Delikatny deszczyk bębnił w szybę pokoju Mina Yoongiego, który w tym czasie oczywiście spał. Cóż miałby poradzić na to, że był wymęczony po poprzednim dniu w szkole, a jego łóżko w tej chwili było niczym puszysta chmurka?
Głośny dźwięk budzika rozległ się po całym pomieszczeniu, przez co chłopak o mało co nie spadł z posłania. Zerwał się szybko do siadu, wyciągając ręce wysoko w górę, po czym spuścił swoje stopy na drewnianą podłogę. Leniwie się przeciągając w końcu wstał, a dębowe deski zaskrzypiały cicho. Rozejrzał się dokładnie po pokoju w poszukiwaniu swojego szkolnego plecaka, a gdy już dorwał go w swoje ręce, zaczął pakować podręczniki i zeszyty na zajęcia.
Jego lekcje zaczynały się dopiero za godzinę, więc nie musiał się z tym specjalnie spieszyć.
Właśnie, nie musiał, jednak zawsze robił to jak najszybciej. Lubił to. Lubił mieć dużo czasu na dojście do starego, dobrego przystanku autobusowego, czy zjedzenie śniadania w postaci tostów z serem.
Szesnastolatek ruszył pewnym krokiem w stronę łazienki zaopatrzony w czyste ubrania i biały puchaty ręcznik, by po chwili wyjść z niej odświeżony z szerokim uśmiechem na twarzy.
Następnym miejscem docelowym blondyna była niewielka kuchnia, mieszcząca się tuż obok salonu. Chłopak wszedł do niej i jeszcze nieco sennym wzrokiem obrzucił całe pomieszczenie. Nie było ono jakoś świetnie umeblowane, czy nowoczesne. Nie miał nawet piekarnika, w którym można by piec różnorakie ciasta, czy babeczki.
Większą część zajmował stół, przy którym stały cztery krzesła, tak aby było parzyście. Do ścian przylegały szafki, których górę pokrywał granitowy blat kuchenny, a nad nimi wisiały szafeczki wypełnione zastawą stołową.Zrobiwszy już swoje śniadanie zasiadł do stołu i zabrał się za powolne przeżuwanie kanapki z polędwicą. Pierwszy raz od jakiegoś czasu jego rodzice postanowili kupić coś innego niż ser, czy sałata, więc jak z tego nie skorzystać?
Yoongi wzdychając cicho upił w końcu łyk gorzkiej herbaty i po chwili wstał od stołu. Spojrzał na zegar wiszący nad wejściem do kuchni i zaczął liczyć coś na palcach. Skoro jest siódma trzydzieści, to powinien zdążyć na autobus o siódmej czterdzieści pięć i dotrzeć do szkoły idealnie na czas rozpoczęcia zajęć.
Tymczasem, w innej części Seulu, Jeon Jungkook właśnie kończył jeść swoje śniadanie, rozmawiając przy tym wesoło ze swoimi rodzicielami.
Piętnastoletni chłopiec zmierzwił dłonią swoją czarną czuprynę i wypił kilka większych łyków wody.
- Co dziś zamierzasz, synku? - Spytała jego matka, spoglądając na niego z uśmiechem. - Nie masz dziś żadnych dodatkowych zajęć, prawda? Wróć zaraz po szkole, trzeba pojechać do pana Byun.
- Nie, mamo. - Mruknął, oblizując swoje wąskie usta. - Oczywiście, że wrócę. Wiem jak ważne są wizyty u niego.
- To świetnie. Powodzenia, skarbie. - Powiedziała kobieta, podchodząc do swojego syna i składając na jego skroni pojedynczy pocałunek.
- Dziękuję, mamuś. - Zaśmiał się, po czym wstał od stołu i wrzucił brudny talerz do zmywarki.
Jeon powoli założył na nogi swoje bordowe trampki, by po chwili narzucić na plecy nieco przetartą na łokciach bluzę. Na prawe ramię wsunął czarną torbę adidasa wypełnioną po brzegi podręcznikami i zeszytami, po czym uchylił drzwi wyjściowe, by wyśliznąć się na zewnątrz.
* * *
Deszcz nasilił się do tego stopnia, że gdy tylko blondyn wyszedł z domu od razu pożałował, że nie wziął ze sobą znanej wszystkim przyjaciółki parasolki. Czym prędzej pognał na przystanek, osłaniając się przed ulewą jedynie napakowanym książkami oraz kilkoma kanapeczkami z masłem orzechowym plecakiem.
Kałuże pokrywające w tej chwili sporą część seulskich przedmieść nie pomagały mu w biegu, wręcz przeszkadzały w pozostaniu choć odrobinę suchym i czystym. Brudna, brązowawa woda ubrudziła mu już skrawki nogawek od dżinsów, a kurtka prawie cała usiana była maleńkimi, jak i większymi kroplami wody, które swoją drogą wyglądały na czarnym materiale jak specjalnie doszyte do niej diamenciki.
Z drugiej strony ulicy, z kraciastym parasolem w dłoni kroczył piętnastoletni Jungkook, dzierżąc w wolnej ręce jabłko, które kupił w sklepie za rogiem. Towarzyszył mu przy tym jego najlepszy od lat dziecięcych przyjaciel, Park Heechul.
Był on jedyną osobą, która znała chłopaka lepiej od wszystkich, która trzymała każdy jego sekret pod kluczem i która kochała go bardziej niż ktokolwiek inny.- Masz jakieś plany na wakacje, Kookie? - Zagadnął go szatyn.
- Heechul, przecież wiesz, że ja nigdy nie mam planów. - Zachichotał Jeon, wgryzając się przy tym w idealnie czerwone jabłko. - A po co ci to? - Przekrzywił głowę, zerkając ukradkiem na przyjaciela.
- Wiesz... Nigdy nie wyjeżdżaliśmy na żaden obóz razem, prawda? Pomyślałem, że może w tym roku by się udało. - Odparł, drapiąc się po odrobinę wilgotnych włosach.
- Odpada. - Mruknął brunet, wgryzając się po raz kolejny w owoc. - Nie lubię obozów.
- Zawsze tak mówisz. - Burknął smutno. - Nienawidzę cię, Jeon.
- Też cię uwielbiam, Park.
Tę wesołą pogawędkę postanowiła jednak przerwać wystająca kostka brukowa, tak złośliwa, że postanowiła wcisnąć się pod nogi niczego nieświadomego bruneta.
Nie wiedząc nawet kiedy i w jaki sposób, chłopak wylądował na brudnym i mokrym chodniku, wypuszczając z rąk parasol i jabłko. Z niezasuniętej torby wyleciały mu książki.
Yoongi w jednej chwili zatrzymał się wbijając swój nieco zdziwiony, jak i pełny współczucia wzrok w drobniejszego od siebie chłopca. Jego delikatny, nerwowy uśmiech rozczulił Mina do tego stopnia, że sam szeroko się uśmiechnął i podniósł z ziemi kilka mokrych już podręczników.
- Bardzo dziękuję. - Szepnął czarnowłosy, podnosząc się z chodnika i odbierając od przyjaciela swoją parasolkę.
- Nic ci nie jest? - Blondyn uniósł brew do góry, lustrując młodszego od stóp do głów.
- Właśnie, nic ci się nie stało? - Mruknął Heechul, spoglądając na otarte kolana chłopaka.
- Nie, nic. - Westchnął Jungkook, wciskając dłonie głęboko w kieszenie. - Dziękuję Ci. - Ukłonił się Yoongiemu, który wciąż nie był pewny co do słów młodszego.
Jungkook schował się pod parasolką i złapał za ramię swojego towarzysza.
- Spóźnimy się zaraz. - Szepnął mu na ucho, ciągnąc go powoli w stronę, w którą chciał się udać. - Dziękuję jeszcze raz! - zawołał na odchodnym, ruszając wraz z Heechulem w stronę ulicy, która prowadziła do szkoły.
Twarz Mina rozjaśnił perlisty uśmiech, a w jego myślach pojawiła się roześmiana twarz tego uroczego chłopaczka, który przed chwilą przewrócił się tuż pod jego nogi.
Niezdara, pomyślał sobie szesnastolatek kręcąc kpiąco głową.Jednak prawda była zupełnie inna.
Yoongiemu po prostu spodobał się ten maleńki uśmiech na słodkiej, w jego mniemaniu, twarzyczce bruneta. Spodobały mu się jego włosy pokryte setkami maleńkich kropelek, z których kilka skapywało z końcówek jego kosmyków. Spodobały mu się jego głębokie, czekoladowe oczy...
Ale przecież nigdy nawet nie darzył uczuciem kogoś takiej samej płci co on. Poza tym miłość od pierwszego wejrzenia nie ma prawa bytu, jest zbyt krótka. Nie ma nawet cienia szansy, by choć polubił tego chłopca. Nawet go nie znał.
Ale jednak.
Jednak w jego życiu pojawił się niezdarny chłopak z parasolką, by po chwili odejść i zostawić Mina pełnego niepewności i powątpiewań.
~~~~~~~~~~~~~~~***~~~~~~~~~~~~~~~
Witam w moim pierwszym fanficzku o moim ukochanym Yoonkooku. ^•^
Mam nadzieje, że przynajmniej prolog przypadł wam jakoś do gustu~
Rozdziały bedę starała się wrzucać co około tydzień, choć pewnie z racji, że mam nietypowe przebłyski weny będą pojawiać się albo częściej albo rzadziej.
Miłego dnia szkraby~Dedykuję to opowiadanko Oli, bez której nigdy by nie powstało ~^u^~
CZYTASZ
Why are you my remedy...?||Yoonkook||
Fanfiction《The story of three souls, two hearts and one sickness》