rozdział 9

405 68 33
                                    

Przez cały dzień unikałem kontaktu z kimkolwiek, a szczególnie z Alexem. Jeśli jeszcze raz musiałbym z nim rozmawiać, od razu bym mu coś zrobił.

Na ostatniej przerwie mój brat przyszedł pod moją klasę. Zdziwiłem się na jego widok, zwykle w szkole trzyma się ode mnie z daleka.
Mikey należy do tych bardziej lubianych osób w szkole, bardziej szanowanych.
Ja należę do osób, które traktują jak śmiecia.

– Przyjdziesz dzisiaj do mnie? – zapytał, opierając się o ścianę budynku.

– Do czego ci jestem potrzebny?

– Niby do niczego. Robię małą imprezę i pomyślałem, że miło by było z mojej strony, gdybym zaprosił własnego brata – wyjaśnił, a ja posłałem mu tylko spojrzenie z pytaniem "jesteś pewien, że o to ci chodzi?"

– Dobra – westchnął. – Ty chyba jako jedyny byłbyś w stanie załatwić alkohol, a wiem, że sam byś się napił, więc cię zapraszam. Będziesz czy nie?

– Nie wiem, Mikey. Wiesz dobrze, że nienawidzę imprez.

– Zaprosiłem też Franka i się zgodził.

– Mikey... – cicho jęknąłem. On myśli, że jak wspomni o Iero, to ja od razu się zgodzę? Chyba śni. – Zobaczę. Kiedy to będzie?

– Za dwa dni, w sobotę. Przyjdź, proszę.

– Zobaczę – powiedziałem, a mój brat odszedł lekko zrezygnowany.

Za dużo się dzisiaj dzieje, chcę do domu. Tam przynajmniej było cicho, ciemno, przyjemnie. Nie było Alexa i jego głupkowatego śmiechu i docinek. Nie było Mikes'a i jego "małych imprez". Jestem ciekaw czy matka się na to zgodziła, czy nic o tym nie wie, bo jest na kolejnym wyjeździe służbowym. Pewnie to drugie.
Poza tym, może jednak rozważę pójście na tą imprezę. Z tego, że jestem jedyną – lub jedną z niewielu – osobą, która mogłaby kupić alkohol, wyszłoby na to, że brat mógłby mi wisieć przysługę, a to jest miła perspektywa. No i mógłbym się napić, a to także plus. I do tego ma być tam Frank. Chociaż, co mi z tego, że on tam będzie?
Jednak muszę przyznać, dzisiaj wyglądał dobrze. Bardzo dobrze.

Rozmyślałem tak do chwili, w której zadzwonił dzwonek.

***

Kolejne lekcje upływały tak wolno, jak to możliwe. Na jednej chyba nawet przysnąłem na chwilę. Naprawdę, chcę już do łóżka.

Do końca dnia nie wdałem się w żadną rozmowę, co mi pasowało. Kiedy byłem już w drodze do mieszkania, poczułem wibracje w tylnej kieszeni obcisłych, czarnych jeansów.

Od: Frank:

Hej, będziesz u Mikey'a w sobotę?

Westchnąłem i odblokowałem telefon, aby odpisać.

Do: Frank:

nie wiem jeszcze, muszę się zastanowić.

Nie dostałem odpowiedzi, więc postanowiłem schować z powrotem urządzenie, kiedy rozległ się dźwięk dzwonka.

– Co? – zapytałem lekko poirytowany.

Mam pytanie.

– I przez to musiałeś dzwonić?

Tak. Odpowiesz mi czy nie?

– Nawet nie zadałeś pytania – odpowiedziałem lekko zażenowany.

– Bo mi nie dałeś, nieważne. Czemu dzisiaj tak odepchnąłeś Alexa? Wydaje się być naprawdę okej i nie wiem, dlaczego tak wystartował. Wyszeptał coś do ciebie, a ty go popchnąłeś i byłeś nieobecny przez cały dzień.

Musiał o to pytać? Nie miałem najmniejszej ochoty z nim teraz rozmawiać. Ba! Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. A szczególnie z Iero o tym.

– Zdenerwował mnie. Po prostu. A ty co taki ciekawski jesteś, huh? Ah! – dodałem. – Żeby było jasne, Alex nie jest okej.

Okej, okej. Nie bulwersuj się tak. Chciałem tylko wiedzieć, bo stałem obok. Tyle. Dlaczego niby nie jest okej? – Frank zapytał z wyraźnym zakłopotaniem w głosie. Matko, co Gaskarth mu już nagadał?

– Po prostu nie jest.. – powiedziałem szybko i się rozłączyłem.

Schowałem telefon ponownie to tylnej kieszeni spodni i ruszyłem szybszymi krokiem w stronę bloku, w którym mieszkałem.

Gdy dotarłem na miejsce, zrzuciłem z siebie buty, plecak poleciał w kąt pokoju, do którego się udałem. Usadowiłem się w miarę wygodnie na łóżku i spróbowałem zasnąć. Udało mi się, jednak tylko na dwadzieścia minut. A w planach miałem do końca dnia, a najlepiej życia.
Z zamkniętymi oczami wymacałem telefon leżący po drugiej stronie materaca. Odblokowałem go, szybko wpisując sześciocyfrowe hasło. Nacisnąłem na ikonkę z dymkiem czatu i wybrałem numer brata.

Do: idiota

kto jeszcze będzie w sobotę

Odpowiedz uzyskałem po kilkunastu sekundach.

Od: idiota

Napewno nie będzie Alexa, Vica, Alice i Ryana

Przynajmniej tyle, pomyślałem.

Do: idiota

ok, dzięki

Ponownie zablokowałem telefon i położyłem się na prawym boku. Może pójść do Mikey'a? Nie znoszę imprez, ale co mi zaszkodzi jedna? Nie będzie Alexa, to wielki plus.

Z takimi myślami ponownie zasnąłem, co mnie cieszy. Wreszcie odpocznę, na spokojnie. No, prawie, bo nadal zastanawiałem się czy iść, czy nie.

_________

hi
mam nadzieje, ze się podobało

miło by było, gdybyście zostawili coś po sobie

do zobaczenia, miłego dnia/nocy idk

.look alive, sunshine. | frerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz