Yoongi usłyszawszy słowa młodszego zamarł, wstrzymując oddech. Co innego miałby teraz zrobić? Zacząć go pocieszać, może pocałować po raz kolejny? A może jednak powinien wziąć go do siebie, poczęstować gorącą czekoladą i po prostu wziąć w ramiona? Naprawdę nie wiedział. Informacja o jego chorobie była absolutnie niespodziewana. Chłopak nie chciał uwierzyć, że ktoś kogo kochał ponad życie, ktoś kto w końcu przyznał się do tego samego powoli odchodził.
Szczerze mówiąc zauważył już wcześniej, że brunet jest coraz to mizerniejszy, coraz bardziej zmęczony, coraz mniej emanujący blaskiem, jednak...
To co się działo nie było prawdą, nie mogło nią być.- Jungkook... Hej. - Ujął między palec wskazujący, a kciuk jego podbródek i uniósł go, gdy chłopak spuścił głowę. - To jakiś żart, prawda? To nie może być prawda.
- Yoongi... - Dolna warga zadrżała mu niespokojnie, a dłonie zacisnął w pięści.
- Czyli jednak... - prychnął, odwracając wzrok.
- Nie zostawisz mnie, prawda? - spytał z nadzieją w głosie, czując jak oczy zachodzą mu łzami. Potrzebował go, potrzebował Min Yoongiego. Jeśli tylko ten by go opuścił nie miałby nikogo. Prócz Heechula, ale on się nie dowie. To nie czas.
Blondyn zwrócił smutne, zamglone spojrzenie na swoją miłość. Na jedyne światło jakie widział przez ostatni rok, które powoli, minuta po minucie powoli gasło. Powoli było coraz słabsze, coraz mniejsze. Na światło, które nie wiadomo kiedy mogło zgasnąć.
- Jungkook, ja bym cię nigdy nie zostawił - wyjąkał, chwytając młodszego za rękę. - Miałbym tak po prostu opuścić cię po tym wszystkim? Kocham cię. - Przyciągnął chłopaka do siebie, a ten wtulił się w jego ramię z powrotem zaczynając płakać.
Blondyn głaskał go delikatnie po kruczoczarnych włosach, samemu roniąc kilka pojedynczych łez. Nie mógł sobie pozwolić na więcej, mimo że tak bardzo chciał.
Musiał być silny dla niego, musiał pozostać twardy, by walczyć z przeciwnościami losu. Musiał stawić czoła ich problemom, po prostu być dla niego i z nim.
Jungkook go potrzebował. Yoongi widział to w jego oczach, czuł to w każdym możliwym dotyku, słyszał w każdym słowie. Potrzebował jak nigdy wcześniej.- Yoongi... - Młodszy pociągnął nosem, zacieśniając uścisk na dłoni blondyna.
- Csii, Kookie. Wszystko będzie w porządku. - Pokiwał głową, całując chłopca w czubek głowy. - Jestem z tobą i nie zamierzam cię zostawić. Nigdy, przenigdy nawet bym o tym nie pomyślał. Jesteś wszystkim co mam, moim marzeniem. Moją miłością ponad wszystko, ponad chorobę. - Wtulił twarz w jego włosy. - Ona nic nie zmieni. Ważne, że cię mam, a ty masz mnie.
- Mmm... - Pokiwał potakująco głową, powolutku unosząc zaczerwienione od płaczu oczy. - Yoongi, zimno mi... - szepnął cicho.
- Pójdziemy do mnie, zajmę się tobą. Moi rodzice wyszli na dziś wieczór, wrócą dopiero gdzieś nad ranem. Jeśli tylko chcesz...
- Będę mógł przenocować? - Przerwał mu w pół zdania. - Proszę.
- Oczywiście. - Starszy pokiwał głową, szybko wstukując na domofonie kod do otwarcia drzwi. - Chodź, moje biedne maleństwo. - uśmiechnął się, usiłując zakryć tym cały smutek jaki się w nim kłębił. - Chodź.
Młodszy odwzajemnił uśmiech, ocierając mokre policzki. Był mu taki wdzięczny. Za to, że słuchał. Za to, że kochał. Za to, że był.
Brunet chwycił starszego delikatnie za dłoń i ruszył z nim w górę, po schodach. Przez te kilka minut w ramionach Yoongiego czuł się bezpieczny. Czuł się zupełnie jak gdyby nic złego nie mogło go spotkać.

CZYTASZ
Why are you my remedy...?||Yoonkook||
Fanfic《The story of three souls, two hearts and one sickness》