Chapter 11: Always? Always.

214 10 1
                                    

Min Yoongi miał wiele planów na spożytkowanie sobotniego popołudnia. Spanie do dziesiątej, bądź jedenastej, zjedzenie na spokojnie śniadania, obejrzenie kilku odcinków pewnego serialu lub pogranie na konsoli. Tak bynajmniej było dotychczas, bo dotychczas nie miał chłopaka z marzeniami, który w każdej chwili może odejść na tamtą stronę.

Jeon Jungkook także miał sobotnie plany. Jednak te jego ograniczały się  jedynie do kilku godzin nauki na wtorkowy sprawdzian i spędzenia reszty dnia z matką, oraz graniu na komputerze. Dlatego też ogromnie zdziwił się, kiedy przed jego drzwiami o dziesiątej rano stał blondyn roześmiany od ucha do ucha, trzymając w dłoni krwiście czerwoną różę.

- Dzień dobry, Jungkookie. - powiedział zdyszany, wręczając młodszemu kwiat. - Mogę Cię dziś zabrać, tak gdzieś na cały dzień?

Jeon podrapał się po głowie, patrząc to na swoje spodnie od piżamy, to na Mina szczerzącego się do niego. Przełknął ślinę, rozchylił wargi chcąc coś powiedzieć, jednak zaraz na powrót zetknął je ze sobą.

- Wiem, że Cię trochę zdziwiłem tą wizytą, jednak musiałem. Mam na dzisiaj sporo planów wobec nas, potrzebuję Cię.

- Yoongi... A może tak na początek powiedzielibyśmy o nas mojej mamie, hmm? - przechylił głowę, i z uśmiechem spojrzał na starszego.

- Jesteś w stu procentach pewien? - uniósł brew delikatnie w górę, wykazując tym zdziwienie. Bądź, co bądź byli parą dopiero od około tygodnia, nie musieli się jeszcze ujawniać.

- Nawet na dwieście, Minnie.

Tak, blondyn zdecydowanie lubił to zdrobnienie. Nie dość, że samo w sobie było przesłodkie, to jeszcze mówił je ktoś sto razy słodszy. To wszystko było jak przepiękny sen, Yoongi nie chciał by kiedykolwiek się skończył. Gdyby ten sen się urwał znowu zostałby sam w swojej szarej, rutynowej rzeczywistości, pozbawiony chęci by dalej istnieć. Jungkook był dla niego kimś więcej, niż tylko osobą zapełniającą smutne i samotne dni, oraz pustkę w sercu. Kimś więcej, niż jedynie młodym, uroczym chłopcem o czekoladowych oczach.
Był jego światełkiem, prowadzącym go przez ciemne korytarze. Był tlenem, bez którego Min nie potrafił przetrwać.

Starszy westchnął ciężko, po chwili drapiąc się po głowie.

- Dobrze, skoro tak uważasz, to możemy. Twoja mama akceptuje... to?

- Nie wiem - odparł szczerze, ujmując dłoń siedemnastolatka między swoje. - Ale czy to ważne? Nawet jeśli nie, to i tak z Tobą zostanę. Jesteś w moim życiu kimś wyjątkowym. A wyjątkowości nikt ci nie odbierze.

Starszy uniósł kącik ust w górę, przekraczając próg mieszkania swojego chłopaka. To co mówił było prawdą. Nikt, ani nic nie jest w stanie odebrać wyjątkowości komukolwiek.
Usta blondyna delikatnie musnęły jeszcze nieco wilgotna od potu skórę na czole Jeona, który wyszczerzył  zęby w szerokim uśmiechu.

- Chodźmy więc oznajmić twojej mamie wesołą nowinę - szepnął, ciągnąc chłopca za rękę do kuchni.

Pani Jeon właśnie była w trakcie picia kawy, co zwykła robić codziennie rano. Odrobinę jeszcze zaspana, podpierała ręką swoją głowę, przyglądając się zdjęciom w seulskim tygodniku. Gdy tylko spostrzegła blondyna, obdarzyła go uśmiechem tak promiennym, i tak uroczym, że mógłby on leczyć choroby i kończyć wojny.

- Dzień dobry, Yoongi. - odstawiła trzymany w dłoniach kubek na blat stołu. - Wcześnie dzisiaj przyszedłeś, nie sądzisz?

- Naturalnie, pani Jeon. - skinął głową. - Przyszedłem dziś wcześnie, bo miałem nadzieję na wyciągnięcie gdzieś pani syna. Czy zezwoli mi pani na kradzież dziecka na dzisiejszy dzień? - przyciągnął młodszego bliżej siebie.

Why are you my remedy...?||Yoonkook||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz