6

12.8K 446 25
                                    

2 tygodnie później
Jest poniedziałek ledwo żyje, jeszcze szef nie daje mi spokoju jeśli chodzi o nazwisko ojca moich dzieci jestem w dupie, bo to przecież jest jego syn do cholery.

- Bella chodź - usłyszałam, gdy zaczynała się pora lanchu.

- No, co tam ? - zapytałam z wymuszonym uśmiechem.

- Ehh daruj sobie ten sztuczny uśmiech - mruknął niezadowolony.

- To, niech mnie pan nie męczy tym - powiedziałam zgodnie z prawdą - przepraszam po prostu nie chce o tym wspominać - mruknęłam cicho.

- Przepraszam, że jestem natrętny, ale... - nie dokończył, bo ktoś wleciał do biura i to niestety był ON. Znowu jakie ja to mam szczęście.

- Ja już pójdę - powiedziałam, ale nie dane mi tego zrobić.

- Stój - powiedział Luke. Westchnęłam ciężko.

- Czego ? - powiedziałam nie miło, ale on się tym nie przejął. Przybliżył się cały czas mi przyglądając to trwało parę minut zanim coś powiedział.

- Bella - powiedział cicho, a ja zagryzłam wargę.

- Wow tak mam na imię - spojrzałam na niego ironicznie.

- Dlaczego mi nie powiedziałaś prawdy do cholery ? - zapytał wściekły, a Andrew patrzył z ciekawością - pytałem się czy się znamy, a ty zaprzeczyłaś - zapytał, ciskając we mnie piorunami.

- Ojj, jak przykro - westchnęłam - na nic nie zasługujesz to, co zrobiłeś mi - warknęłam nie miło - słyszysz na nic nie zasługujesz - powiedziałam wściekle - Prezesie jak Pan pozwoli pójdę już - zwróciłam się do Andrewa.

- Nie, o co do cholery tu chodzi ? A do robaczków zdążysz - cholera no tak mogłam się tego spodziewać.

- Jakie robaczki ? - zapytał już się chyba trochę uspokoił, ale nie na długo.

- Nie twoja sprawa - prawie krzyknęłam - Prezesie dyskrecja - mruknęłam, mając nadzieję, że się nie wygada.

- Dobra rozumiem dyskrecja, ale skąd wy się znacie do jasnej anielki - zapytał zirytowany - a tak, pomijając niech wpadną do mnie znów - ehhh no jasne.

- Na pewno - uśmiechnęłam się, czując, że mi humor już się poprawiał - Do widzenie Prezesie - chwytałam już klamkę, ale ten gnojek złapał mnie za nadgarstek - czego ? I puść mnie do cholery - powiedziałam, unosząc głos.

- Nie - warknął, patrząc mi w oczy - odpowiedź mi, dlaczego uciekłaś 5 lat temu ? - ohh jaki on jest głupi.

- Czemu ? A to pytanie nie wiedziałam, że jesteś, aż tak głupi - warknęłam - trzeba było mnie nie zdradzać kutasie - wyrwałam nadgarstek i czym prędzej chciałam się znaleźć w domu i płakać w poduszke, ale tego nie zrobię, bo muszę odebrać moje skarby.

- Ty chyba nie myślałaś, że mógłbym ciebie zdradzić - powiedział głosem żalu, bólu i smutku - chłopaki mi powiedzieli, ale przyrzekam na wszystko, że to fanka się na mnie rzuciła do jasnej cholery - wykrzyczał wściekły.

- To nie ma znaczenia teraz Luke - wyszeptałam.

- Ma - krzyknął - zawsze będziesz i byłaś dla mnie najważniejsza cholera jasna - powiedział już ciszej, nie zwracając uwagi na to, że w pomieszczeniu jest też jego ojciec - zrozum to do cholery. Mogłaś przyjść i bym ci powiedział to samo, co dzisiaj, ale nie ty wolałaś uciec - ostatnie słowa wykrzyczał.

- Ohh nie udawaj niewinnego - powiedziałam, czując jak we mnie wrze - jakby zależało tobie na mnie to byś mnie szukał, ale najwidoczniej tak nie było - warknęłam.

- Co ? Na prawdę myślisz, że cie nie szukałem ? - powiedział ze smutkiem - szukałem cie przez cholerne 4 lata dopóki nie przeprowadziłem się tutaj, wynajmowałem detektywów, ale oni tylko na kase czekają i nic nie robią, byłem u twoich rodziców, ale powiedzieli, że już nie mają córki, baa na samą rękę cie szukałem, ale nigdy mi nie przyszło do głowy, że tutaj będziesz, bo jakbym wiedział od razu bym po ciebie przyjechał - krzyczał tak, że chyba wszyscy w firmie nas słyszeli - zrozum do cholery, że mi na tobie zależało i to się nie zmieniło - warknął, podszedł do mnie bliżej i wyszeptał - kocham cię i nigdy nie przestane - powiedział cicho, że tylko ja to mogłam usłyszeć. Po tych słowach wyszedł, zostawiając mnie w osłupieniu.

- Czyli ten Luke - wymamrotał cicho, ale go usłyszałam, był w szoku. A ja wyszłam, zabierając torebkę i odojechałam z piskiem do domu.

- Oliver - warknęłam, jak odebrał telefon.
- Okres masz, czy jak ? - zapytał się.
- Odbierz dzieciaki i nie przyprowadzaj je pod żadnym pozorem do mnie chce być sama - krzyknęłam ze łzami w oczach, uświadamiając sobie, że on mnie nadal kocha, a ja jego...

-----------------------------------------------------------

No i jak ? Trochę krzyku było xD

Where's Dad ? // Luke HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz