Idealna, pomyślał blondyn, gdy tylko zbliżył się do niej na odległość pozwalającą mu dokładniej się jej przyjrzeć, jednocześnie nadal pozostając niewidocznym, w czym pomogło czarne odzienie i koci wzrok.
Podążał za ukochaną od wieży Eiffla, aż do jej domu. Widział przez okno, jak się przemienia. Obserwował ją jeszcze przez chwilę, po czym z ciężkim sercem skierował się w stronę hotelu, w którym wynajmował pokój. Tej nocy nie zasnął.
Sobotniego poranka, około godziny dziewiątej, nie mógł już wytrzymać tej bezczynności. Plagg namówił go na krótki spacer.
Przed wyjściem zamówił jeszcze śniadanie, które zjadł u siebie, bojąc się napotkać w restauracji Lilę i jej sztuczne piersi.
Ubrał się w czarną bluzę z dużym kapturem, który zarzucił sobie szybko na głowę; nie chciał, by te dwie desperatki go rozpoznały. Dla lepszego kamuflażu na nos założył jeszcze duże przeciwsłoneczne okulary. Na nogi wciągnął ciemne spodnie.
Nie kierował się do jakiegoś konkretnego miejsca. Szedł prosto przed siebie, starając się nie tracić za bardzo kontaktu z rzeczywistością. Nawet nie wiedział, kiedy dotarł do parku, skąd widział swoje stare liceum. Na wspomnienia sprzed lat, uśmiech sam wpełzł mu na twarz. Dzień, w którym Alix cisnęła w Kima doniczką z kwiatkiem, za to, że ten pocałował ją w policzek, zapamięta na długo. To zdecydowanie były najlepsze lata w jego życiu. Ból palca wyrwał go z zamyślenia.
- Znowu to zrobiłeś? - jęknął Adrien.
- Tak. - wyszczerzyło się kwami. - Jakoś musiałem sprowadzić cię na ziemię, znowu odpłynąłeś, a ja jestem głodny. Sam sobie do sklepu po serek nie pofrunę.
- Dobra, idziemy. - westchnął zrezygnowany, spoglądając na zegarek.- I tak musimy wracać, Nino będzie za niecałą godzinę.
Wizyta w sklepie nie przebiegła zbyt gładko, Plagg nie mógł się zdecydować jaki ser chce, więc zażądał po dziesięć krążków z każdego rodzaju.
- Plagg, a czym żywi się kwami Biedronki?
- Tikki je ciastka. - odpowiedział kotek.
- Tylko które? - zapytał zrezygnowany, patrząc na półkę uginającą się pod ciężarem niezliczonych rodzajów ciastek.
- Weź te z czekoladą, będzie szczęśliwa.
Do wypełnionego po brzegi Camembertem koszyka, bohater dorzucił jeszcze kilka paczek przysmaku dla małej biedronki.
Po powrocie do pokoju Adrien spakował swoje rzeczy i czekał z niecierpliwością na wieści od przyjaciela.
Nino: Jestem na parkingu, wychodź.
Blondyn wziął torbę, po czym udał się do recepcji, gdzie wymeldował się z hotelu.
Na zewnątrz w krwistoczerwonym Mercedesie czekał Nino. Zielonooki zapakował swoją torbę do bagażnika, ser i ciastka położył na tylne siedzenie, a sam zajął miejsce przy kierowcy.
- Hej, bracie. - odezwał się szatyn.
- Cześć, Nino. - przywitał się Adrien.
- Żyjesz? Coś kiepsko wyglądasz.
- Nie spałem całą noc. - mruknął.
- Nie spinaj się, będzie dobrze. - pocieszał przyjaciel
- Obyś miał rację. - westchnął i spojrzał przez okno.
Po drodze nie odzywali się prawie w ogóle. Ciszę w aucie przerywał jedynie jazgot Plagga, upominającego się o serek i grające cicho radio.
Po około godzinie, kiedy to dotarli na miejsce. Nino zaparkował samochód w umówionym miejscu.
- Trzymaj. - rzucił w blondyna kluczykami od wozu.
- Po co mi te kluczyki? - zdziwił się Adrien.
Nino westchnął z rezygnacją, przejechał dłonią po twarzy i spojrzał z pobłażaniem na przyjaciela.
- A czym uciekniecie? - zapytał rozbawiony.
- Racja, przepraszam, trochę się tym wszystkim stresuje. - odpowiedział ze skruchą.
- Nie masz czym. Zaufaj nam. Uda wam się, zobaczysz. - pocieszał go Nino.
- Obyś się przyjacielu nie mylił.
- Ja już muszę iść, prowadzę Mari do ołtarza. Poradzisz sobie? - położył dłoń na ramieniu blondyna.
- Tak, jasne, idź.
Nino zostawił Adriena samego.
- Plagg? - nawoływał blondyn. - Plagg, gdzie jesteś, ty cholerny, mały kocurze. - odpowiedziało mu jedynie ciche chrapanie dochodzące z tylnego siedzenia, gdzie jeszcze chwilę temu była góra Camemberta. - Wstawaj, ty mały leniu.
- No już, wstaję. - mruknęło kwami, wygrzebując się spod sterty pustych opakowań po serze. - Czego się tak pieklisz? Zmarszczek dostaniesz, a wtedy Biedronka nie będzie cię chciała. Zostaniesz starym kawalerem.
- Ha, ha, bardzo śmieszne. Nie mamy czasu na docinki, czas działać. Plagg, wysuwaj pazury.
Po wypowiedzeniu tych słów, ubrania blondyna zastąpił czarny lateks. Uwielbiał zamieniać się w Czarnego Kota, czuł się wtedy niesamowicie. Był wolny.
Na kici kiju przedostał się na miejsce, w którym miała odbyć się ceremonia. Chcąc pozostać niezauważonym, czmychnął szybko na jedno z pobliskich drzew. Skrywając się w koronie dębu, obserwował schodzących się powoli weselnych gości. Czuł się jak stalker. Gdzieś wśród tłumu wypatrzył Alyę, Alix i Kima.
Marsz weselny rozbrzmiał, kiedy wszyscy weselnicy byli już na miejscach. Wtedy ujrzał ją. Prowadzona pod ramię przez Nino, kroczyła dumnie z szerokim uśmiechem na tych malinowych ustach, które tak kochał.
Przepiękna, pomyślał.
Tak bardzo się rozmarzył, że prawie spadł z drzewa, na którym się ukrywał. Na szczęście szybko złapał równowagę.
Gdy ksiądz zaczął czytać słowa przysięgi, jego serce mimowolnie przyspieszyło.
Jeśli się zgodzi? Nie... a może? Nie, nie może się zgodzić!
Z tych chaotycznych myśli wyrwał go głos ukochanej i stanowcze nie, skierowane w stronę Nathaniëla. Adrien jeszcze nigdy w życiu nie był tak bardzo szczęśliwy.
Z szybko bijącym sercem i najszerszym uśmiechem, na jaki było go stać, zeskoczył z drzewa wprost przed zszokowaną Marinette. Oparł się nonszalancko o swoją broń i po raz pierwszy od ośmiu lat, spojrzał jej głęboko w oczy.
- Witaj, Księżniczko. - ukłonił się szarmancko.
Marinette stanęła jak wryta, nie bardzo wiedząc jak się zachować, lub co powiedzieć.
- Czarny Kot? - wyszeptała. - Czarny Kocie, to naprawdę ty? - dodała głośniej.
- We własnej, przystojnej osobie. - odparł, posyłając jej oczko i firmowy koci uśmiech do kompletu.
Tak, to zdecydowanie on, przemknęło jej przez głowę.
- Co ty tu robisz? - pytała nadal w szoku.
- Porywam cię, My Lady. - uśmiechnął się łobuzersko.
Złapał dziewczynę w talii i przyciągnął do siebie, na co ta cicho pisnęła; wydłużając kici kij, unieśli się na znaczną wysokość.
👹👹👹
CZYTASZ
Porwanie ||Miraculous|| ✔
FanficOd pokonania Władcy Ciem minęło osiem lat. Marinette ma 26 lat i bierze ślub. Co z tego wyniknie? Gdzie jest Adrien? ➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖➖ Ostrzegam przed brzydkimi słowami i brzydkimi scenami.