Chapter 10: Little accident

191 12 0
                                    

- Wszyscy, proszę się odsunąć! - zawołał ratownik, podchodząc do nieco poturbowanego ciała chłopaka. - Odsunąć się, musimy mu pomóc!

Tłum, zupełnie jak zaczarowany, odszedł przejęty o kilkanaście kroków w tył. Kobiety z dziećmi zakrywały swoim pociechom oczy, staruszkowie wytrzeszczali wzrok w szatyna leżącego nieruchomo na ulicy. 
Ratownicy ubrani w czerwone kombinezony wyciągnęli z karetki nosze, by po chwili znalazł się na nich nieprzytomny. Owinięto go kocem foliowym i wciągnięto do ambulansu. 

Gdy tylko drzwi auta się zatrzasnęły, tłum wrócił do swej nudnej, codziennej rutyny. Niektórzy wsiedli do autobusów, inni do swoich samochodów i tą samą trasą, którą jeździli dzień w dzień, ruszyli do pracy. Wszyscy stapiali się w jedną, szarą masę, sunącą powolnym krokiem po chodnikach miasta. Było tak cicho i spokojnie, wszyscy zapomnieli o tym co zdarzyło się kilka minut wcześniej, o wypadku. Po co pamiętać o czymś takim, o młodym szatynie potrąconym przez błękitną Toyotę Yaris? Przecież nie znają go, to nie jest ich problem.

***

Najpierw było jedynie ciemno, ale gorąco zarazem. Potem on, zagubiony w przestrzeni chłopak, szatyn. Sam na sam, dryfujący gdzieś w przestrzeni. Jego płuca wypełniało coś zimnego  i płynnego. 

Woda? Czy to mogła być woda? Gdzie on był? Gdzie się podziało otaczające go miasto? Gdzie są ludzie? Czemu jest sam?

Te pytania krążyły mu nieustannie po głowie, powtarzały się niczym mantra. 

Dusił się własnym poczuciem winy, za to co się stało. Nie miał zamiaru tak nagadać Kookowi, nie miał także zamiaru wybiegać z jego domu i zostawiać go z Minem. Nie zamierzał tak mieszać we wszystkim. 

Jednak kości już zostały rzucone. Co się stało, to się nie odstanie. Los został przesądzony, jak dla niego, tak i dla Jungkooka. 

Ach, biedny Jeon Jungkook. Taki pozytywny, taki pełny energii, mimo zmęczenia. Dlaczego Heechul nigdy nie zauważył, że coś jest nie tak jak powinno? Dlaczego Jungkook mu o tym nie powiedział? Dlaczego los zawsze pragnie zabrać tych najlepszych i najważniejszych? 

Jego ręce i nogi były jak zaklęte. Usiłował nimi poruszać, by wypłynąć na powierzchnię, jednak zdało się to na nic. Nic nie przynosiło najmniejszego skutku. Chciał krzyczeć, jednak gdy tylko uchylał wargi coś wdzierało się do środka, do wnętrzności i paliło żywym ogniem.
Nie miał bladego pojęcia co się dzieje. Skoro był w wodzie, to jakim cudem była ona tak potwornie gorąca? Jakim cudem raniła jego delikatne gardło będąc tak aksamitną i delikatną?

Biel. 
Potwornie jasne światło otoczyło go ze wszystkich stron, powodując niemiłe pieczenie gałek ocznych. 
Gdy tylko jego promienie zetknęły się z jego blado-oliwkową skórą, odzyskał władzę nad swoim ciałem. Kilka razy poruszył rękoma i nogami, unosząc się w górę pośród bieli. Było tak jasno, w końcu ujrzał nad sobą taflę wody. Nie paliła już i nie raniła go, gdy otwierał usta. Była przyjemnie chłodna i delikatna. 
I gdy tylko wynurzył swoją dłoń, muskając nieco chłodnawe powietrze, przeniósł się zupełnie gdzie indziej. 

Szpital. Biel. Pielęgniarki i lekarze biegający wokół niego.

Nie do końca jeszcze kontaktował ze światem realnym. Wciąż czuł się jak we śnie, ale takim prawdziwym.
Wszystko go bolało. Kiedy tylko chciał poruszyć ręką, ta zaczęła płonąć bólem. Nie pamiętał niczego, prócz jasnego światła reflektorów i widoku swojej krwi na asfalcie. Reszta była jedną,  wielka niewiadomą. Przed oczyma wciąż miał twarz płaczącego Jungkooka, oraz chłopaka, który stał tuż obok bruneta. Jednak... jak mu było na imię?
Przez chwilę nie potrafił sobie przypomnieć, jednak zaraz wiedział. On sam na imię miał Park Heechul. Trafił tutaj, bo potrąciło go auto. Mieszkał w Seulu, przeprowadził się raz.  Jungkook był jego najlepszym przyjacielem, a Min Yoongi, blondyn, który wszystko psuł, był zakochany po uszy w Jeonie. Może jednak lepiej było sobie nie przypominać...
Szatyn kątem oka zauważył, jak drzwi do sali uchylają się. Przez próg weszła drobna sylwetka, zaraz za nią dwie kolejne, większe. Podeszły powolnie do jego łóżka, nachyliły się i zbadały wzrokiem każdy widoczny skrawek jego ciała. 

Why are you my remedy...?||Yoonkook||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz