Chapter 5: Hate

252 22 26
                                    

Po kilkunastu dniach spędzonych w towarzystwie kolorowych magazynów przynoszonych mu codziennie przez matkę, Heechula i wyjątkowo spokojnego i cichego Yoongiego Jungkook w końcu mógł opuścić mury tak dobrze znanego mu miejsca jakim był szpital. Po niezbyt przyjemnym upadku w restauracji w jego głowie nie pojawiły się żadne zmiany czy problemy, co potwierdziły gruntowne badania.

- Yoongi? - spytał brunet, unosząc swój wzrok na blondyna siedzącego na krzesełku przy ścianie.

Yoongi odwiedzał go codziennie od momentu, w którym to szesnastolatek trafił do szpitala. Codziennie także przynosił mu świeże owoce, czy niewielkie pudełeczka słodkości, które Jeon tak uwielbiał.

- Hm? - Starszy zmarszczył brwi i wyciągnął się na krześle, splatając swoje dłonie za karkiem.

- Odkąd tu przychodzisz praktycznie nie zmieniłeś ze mną słowa. - westchnął, upychając kilka swoich rzeczy do torby.

- I co? - Wzruszył ramionami, przymykając powieki. - Przeszkadza Ci To, Kook?

- Nie, tylko...

Ta cisza mi się nie podoba, Yoon - dopowiedział sobie w myślach.

- Tylko co?

- Nieważne - sapnął zasuwając suwak, by po chwili otrzeć kropelki potu z czoła. Wciąż był osłabiony, a do tego wszystkiego dochodziły objawy znienawidzonej przez niego choroby serca.

Starszy westchnął głośno i czym prędzej podszedł do bruneta. Jego pozornie nieco popękane serce biło szybciej niż zwykle, zresztą przy nim zawsze jego puls przyspieszał, aż czuł pulsowanie w skroniach.

- Może Ci w czymś pomóc? - spytał niepewnie, biorąc w dłoń rączki jego torby.

Młodszy jedynie oparł się dłońmi o łóżko i odetchnął kilka razy. Nie czuł się strasznie źle, jednak dobrze także się nie czuł. Był wyczerpany pobytem w szpitalu, gdzie na każdym najmniejszym kroku widział ludzkie cierpienie, a jedyna odskocznią od tego były wizyty.

Wizyty Yoongiego.

- Nie trzeba, dam radę. Przecież jestem silny, Yoon. - Nastolatek skinął głową, próbując odebrać starszemu torbę. Ten jedynie zatrzymał go gestem dłoni, uśmiechając się chytrze.

- Ja to poniosę, Jeon. - mruknął -  Wyglądasz tak słabiutko, że wątpię iż dałbyś rade to choćby podnieść.

- Wcale nie, mam potwornie dużo siły.

- Jednak nie wygląda na to, żebyś ją miał. - Blondyn odsunął się odrobinę od młodszego i oparłwszy się o ścianę obserwował poczynania chłopaka.

- Yoongi, przestań. Oddaj mi to - prychnął, krzyżując dłonie na piersi. - Mama niedługo po mnie przyjedzie, więc muszę znieść ją na dół.

- Równie dobrze ja mogę to zrobić. Pomogę ci.

- Jesteś pewien?

- W stu procentach - zlustrował chłopaka wzrokiem, a w oczach błysnęła mu niewielka iskierka.

Brunet uśmiechnął się delikatnie i już po chwili mijał kolejne brudnoszare korytarze i sale oznaczone cyframi. Tuż obok Yoongi niósł jego cięższa niż mogłoby się wydawać torbę pełna ubrań młodszego i słodyczy, które blondyn mu przyniósł.

Na parkingu przed wejściem do budynku stały zaparkowane różnorakie samochody. W jednym z nich Jungkook dostrzegł tak dobrze znana mu twarz, za którą stęsknił się od ostatnich trzech dni. Według niego matka zbyt wiele ostatnio pracowała i za bardzo przemęczała się, nie pozwalając odpocząć zmęczonemu ciału.
Kobieta po chwili uchyliła drzwi czarnego Hyundaia i z ogromnym bananem na ustach podeszła do swojego syna, zamykając go w szczelnym uścisku.

Why are you my remedy...?||Yoonkook||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz