rozdział 2

644 96 28
                                    

Gdy dotarłem pod znienawidzony przeze mnie budynek wstałem z ozdobionego „pięknymi" rysunkami siedzenia, podszedłem do otwierających się drzwi autobusu i wyszedłem poza pojazd.


Tylko zdążyłem znaleźć się na piętrze i zadzwonił dzwonek.

Przynajmniej dzisiaj bez spóźnienia.

Wraz z całą klasą wpełzłem do sali. Zająłem miejsce na końcu pomieszczenia (oczywiście pod oknem), położyłem torbę na ławce i czekałem.

Oczywiście na nauczyciela.


Upłynęło trochę czasu, zanim Mr.Nirmann wszedł do klasy, a tuż za jego plecami chłopak, którego nigdy w życiu nie widziałem.

- Witajcie. - kilka osób z klasy wstało. - Jak pewnie zdążyliście zauważyć, dołączył do nas dziś nowy uczeń – Frank Iero. - wychowawca zwrócił się do chłopca. - Frank, może opowiesz nam coś o sobie?

Widziałem, jak się zawstydził. Widziałem to.

Czy to nie dziwne, że do końca roku szkolnego zostały trzy miesiące, a do klasy dochodzi nowa osoba?

- Więc.. uhm.. - robił duże przerwy między słowami. - Mam na imię Frank, ale to już wiecie. - Uśmiechnął się nieśmiało, wpatrując się w podłogę. - Mam 18 lat, ale to też raczej oczywiste. Gram czasem na gitarze.. - Podniósł głowę, kiedy grupka dziewczyn zaczęła chichotać. - ..I nie znam nikogo tutaj.

- Okej, dziękuję Frank. Możesz usiąść i zaczynamy lekcję. - Ostatnie zdanie wprawiło Iero w zakłopotanie. Wszystkie ławki były zajęte, z wyjątkiem jednej. Mojej.

Nie wiem, czy przerażałem tego chłopaka, czy chodziło o coś innego, ale bał się do mnie podejść.

- Możesz tu usiąść - Zaproponowałem. - nic ci nie zrobię. Spokojnie, nie gryzę. - Powiedziałem, mając cichą nadzieję, że chłopak się rozluźni i usiądzie, jak normalny uczeń.

Nadzieja matką głupich.

Frank dalej stał sparaliżowany przede mną, wpatrzony w krzesło. Odsunąłem je - przez co jego nogi, które przejechały po podłodze, wydały głośny dźwięk - patrząc przed siebie, na co Frank jakby się obudził ze snu. Postawił plecak przy ławce i usiadł na swoim miejscu.

- Cześć. - odwróciłem się do niego.

- H-hej.

- Więc.. Jesteś nowy, tak?

-Tak.

- I nikogo nie znasz?

- Uhm.

- Więc już znasz. Gerard. - podałem mu rękę. Mój gest dotarł do jego mózgu dopiero po dwudziestu sekundach. Po minięciu tego czasu oddał ucisk.

- Frank.

- Wiem.


Lekcja minęła dosyć szybko i głównie na słuchaniu chichotu dziewczyn, które co chwilę spoglądały na nowego, rysowaniu, słuchaniu muzyki i co jakiś czas sprawdzaniu, czy Frank jeszcze żyje i nie zszedł na zawał.

Po zadzwonieniu dzwonka na przerwę śniadaniową postanowiłem pokazać nowemu szkołę.
Zaczęliśmy od najbliższych sal, a skończyliśmy na stołówce, na której zostaliśmy do końca przerwy.

- Pierwszy raz jesteś w naszym mieście? - odwróciłem się przodem do Franka.

- Tak.

- To w takim razie mam propozycję.

- Jaką? - spojrzał na mnie z lekką ekscytacją.

- Oprowadzę cię po mieście. Albo po tych fajniejszych miejscach po prostu. - wyjaśniłem, na co Frank, sądząc po jego minie, się ucieszył.

.look alive, sunshine. | frerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz