1

14.4K 459 46
                                    

- Dzieciaki pospieszcie się, bo nie zdążę do pracy - krzyknęłam byłam cała zdenerwowana.

- Mamo snadane - krzyknęła 4-letnia Emma.

- Mamo glodna jestem - krzyknęła 4-letnia Katie.

- Możemy już jechać, a i zlob śniadanie - krzyknął Matthew.

Ehhh tak mam trójkę dzieci i co najważniejsze bliźniaki są słodkie.

- Już macie zrobione - odkrzyknęłam i miałam iść do sypialni, ale przeszkodził mi dzwonek. Warknęłam zirytowana - czego ? - zapytałałam, otwierając drzwi.

- Woo zepnij tyłek - dupek. Ahh no tak poznajcie mojego przyjaciela Olivera - a coś ty jeszcze z sianem na głowie ? - zapytał i z głupkowatym uśmiechem - wujcio przyszedł - krzyknął, a chwilę po było słychać stupot małych stupek.

- Wujcio - krzyknęły na raz, co było uroczo.

- Co tam moje słoneczka ? Idziecie do przedszkola ? - zapytał, całując każdego w czoło, a o mnie jak zwykle zapomniał westchnęłam.

- Tak musmy - westchnęła zrezygnowana Emma.

- A może chciecie, by wujcio Oliver po was przyszedł i byśmy poszli na plac zabaw i na lody ? - ehhh nie zaraz się zacznie wrzask będzie mówiło jedno po drugim.

- Tak, tak możemy ? - cała trójka trajkotała, ale tylko to zrozumiałam.

- Cisza - powiedziałam uniesionym głosem, bo nie dawały mi dojść do słowa - możecie iść z Oliverem - powiedziałam, uśmiechając się.

- Dziękujemy - powiedziały razem dzieciaki, co było urocze.

- Awww - zaświergotał Oli - a ty jedziesz do pracy ? - zapytał cwano się, uśmiechając.

- Cholerka - ucałowałam każde z dzieci w czółko - wujek Oli nie tylko was odbierze, ale też odwiezie - i mnie już nie było. Wsiadłam do Audi i pojechałam do pracy. A gdzie pracuję ? Odpowiedź prosta jestem asystentką prezesa, ma on 50 lat i jest dla mnie jak ojciec, który mnie się wyrzekł, ale to nieważne. Andrew zawsze pożartuje, pośmieje się, pogada i wie jaką mam sytuację. Pracuję u niego 5 lat - przyjął mnie jak byłam w ciąży i zawsze mi pomagał.

Wsiadłam z audi i kierowałam się do drzwi, próbując się nie wywalić na tych szpilkach, tak uważałam, że wpadłam na jakiegoś mężczyznę w ostatniej chwili mnie złapał, bo jakby nie to zając bym miała zaliczony. Spojrzałam na mojego wybawcę i to był ON. Nic się nie zmienił blond włosy i jego zabójcze oczy - niebieskie jak ocean.

- Niech Pani uważa na następny raz - o kurdka wodna ten sam uśmiech.

- Mam chyba jakieś zwidy albo jeszcze gorzej halucynacje - mruknęłam, śmiejąc się w podświadomości.

- Słucham ? - cholerka usłyszał.

- A nic jeszcze raz dziękuję - spojrzałam w jego oczy jeszcze raz - emm mógłby Pan - pokazałam na jego ręce, które obejmowały mnie w talii, a on jak oparzony zdjął je nadal, patrząc mi w oczy.

- Nie znamy się ? - przymrużył oczy, jak miał w zwyczaju.

- Nie - i szybko odeszłam od niego. Mam nadzieję, że go więcej nie spotkam - Dzień Dobry Prezesie - uśmiechnęłam się, wchodząc do jego biura.

- Ooo Dzień Dobry Bello jak zwykle pięknie wyglądasz - no tak komplementy się chyba nigdy nie zmienią - jakbyś przyszła parę minut wcześniej byś poznała mojego syna - zmarszczyłam brwi, ma wnuka ?

- Ma Pan syna ? - zapytałam, siadając na krzesełku na przeciwko niego.

- No tak - uśmiechnął się czule - rzadko mnie odwiedzał, bo mieszkał w Los Angeles i nie miał czasu, ale teraz przeprowadził się do NY i przyjechał odwiedzieć starego - zaśmiałam się - a jak tam dzieciaki ? - ohh tak on je uwielbiał, a one jego.

- Uhhh lepiej nie mówić jednym słowem śpiochy - mruknęłam niezadowolona, a on zaśmiał się - ostatnio w piątek chciały tu przyjść, bo już dawno ich nie było i jak miały już przyjść to zmieniły plany i poszły na plac zabaw współczułam wtedy opiekunce - powiedziałam niedowierzając, jak szybko zmieniły wtedy zdanie.

- No ja też ich dawno nie widziałem - powiedział z majaczącym się uśmiechem - a pokój zabaw nadal na nich czeka - powiedział i się zaśmialiśmy. Tak te dzieci mają za dobrze - niech przyjdą dzisiaj - zaproponował - nie ma dzisiaj żadnych spotkań, więc niech przychodzą - mruknął, podpisując dokumenty.

- Na pewno ? - zapytałam, upewniając się.

- No jasne nie mam wnuków, żeby je bawić to chociaż się pobawie z nimi - uśmiechnęłam się.

- Dobrze to ja pójdę zadzwonić do Olivera, żeby je przywiózł - powiedziałam, wychodząc z jego biura, kierując się do mojego.

- Halo - odezwał się mój przyjaciel.
- Oli weź wracaj po dzieciaki i je przywieź do mojej pracy - mruknęłam, uśmiechając się.
- Uhhh wykończysz mnie - powiedział niezadowolony, ale wiedziałam, że się uśmiecha dupek.
- Więcej jedzenia w mojej lodówce - powiedziałam niewinnie, na co prychnął.
- Dobra już jadę po nie, ale ty wyjedziesz przed firmę - no tak jasne już biegnę pomyślałam - a i tak lodówka jest pusta - powiedział z wyrzutem, zaśmiałam się z niego.
- No już jedź i dziękuję - nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się.

--------------------------------

I jak wrażenia ? Podoba wam się ?

Where's Dad ? // Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz