Chapter 2: The sickness

395 29 42
                                    

Wszystko zaczęło się kiedy Jungkook miał dwanaście lat. Był jeszcze dzieckiem, które potrzebowało zabawy, musiało się wybiegać ze znajomymi. Miał marzenie o tym, aby zostać znanym tancerzem, dlatego codziennie ćwiczył aż do upadłego, żeby tylko stawać się coraz lepszym i lepszym.

Jednak w pewnej chwili wszystko uległo zmianie przez incydent z pewnej nocy.

Z nocy, kiedy to Jeon przeżył pierwszy w swoim życiu zawał serca.

Było już sporo po północy, kiedy to dwunastoletni Jeon Jungkook obudził się z narastajacym z minuty na minutę bólem w klatce piersiowej. Jego głębokie oddechy odbijały się echem po praktycznie pustym białym pokoju.
Chłopiec uniósł się powoli do siadu i przełknął głośno ślinę. Przycisnął dłoń do miejsca, w którym domniemanie znajdowało się jego serce.

Boli...

- Mamo... - wychrypiał, a w jego małych ciemnych oczach zalśniły łzy. - Tato... - szepnął ledwo słyszalnie, zaciskając drżące palce na materiale przepoconej koszulki.

Dwunastolatek cierpiał jak jeszcze nigdy dotąd. W swoim, jak by nie patrzeć, krótkim dotychczasowym życiu nie doznał nigdy czegoś tak potwornego. Czuł jakby coś rozrywało jego małe serduszko, a fale dreszczy przeszywały całe jego ciało. Chciał krzyczeć, chciał zrobić cokolwiek, tymczasem mógł jedynie siedzieć i czuć jak po jego twarzy spływają słone łzy bólu.

Na korytarzu prowadzącym do pokoju bruneta rozległy się ciche kroki, a po chwili w wejściu do pomieszczenia stawiła się sylwetka kobiety. Jej kruczoczarne włosy były identyczne jak te chłopca, jedynie dużo dłuższe i gęstsze. Oczy miała zaspane i podkrążone, a koszula nocna wisiała na jej zgrabnym ciele.

- Co się dzieje synku? - ziewnęła, zakrywając usta ręką. Po chwili przetarła gałki oczne grzbietem dłoni, przyglądając się dokładnie Jungkookowi. - Skarbie, co się dzieje?

- Mamo... - mruknął płaczliwym tonem chłopak, próbując opanować drżenie. - Mamo, boli...

- Jungkookie, ale gdzie? Gdzie Cię boli? - podeszła do swojego syna, i objęła go delikatnie ramieniem, drugą dłonią odgarniając mu włosy z czoła.

- Tutaj... - wysapał, biorąc coraz to głębsze oddechy. Wskazał palcem środek swojej piersi i zerknął przerażony na swoją rodzicielkę.

Jego matka zlustrowała go przestraszonym wzrokiem i wybiegła z pokoju wołając ojca młodego.

Chłopiec powoli przymknął powieki i opadł na poduszkę kaszląc głośno.

Jeon pamiętał wydarzenia z tamtej nocy nadzwyczaj dobrze, mimo że był tak bliski przejścia na drugą stronę.

Wiedział, że rodzice zawiadomili karetkę. Wiedział, że matka płakała głaszcząc jego chłodnawy policzek.
On sam był ledwo przytomny i widział wszystko z boku, jakby był zupełnie inną osobą.

Jego ciało leżało bezwładnie na noszach w ambulansie. Ratownicy próbowali zdziałać cokolwiek. Na zmianę robili chłopcu masaż serca, a jeden z nich trzymał przy jego nozdrzach i ustach butle tlenowa.
Jego matka siedziała osowiała w kącie karetki i obgryzała paznokcie, na przemian płacząc.

Był już tak daleko, ale...

W pewnej chwili klatka piersiowa chłopaka uniosła się powolnie do góry, by następnie w tym samym tempie opaść. Na monitorze wykrywającym jego puls z poziomej kreski nareszcie zaczęły tworzyć się małe, a następnie większe wyskoki.

Why are you my remedy...?||Yoonkook||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz