9

12.9K 449 21
                                    

- Tata ? - zapytał się Matt - nia plawde ? - zwrócił się do mnie, na co przytaknęłam, a on się uśmiechnął i też się do niego przytulił uprzednio, wchodząc na jego kolana, a Emma postanowiła to samo zrobić co jej rodzeństwo.

- Tata ? Uhh chyba się nie przyzwyczaje - mruknął, ale po chwili jego oczy zaczęły błyszczeć ze szczęścia - jestem ojcem - krzyknął uradowny ze łzami w oczach - trójka ? - zapytał po chwili, a on zemdlał nie wierze jaka reakcja.

- Eee tatuś - cała trójka klepała go po twarzy, co śmiesznie wyglądało, bo Katie w czoło go klepała.

- No takiej reakcji się nie spodziewaliśmy - wyznał Andrew pomiędzy salwami śmiechu.

- Ja pierdole to nie sen - powiedział gdy otworzył oczy, a cała trójka pocałowała go w dwa policzki i w czoło co słodko wyglądało - głodny jestem - wyznał, co co można się po nim spodziewać, ale teraz na prawdę.

- My tez - i jak na zawołanie poklepali się po brzuchach.

- To idziemy jeść - zawołał radośnie, a my patrzyliśmy na niego jak na debila - no co mam się głodzić - biorąc na ręce Matta.

- Ehhh u mnie pewnie pusta lodówka co nie Oli - prędzej stwierdziłam niż zapytałam.

- Dobra idziemy do mnie chłopaki będą chodźcie - zawołał entuzjastycznie Luke, widziałam, że jest szczęśliwy, ale czeka mnie długa rozmowa z nim szczera.

- Ja nie idę, bo pracuję, ale Oliver marsz z nimi - postanowiłam.

- Tak jest mamo - odpowiedział poważnie, na co się zaśmialiśmy. Podeszłam do dzieciaków i ukucnęłam koło trójki.

- Macie być grzeczni - cmoknęłam Katie w czoło - niczego nie popsuć - powtórzyłam tą czynność Emmie - i pilnuj ich dobrze - zwróciłam się do Matta, bo on to taki stróż ich i też go pocałowałam a on mnie też - tylko ich nie zgubcie, pilnuj je, jak swoją gitarę, po dotarciu do domu daj im jeść, ale słodyczy nie - na co jęknęły - później je wykończ fizycznie będę miała później spokój i o 17.00 chce was widzieć i macie zdać mi raport - wstałam - a i jeszcze uważać na fanki, dziennikarzy, bo nie chce by moje dzieci od dziecka... - przerwano mi w perfidny sposób otóż ręka Luka znalazła się na mojej jadaczce.

- Jezuu uspokoj się będzie ze mną Oliver - mruknął.

- Dlatego wam to mówię - westchnęłam - pilnuj ich, bo jak nie to dostaniesz w jaja rozumiesz ? - pogroziłam mu, na co wywrócił oczami.

- Taa już wiem po kim Matt ma tą zasadę - mruknął.

- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł puszczając was samych z dziećmi - westchnęłam i spojrzałam niepewnie na Liz, a ta nieznacznie pokiwała głową - dobra wy - wskazałam na chłopaków - pilnujcie dzieci, a wy moje dzieci pilnujcie się nawzajem i taty i wujcia dobra ? - pokiwały głową - aa i macie nie przeklinać, uważać tam na chłopaków...

- Kurwa zamnknij się już - no tak zagadałam się.

- Dobra nie spinaj tyłka - zaśmiałam się z Oliverem - pilnuj ich proszę - wręcz go błagałam.

- Jezu dojdziemy do domu wszyscy, cali i zdrowi nie martw się - puścił mi oczko, na co wywróciłam oczami - nic się nie zmieniłaś dalej jesteś panikarą - no tak od zawsze i mi już tak zostało.
- Nie jestem panikarą jasne ? - uśmiechnął się - no więc uważajcie na siebie i na swoich opiekunów - pocałowałam każdego w czoło, a oni mi - no to lećcie zanim znów coś powiem - mruknęłam niezadowlona, a ich już nie było.

- No jak na pierwszy raz nie jest źle - mruknęła Liz.

- Jest - westchnęłam smutno i poszłam do swojego biura, uzupełniając dokumenty. Te godziny tak mi się dłużyły, a zostało mi się jeszcze 2 godziny.

- Jedź do nich - powiedział Andrew zauważając, że jestem w dalekiej krainie.

- Nie mogę muszę tak czy siak to dokończyć - powiedziałam niezadowolona.

- Ja to zrobię, a jak nie to jutro dokończysz - mruknął - no leć zobacz czy mój syn i wnuki dotarły bezpiecznie - uśmiechnął się szeroko.

- Dziękuję - rzuciłam mu się w ramiona.

- Nie ma za co - powiedział cicho - a i w niedziele Liz robi obiad będzie Luke no i wy - powiedział - mam nadzieję, że niedługo będę cie widział w sukni ślubnej u boku mojego syna - stałam jak wryta - a no i w ciąży - powiedział, patrząc na moją reakcję.

- To chyba nie realne - powiedziałam cicho, smutno.

- Kochasz go - czy ja go kocham ? Oczywiście, że tak, pokiwałam głową - on też cie kocha - powiedział i wszedł do swojego biura. A ja tym bardziej wyszłam.

-----------------------------------------------------------

I jak podoba się reakcja Luka ? Hehe trochę śmiechu musi być xD

Where's Dad ? // Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz