śniadania. Dobrą atmosferę panującą w domu psuło jęczenie Plagga, któremu jak zwykle skończył się ser. Zrezygnowany blondyn po posiłku pożegnał się z żoną i poszedł na targ, kupić kwami jego przysmak. Nabył jeszcze inne potrzebne do domu produkty.
Nieświadomy tego, co usłyszy po powrocie od swojej żony, usiadł na ławce w parku i cieszył się idealną pogodą. Myślał, jak jeszcze może uszczęśliwić wybrankę swojego serca, a wtedy w oczy rzuciło mu się kilka krzewów z różami w różnych kolorach. Nie myśląc wiele, wstał i poszedł zerwać kilka kwiatów. Z niemałym bukieten i bardzo zadowolony z siebie, ruszył w drogę powrotną.
Marinette w czasie nieobecności swojego męża, puściła swoją ulubioną playlistę, krzątała się po kuchni. Razem z Tikki robiły ciasteczka z kawałkami czekolady. Jak zwykle coś musiało pójść nie po jej myśli, tak też było tym razem. Paczka mąki wypadła jej z rąk i rozwaliła się na podłodze. Chmura mącznego pyłu rozniosła się po całej kuchni. Westchnęła zrezygnowana i razem z kwami zajęły się sprzątaniem. Trochę im to wszystko zajęło, ale przynajmniej pomieszczenie lśniło czystością.
Z ciepłymi jeszcze ciasteczkami usiadły w salonie i zaczęły delektować się smakołykami.
- Tikki, nie mogę uwierzyć, że to wszystko tak się skończyło. - powiedziała, przełączając kanały w telewizorze.
- Ja wiedziałam, że tak będzie. - kwami usiadła przed nią. - Pamiętasz, jak byłyśmy na wieży Eiffla? - kobieta przytaknęła. - Wtedy wydawało ci się, że ktoś cię śledzi.
- No tak, wtedy myślałam, że to Czarny Kot mnie obserwował. - zamyśliła się.
- I miałaś rację, wtedy wyczułam jego kwami. - mała biedroneczka się uśmiechnęła. - A tamtej nocy Plagg złożył mi jeszcze wizytę i wtedy przedstawił mi plan Adriena.
- Oh, Tikki, czy wy kiedykolwiek przestaniecie spiskować za moimi plecami? - zaśmiała się. - Jeszcze dwa tygodnie temu miałam wyjść za mąż za Nathaniëla, który chciał mnie tylko wykorzystać. - wepchnęła do ust jedno ciasteczko. - Wiesz, on mnie zdradzał, jestem tego pewna. Całe szczęście nie udało mi się uciec do Norwegii tak, jak planowałam i teraz mam kochającego męża. - rozmarzyła się.- Ale czy to wszystko nie idzie za szybko? - przygryzła dolną wargę i nawinęła kosmyk swoich długich, granatowych włosów na palec.
- Marinette, przestań wszystko roztrząsać, przecież całe liceum marzyłaś, żeby być z Adrienem, albo z Czarnym Kotem. Teraz masz ich obu, więc nie rozumiem, w czym masz problem. - Tikki odłożyła ciastko, które trzymała i podleciała na wysokość jej oczu.
Marinette nic już nie odpowiedziała. Jej uwagę przykuł nagłówek przewijający się na kanale informacyjnym. Filiżanka z kawą, którą piła, wypadła jej z dłoni i roztrzaskała się na jasnej, orzechowej podłodze salonu.
Od dłuższej chwili siedziała bez ruchu na kanapie i pustymi oczyma wpatrywała się w ekran telewizora. Nie docierało do niej to, co tam pokazywali. Ostatni raz była tak zszokowana, gdy okazało się, że ich głównym wrogiem był ojciec jej ukochanego - Gabriel Agreste. Wyłączyła telewizor i schowała twarz w dłoniach. Przecież miało być już lepiej. Stanęła przed oknem i kilka łez mimowolnie spłynęło po jej policzkach. Szybko starła je dłonią.
Adrien wracał do domu w dobrym nastroju. W rękach trzymał torbę z zakupami i pokaźny bukiet różnokolorowych róż dla swojej Księżniczki. Z rozmachem otworzył drzwi i skierował się do salonu, gdzie zastał żonę. Po cichu odstawił na podłogę zakupy i zakradł się do niej. Objął ją od tyłu i całując w policzek wystawił, bukiet kwiatów. Kobieta odwróciła się i przytuliła do niego.
- Marinette, skarbie, wszystko dobrze? - zapytał i pogłaskał ją po plecach.
Nastała chwila ciszy. Ciemnowłosa nie wiedziała, jak ma zacząć z nim rozmowę na ten temat. Jednak wolała, żeby dowiedział się o tym od niej, niż tak jak ona, z wiadomości. Wahała się, ale po kilku minutach stwierdziła, że jej mąż nie może trwać w niewiedzy. Złapała głęboki oddech.
- Adrien, muszę ci coś powiedzieć. - oderwała się od niego i pociągnęła w stronę kanapy.
Po drodze zastanawiał się, co takiego mogło ją doprowadzić do takiego stanu. Przez chwilę pomyślał, że może Nathaniël ją odwiedził, albo Chloé.
- Mari, powiesz mi, co się stało? - zapytał, gdy usiedli.
- Adrien, samolot twojego ojca rozbił się, gdy ten leciał z Szanghaju do Paryża. - złapała go za dłonie. - Rosyjskie służby właśnie odnalazły jego wrak.
👹👹👹
![](https://img.wattpad.com/cover/96798097-288-k549818.jpg)
CZYTASZ
Porwanie ||Miraculous|| ✔
FanficOd pokonania Władcy Ciem minęło osiem lat. Marinette ma 26 lat i bierze ślub. Co z tego wyniknie? Gdzie jest Adrien? ➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖ Ostrzegam przed brzydkimi słowami i brzydkimi scenami.